Stałem przed
pałacową stajnią w okropnie złym humorze. Dopiero tydzień temu dowiedziałem się,
że tradycją tutaj, jest organizowanie dwa razy do roku wielkiego polowania. I
zgadnijcie kto się tym musiał zająć? Oczywiście, że moja skromna osoba. Te trzy
leniwe baby nie przyłożyły do tego małego paluszka. Jedynym ich problemem było
w co się ubiorą, aby zakasować inne im podobne jędze. Nienawidzę zabijania
zwierząt, a teraz sam będę musiał w nim uczestniczyć. W dodatku słabo jeżdżę
konno. Tak naprawdę to dopiero się uczę, ale sza, lepiej by nikt o tym nie
wiedział. Dostałem nawet konia. Mój ukochany mąż zrobił mi taki prezent i miał
przy tym bardzo podejrzaną minę. Coś się za tym kryje i pewnie wkrótce dowiem
się co. To czarne bydlę jest wielkie, złośliwe i doskonale wie, że to on tu
jest panem, a nie ja. Stoi właśnie przede mną i patrzy tymi swoimi wyłupiastymi
oczami, szczerząc żółte zęby w przewrotnym końskim uśmiechu. Nie lubimy się od
pierwszego wejrzenia. Ta bestia zrzuci mnie przy pierwszej okazji i znowu najem
się wstydu. Zresztą co mi tam. I tak moja pozycja na dworze leży i kwiczy.
Gorzej już chyba nie będzie. Wdrapałem się na siodło przy pomocy stajennego i
podążyłem na główny plac gdzie zebrali się wszyscy myśliwi. Wszyscy wystrojeni
jak na bal. Obwieszeni klejnotami jak choinki. Ciekawe jak oni zamierzają w tym
wszystkim polować.
Oczywiście w
centrum całego zamieszania siedział na pięknym siwym rumaku mój niepoprawny
małżonek. Ubrany w popielaty, podkreślający kolor jego błękitnych oczu, obcisły
strój myśliwski wyglądał niezwykle apetycznie. Jasne włosy miał upięte do tyłu
elegancką srebrną zapinką. Większość obecnych dam i sporo mężczyzn wpatrywało
się w niego jak w bóstwo. Zazgrzytałem zębami i ruszyłem w jego kierunku. Tłum
niechętnie ustępował mi z drogi. Gdy tylko do niego podjechałem posłał mi
szeroki łobuzerski uśmiech.
- Witaj
Andre. Mamy piękny dzień, a ty od rana chodzisz taki naburmuszony. Rozchmurz
się skarbie. Proponuję, abyś trzymał się mojego boku i nigdzie się nie oddalał.
Nie chciałbym cię gdzieś zgubić. Ten las jest dość niebezpieczny.
- Nie
rozumiem twojego entuzjazmu. Nie lubię polowań i nie mam zamiaru do niczego
strzelać- warknąłem.
- Nie martw
się to ja tu będę myśliwym, a ty wystarczy jak będziesz mi towarzyszył. Mam
dzisiaj w planie złowić coś naprawdę wyjątkowego i płochliwego. Możemy więc
ruszać- posłał mi zagadkowe spojrzenie spod długich rzęs.
Nie podoba
mi się to. On coś znowu wymyślił. Nie mam zamiaru patrzeć jak morduje jakieś
bezbronne stworzonko. Wkrótce wszyscy rozproszyli się między drzewami. Każdy
ruszył w swoją stronę. Mieliśmy się spotkać po południu w leśniczówce. Tam miał
zostać wybrany najlepszy strzelec. Ile to biednych zajączków będzie musiało
dzisiaj zginąć by ci idioci mogli świętować. Ale wiem kto z pewnością nim nie
zostanie. Nie mam zamiaru dopuścić, aby Karel upolował choć jednego
zwierzaczka. Już moja w tym głowa. Wkrótce zostaliśmy sami. Kręciliśmy się po
lesie szukając jakiegoś celu dla strzelby mojego mężulka. Za każdym razem jak
on przymierzał się do strzału, ja kichałem lub tupałem i szczęśliwa zwierzyna
umykała w przysłowiową siną dal. Myślałem, że cesarz będzie wściekły, ale on
uśmiechnął się tylko rozbawiony moimi wysiłkami i skierował konia głębiej w
puszczę.
-Uważaj
malutki tutaj jest mnóstwo dziur. Możesz łatwo spaść z konia. Skoro nie
pozwalasz mi postrzelać to zajmiemy się czymś o wiele ciekawszym. I może nawet
uda mi się wytopić mojego płochliwego zwierzaczka- mężczyzna żwawo ruszył
zarośniętą ścieżką.
- Nie możemy
jechać na jakąś polanę i po prostu polenić się trochę. Potem pojedziemy na
miejsce zbiórki.
-Właśnie
taki jest plan. Tu niedaleko jest piękna łąka i małe źródełko. Tam się
zatrzymamy- i ruszył gwałtownie do przodu. Nie chcąc się zgubić w tym
przeklętym lesie pocwałowałem za nim. Przeceniłem jednak swoje możliwości
jeździeckie. Koń potknął się o jakiś wystający korzeń, wierzgnął i wylądowałem
z trzaskiem łamanych gałęzi na ziemi. Oczywiście paskudna bestia ani
myślała na mnie poczekać. Zadarła dumnie ogon do góry i pogalopowała przed
siebie zostawiając mnie na łasce cesarza. Ten słysząc za sobą łomot odwrócił
się i zachichotał.
- No
słoneczko jak tam twój śliczny tyłeczek? Bardzo się potłukłeś?- zapytał z
fałszywą troską w głosie.
- Nic mi nie
jest. Pójdę do zamku pieszo- odwróciłem się na pięcie i zacząłem maszerować z
powrotem.
- Nie
wygłupiaj się, wiesz jak to daleko. Wsiadaj na mojego konia. Odpoczniemy sobie
na tej polance i pojedziemy do leśniczówki.
- Nie ma
mowy, nie pojadę z tobą na jednym siodle. Jeszcze ci coś przyjdzie do głowy.
- Och, za
kogo ty mnie masz?- prychnął oburzony.
- Za
zboczeńca?
-Przysięgam,
że nie dotknę cię bez twojego pozwolenia. Myślałem że jesteś odważniejszy. No
już, nie daj się prosić-pochylił się i wyciągnął do mnie rękę. Nie uśmiechało
mi się iść na nogach do pałacu. Nie
miałem więc wielkiego wyboru. A cesarz zachowywał się wyjątkowo poprawnie. I właśnie
to powinno mi było dać do myślenia. Ująłem jego dłoń i zacząłem się wdrapywać
na jego rumaka.
-Nie z tyłu,
jeszcze cię zgubię. Siadaj z przodu- podciągnął mnie do góry i posadził przed
sobą. Oparł mnie o swój muskularny tors i objął w pasie ramionami. Jego uda
obejmowały moje. Poczułem się nieco zagrożony. Zacząłem się więc kręcić
usiłując zrobić sobie więcej miejsca. Skutek tego był taki, że ocierając się pupą
o jego penisa postawiłem go w stan gotowości.
-Przepraszam-
wyjąkałem zawstydzony swoją głupotą.
-Nic nie
szkodzi, cała przyjemność po mojej stronie. Jeszcze nigdy nikt mnie nie
molestował na koniu- roześmiał się Karel. Przesunąłem się zmieszany w siodle
nie chcąc, aby nasze ciała się stykały. Teraz to on dotykał mnie. Rękawy jego
kurtki przy każdym kroku konia pocierały moje sutki i brzuch. Wcześniej rozpiąłem surdut, bo było
mi gorąco, a jedwabna cienka koszula stanowiła marną osłonę. Czułem się jakbym
był nagi. Do góry na dół, w przód i w tył. Każdy z tych ruchów stanowił dla
mnie rozkoszną torturę. Cofnąłem się i poczułem jak coś twardego napiera przez
spodnie na moje pośladki. Pisnąłem i zaczerwieniłem się nawet na szyi.
- Nie wierć
się tak mój słodki, bo jeszcze mi spadniesz- rzucił podejrzanie niewinnym głosem
cesarz- Lubię te twoje rozkoszne rumieńce. Zachowujesz się zupełnie jak porwana
dziewica -drażnił się ze mną ten drań. Przyciągnął mnie bliżej do siebie.-
Muszę cię mocniej chwycić. Nie mogę pozwolić, abyś zrobił sobie krzywdę.
- Nie
ściskaj mnie tak, nie jestem twoim pluszowym misiem-powiedziałem dziwnie
wysokim głosem.
- Skarbie,
nie jesteś nim tylko dlatego, że mi na to nie pozwalasz. Jeśli chodzi o mnie
mógłbym cię tulić i ściskać przez cały czas. Jesteś taki cieplutki i masz taką
jedwabistą skórę- chuchnął mi w kark swoim
gorącym oddechem, a ja poczułem jak to ciepło wędruje w dół, aż do mojego coraz
bardziej nabrzmiałego członka. Zesztywniałem zaskoczony własną reakcją. Mój
boże, jak on to zauważy to już po mnie! Jak to się stało, że zwykła jazda na
koniu przekształciła się w coś takiego. Zacisnąłem drżące coraz bardziej ręce na siodle. Zamknąłem oczy. No
Andre, oddychaj powoli i spokojnie. Musisz się zdystansować i odzyskać
panowanie nad swoim zdradliwym ciałem.
- Coś ty
dzisiaj taki cichy? Normalnie to buzia ci się nie zamyka. Źle się czujesz?
–zapytał ociekającym słodyczą głosem
Karel.- Ten łajdak chyba dobrze się bawi moim kosztem. Nie pozwolę mu na to!
Mam nadzieję tylko, że nie zauważył w jakim jestem stanie.
- Odczep
się, chcę zejść na ziemię- wychrypiałem usiłując wyswobodzić się z jego
przepastnych ramion.
-Poczekaj trochę
zaraz będziemy na miejscu- przyciągnął cugle i jego lewa ręka znalazła się zbyt
blisko mojego łaknącego dotyku podbrzusza. Jęknąłem. Głośno, nawet nie zdając
sobie z tego sprawy. Złapałem jego dłoń swoją usiłując ją jakoś odsunąć na
bezpieczną odległość. I naprawdę nie wiem jak to się stało, że pomyliłem
kierunki i zamiast do góry przesunąłem ją na dół i zacisnąłem na moim prężącym
się w oczekiwaniu penisie. Zamruczałem, z doznanej przyjemności.
- Czyżbym
właśnie upolował coś bardzo nieśmiałego i słodkiego?- szepnął mi do uszka Karel.-Wygląda
na to, że nie będzie to całkiem zmarnowany dzień. Może nie zostanę królem
strzelców, ale trafiła mi się naprawdę wspaniała zwierzyna- roześmiał się
mężczyzna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz