Wróciłem do
domu ogromnie zamyślony. Ten chłopak mnie zaintrygował. Jest zupełnie inny niż
sobie wyobrażałem. Patrzył na mnie tak poważnie, tymi swoimi pięknymi oczami.
Zareagował też zupełnie nie tak, jak się spodziewałem. Rozbroił mnie swoją
szczerością i niewinnością. Tak bezbronnie wyglądał kiedy opowiadał o swoich
relacjach z ojcem.-Stop Andre! Pozwalasz
sobą manipulować! Czy nie zauważyłeś jak Alain świetnie panuje nad sobą? Wodzi
za nos cały dwór. Wszyscy uwierzyli w jego seksualną oziębłość, a to przecież
wytrawni, doświadczeni gracze. Dzieciak usiłuje cię zwieść stosując stare
sztuczki. Nie daj się! Czyż Karel nie
był dla ciebie na początki słodki? Czy nie opatrywał twoich ran? Nie bądź
głupcem!- Takie i inne podobne myśli kołatały się po mojej biednej głowie.
Kiedy wszedłem do sypialni Ilza już na mnie czekała.
- I jak było
opowiadaj?- zapytała niecierpliwie.
- Dość
dziwnie- zrelacjonowałem jej przebieg mojej wizyty u cesarza oczywiście nie
wspominając ani słowa, o naszym małym zakładzie. Gdybym jej powiedział co się
stało, miałaby powód do nabijania się ze mnie przez najbliższy miesiąc.
- No tak,
rzeczywiście ten chłopak jest bardzo tajemniczy. Nie ma na razie się czym
przejmować. Jutro przeprowadzimy się do pałacu i rozpoczniemy prawdziwe
śledztwo. Proponuję też odbyć wycieczkę na wieś i przepytać tego wygnanego
lokaja.
- W
porządku. Rano przewozimy graty, a następnego dnia praca w terenie. I dziękuję
za informacje, przydały się- uśmiechnąłem się do dziewczyny z wdzięcznością.
-Zawsze do
usług- pomachała mi na pożegnanie i wyszła z pokoju.
………………………………………………………………………………………………………………………..
Ilza nie
znała litości, brutalnie ściągnęła mnie z łóżka zaraz po wschodzie słońca.
Zdarła ze mnie cieplutką kołderkę i wrzasnęła mi wprost do ucha..
- Wstawaj
pięknisiu, koniec wylegiwania się. Podobno przydzielono nam apartament w
pobliżu pokoi samego cesarza. Twój zielonooki elf dobrze o nas zadbał. Chce cię
mieć blisko. Hihi.. Czy to coś ci mówi?
-Skąd u
ciebie taki dobry humorek o świcie? To nienormalne- rzuciłem zgryźliwie,
spełznąłem z łóżka i powlokłem się do łazienki przeraźliwie ziewając. Po
wypiciu kilku filiżanek kawy odzyskałem wigor i rzuciłem się w wir pracy. Po
kilku godzinach wytężonych wysiłków byliśmy już zainstalowani w nowym
apartamencie. Ilza zajęła się układaniem swojej garderoby w szafie, a ja
postanowiłem trochę pozwiedzać. W którymś momencie musiałem chyba źle skręcić,
bo kompletnie się zgubiłem w labiryncie korytarzy. Kiedy tak błądziłem szukając
drogi, moją uwagę ściągnęła prowadzona dość głośno rozmowa. Zaintrygowany,
cicho uchyliłem drzwi, zza których dobiegała. I jakież było moje zdumienie, gdy
w sprzeczających się osobach rozpoznałem cesarza i jego wuja Velana. Byli tak
zajęci sobą, że zupełnie nie zauważyli mojej obecności.
- Alain,
zupełnie cię nie rozumiem. Moja propozycja jest bardzo korzystna dla nas
obojga. Jeśli się zgodzisz twoja matka i reszta dworu dadzą ci wreszcie spokój-
tłumaczył łagodnym tonem mężczyzna zbliżając się coraz bardziej do cesarza.
- Nie mam
zamiaru ulec ani tobie, ani im. Więc
możesz darować sobie tą przemowę- Alain cofał się przed nim do tyłu, aż
natrafił na przeszkodę w postaci komody. Zatrzymał się nie mając już pola
manewru.
- Ależ mój
piękny, przemyśl jeszcze to sobie. Zadbam o ciebie i nie będziesz musiał o nic
się martwić- mężczyzna wyciągnął rękę i pogładził chłopaka po policzku. Zaczął
przypierać go swoim potężnie zbudowanym ciałem do szafy.- A może mała próbka
moich umiejętności rozproszy twoje obawy?- ujął w dłonie jego twarz i
zaatakował usta w pożądliwym pocałunku. Tego już było dla chłopaka za wiele,
nadepnął napastnikowi z całej siły na nogę i uderzył go w policzek drapiąc przy
tym i zostawiając głębokie, krwawe rany. Drugi cios zadał przy pomocy magii
odrzucając mężczyznę daleko do tyłu. Wkroczyłem do akcji w tym właśnie
momencie, schwyciłem leżącego na podłodze delikwenta i mocnym kopniakiem
posłałem go na korytarz przez szeroko otwarte drzwi. Zatrzasnąłem je za nim i
zwróciłem w stronę trzęsącego się w kącie Alaina. Cesarz był blady jak ściana,
a jego lewa dłoń cała we krwi.
-Pokaż,
trzeba opatrzyć ranę- odezwałem się cicho, aby nie spłoszyć zdenerwowanego
dzieciaka. Ująłem delikatnie jego dłoń i zacząłem delikatnie wycierać
wyciągniętą z kieszeni chusteczką.
-Nic mi nie
jest, to nie moja krew- odezwał się drżącym głosem.
- Co odbiło
temu fircykowi? Zawsze cię tak molestuje? Trzeba z nim zrobić porządek!
-Zostaw to
mnie. Poradzę sobie. Musiał go ktoś podpuścić, sam by tego nie wymyślił. Nigdy
nie zachowywał się agresywnie- chłopak zrobił dwa kroki próbując dojść do
kanapy, ale zaraz niebezpiecznie się zachwiał i byłby upadł gdybym go nie
złapał za ramiona. Przeżyty szok dawał o sobie znać.
-Spokojnie
Alain, musisz odpocząć. Zaraz zrobię ci jakiegoś drinka na uspokojenie-
pogładziłem go delikatnie po napiętych plecach. Zrobiło mi się go żal. Był taki
wystraszony i roztrzęsiony, a usiłował się ze wszystkich sił opanować. Duma nie
pozwalała mu na okazanie słabości, wobec obcego człowieka, jakim dla niego
przecież byłem. Zawstydzony odwrócił na bok głowę, abym nie widział jego
cierpienia. A potem nagle zrobił coś, co kompletnie wytrąciło mnie z równowagi.
Przytulił się do mnie, objął za szyję i ukrył buzię na mojej piersi. Stałem tam
kompletnie nie wiedząc co robić. Bałem się poruszyć aby zupełnie się nie
rozsypał. Nawet nie wiem kiedy moje ramiona same zamknęły się wokół niego.
Czułem jego drżące, ciepłe ciało i nie potrafiłem go odepchnąć, a przecież to
powinienem był zrobić.
-Pozwól mi,
na chwileczkę. Bardzo tego potrzebuję. Wiem, że mnie nie lubisz. Nie możesz,
mój ojciec uczynił ci tyle złego. Ale ja, ja zawsze cię podziwiałem- szeptał
pełnym bólu głosem. Staliśmy tak przez kilka minut. Zupełnie mnie
sparaliżowało. Nie mogłem poruszyć się, ani przemówić. Moja dusza schowała się
gdzieś w ciemnym kącie i ani myślała stamtąd wyjść. Powoli dzieciak uspokajał
się, oddychał coraz głębiej, jego serduszko wracało do swojego zwykłego rytmu.
Odsunął się ode mnie, ogromnie zażenowany tym co zrobił. Spojrzał na mnie
speszony i uśmiechnął się niepewnie.
- Przepraszam
hrabio, że musiałeś być świadkiem takiej sceny. Postaram się bardziej
skutecznie zająć swoją rodziną i dziękuję za zrozumienie. Jakoś ci to
wynagrodzę.
-Nie ma za
co wasza wysokość. Można powiedzieć, że cała przyjemność po mojej stronie.
Trzymanie kogoś tak słodkiego w ramionach jest nagrodą samą w sobie. Nie musisz
robić nic więcej- posłałem nu szelmowski uśmieszek- Poza tym i tak jesteś mi
winny przysługę za przegrany zakład- widziałem jak jego twarz pod wpływem moich
słów pokrywa się zdradliwym rumieńcem. Spuścił oczy nie mając odwagi na mnie
spojrzeć.
-To była
tylko chwila słabości, więc nie musisz się tak szczerzyć- prychnął na mnie niczym
rozzłoszczony kociak.
- Nie mam
nic przeciwko, możesz padać w moje ramiona ile razy zechcesz. Ale gdybyś chciał
czegoś więcej to musiałbym się zastanowić. Wiesz nie oddaję się byle komu-
drażniłem się z nim, z wielkim zadowoleniem obserwując jak nadyma się coraz
bardziej. Widać było, że szybko wraca do siebie.
-Nie wiem
jak to robisz hrabio, ale denerwujesz mnie samym swoim widokiem. Mieszkanie z
tobą pod jednym dachem będzie dla mnie wielką szkołą świętej cierpliwości.
- Ja myślę,
że problem tkwi gdzie indziej. Masz blisko siebie takie ciacho jak ja i nie
możesz go spróbować. To powoduje u ciebie drażliwość i wybuchy złego humoru.
Nie dziwię ci się. Nie codziennie spotyka się taki wspaniały okaz mężczyzny jak
ja- podniosłem dumnie głowę i napiąłem mięśnie.
- O tak
jesteś taki męski, wprost bombardujesz testosteronem- zaczął chichotać Alain nie mogąc się uspokoić- Jesteś
najbardziej samczym samcem jakiego znam.
- Nie
rozumiem co wydaje ci się takie zabawne. Ale to miło, że przyznałeś mi rację
wasza wysokość. Nie ma to jak poparcie władzy- odparłem nieco urażony jego
zachowaniem.
…………………………………………………………………………………………………………………………..
Podczas
kolacji opowiedziałem siostrze całą historię pomijając niektóre szczegóły. Była ogromnie oburzona
zachowaniem księcia Velana. Sam też nie mogłem uspokoić rozszalałych nerwów.
Postanowiłem więc zażyć relaksującej przechadzki przed snem. Inaczej czeka mnie
niespokojna, pełna koszmarów noc. Zapadł już zmierzch. Wspaniałe pałacowe
ogrody oświetlone były małymi zielonymi latarenkami. Przyjemnie spacerowało się
wygodnymi, szerokimi alejkami. Wzdłuż ścieżek rosły wysokie krzewy całe pokryte
słodko pachnącymi kwiatami. Doszedłem do jakiejś nieznanej mi części ogrodu.
Przed niewielką bramką na ławeczce, siedział malutki staruszek i pykał wonną
fajeczkę. Przystanąłem ponieważ jego twarz wydała mi się znajoma. Podniósł siwą
głowę i spojrzał na mnie z serdecznym uśmiechem.
- Mały
Andre, jeśli mnie nie mylą moje stare oczy. Tak się cieszę że cię widzę w dobry
zdrowiu.
-Tak to ja,
ochmistrzu Janiso. Widzę, że jest pan już na zasłużonej emeryturze- nareszcie
go rozpoznałem.
- Tak
dziecko, przyszedłeś zobaczyć grób
Karela? Jest tam w tym ogrodzie- wskazał na małą bramkę. Nikomu jednak oprócz
rodziny nie wolno tam wchodzić. To rozkaz cesarza.
- Boją się,
że ktoś po śmierci ukręci draniowi łeb?- zapytałem z tłumionym gniewem.
- Widzę, że
nadal gnębią cię demony przeszłości. Cokolwiek było między wami pamiętaj, że to
był chory człowiek. Byłeś chyba jedyną osobą, którą darzył jakimkolwiek
uczuciem i pierwszą, której choć trochę zaufał.
-Bredzisz
starcze! Gdyby trochę dłużej pożył, zabiłby mnie na pewno.
-Tak, bo
myślał, że jesteś zdrajcą! Twój uczynek zmącił resztki zdrowego rozsądku jakie
posiadał. Całkowicie pogrążył się w szaleństwie. Już wcześniej przed waszym
ślubem był niezrównoważony. Bywał okrutny i nieprzewidywalny. Pomyśl Andre,
jego rodzina doskonale o tym wiedziała. Ktokolwiek chciał was rozdzielić
postąpił bardzo sprytnie, a całą winą obarczył ciebie. Jego już nie ma. Daj mu
odejść w spokoju. Przestań się zadręczać. Zacznij żyć własnym życiem, bo
skończysz tak jak on.
-Nie chcę
tego dalej słuchać- wstałem gwałtownie z ławki.
- Andre
zaczekaj, masz tu klucz do tego ogrodu. Idź tam jeśli chcesz i spróbuj odnaleźć
spokój dla swojej umęczonej duszy-
włożył mi go do kieszeni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz