piątek, 11 maja 2012

Rozdział 14


Wróciłem do domu ogromnie zamyślony. Ten chłopak mnie zaintrygował. Jest zupełnie inny niż sobie wyobrażałem. Patrzył na mnie tak poważnie, tymi swoimi pięknymi oczami. Zareagował też zupełnie nie tak, jak się spodziewałem. Rozbroił mnie swoją szczerością i niewinnością. Tak bezbronnie wyglądał kiedy opowiadał o swoich relacjach z ojcem.-Stop Andre! Pozwalasz sobą manipulować! Czy nie zauważyłeś jak Alain świetnie panuje nad sobą? Wodzi za nos cały dwór. Wszyscy uwierzyli w jego seksualną oziębłość, a to przecież wytrawni, doświadczeni gracze. Dzieciak usiłuje cię zwieść stosując stare sztuczki. Nie daj się!  Czyż Karel nie był dla ciebie na początki słodki? Czy nie opatrywał twoich ran? Nie bądź głupcem!- Takie i inne podobne myśli kołatały się po mojej biednej głowie. Kiedy wszedłem do sypialni Ilza już na mnie czekała.
- I jak było opowiadaj?- zapytała niecierpliwie.
- Dość dziwnie- zrelacjonowałem jej przebieg mojej wizyty u cesarza oczywiście nie wspominając ani słowa, o naszym małym zakładzie. Gdybym jej powiedział co się stało, miałaby powód do nabijania się ze mnie przez najbliższy miesiąc.
- No tak, rzeczywiście ten chłopak jest bardzo tajemniczy. Nie ma na razie się czym przejmować. Jutro przeprowadzimy się do pałacu i rozpoczniemy prawdziwe śledztwo. Proponuję też odbyć wycieczkę na wieś i przepytać tego wygnanego lokaja.
- W porządku. Rano przewozimy graty, a następnego dnia praca w terenie. I dziękuję za informacje, przydały się- uśmiechnąłem się do dziewczyny z wdzięcznością.
-Zawsze do usług- pomachała mi na pożegnanie i wyszła z pokoju.
………………………………………………………………………………………………………………………..
Ilza nie znała litości, brutalnie ściągnęła mnie z łóżka zaraz po wschodzie słońca. Zdarła ze mnie cieplutką kołderkę i wrzasnęła mi wprost do ucha..
- Wstawaj pięknisiu, koniec wylegiwania się. Podobno przydzielono nam apartament w pobliżu pokoi samego cesarza. Twój zielonooki elf dobrze o nas zadbał. Chce cię mieć blisko. Hihi.. Czy to coś ci mówi?
-Skąd u ciebie taki dobry humorek o świcie? To nienormalne- rzuciłem zgryźliwie, spełznąłem z łóżka i powlokłem się do łazienki przeraźliwie ziewając. Po wypiciu kilku filiżanek kawy odzyskałem wigor i rzuciłem się w wir pracy. Po kilku godzinach wytężonych wysiłków byliśmy już zainstalowani w nowym apartamencie. Ilza zajęła się układaniem swojej garderoby w szafie, a ja postanowiłem trochę pozwiedzać. W którymś momencie musiałem chyba źle skręcić, bo kompletnie się zgubiłem w labiryncie korytarzy. Kiedy tak błądziłem szukając drogi, moją uwagę ściągnęła prowadzona dość głośno rozmowa. Zaintrygowany, cicho uchyliłem drzwi, zza których dobiegała. I jakież było moje zdumienie, gdy w sprzeczających się osobach rozpoznałem cesarza i jego wuja Velana. Byli tak zajęci sobą, że zupełnie nie zauważyli mojej obecności.
- Alain, zupełnie cię nie rozumiem. Moja propozycja jest bardzo korzystna dla nas obojga. Jeśli się zgodzisz twoja matka i reszta dworu dadzą ci wreszcie spokój- tłumaczył łagodnym tonem mężczyzna zbliżając się coraz bardziej do cesarza.
- Nie mam zamiaru ulec ani tobie, ani im.  Więc możesz darować sobie tą przemowę- Alain cofał się przed nim do tyłu, aż natrafił na przeszkodę w postaci komody. Zatrzymał się nie mając już pola manewru.
- Ależ mój piękny, przemyśl jeszcze to sobie. Zadbam o ciebie i nie będziesz musiał o nic się martwić- mężczyzna wyciągnął rękę i pogładził chłopaka po policzku. Zaczął przypierać go swoim potężnie zbudowanym ciałem do szafy.- A może mała próbka moich umiejętności rozproszy twoje obawy?- ujął w dłonie jego twarz i zaatakował usta w pożądliwym pocałunku. Tego już było dla chłopaka za wiele, nadepnął napastnikowi z całej siły na nogę i uderzył go w policzek drapiąc przy tym i zostawiając głębokie, krwawe rany. Drugi cios zadał przy pomocy magii odrzucając mężczyznę daleko do tyłu. Wkroczyłem do akcji w tym właśnie momencie, schwyciłem leżącego na podłodze delikwenta i mocnym kopniakiem posłałem go na korytarz przez szeroko otwarte drzwi. Zatrzasnąłem je za nim i zwróciłem w stronę trzęsącego się w kącie Alaina. Cesarz był blady jak ściana, a  jego lewa dłoń cała we krwi.
-Pokaż, trzeba opatrzyć ranę- odezwałem się cicho, aby nie spłoszyć zdenerwowanego dzieciaka. Ująłem delikatnie jego dłoń i zacząłem delikatnie wycierać wyciągniętą z kieszeni chusteczką.
-Nic mi nie jest, to nie moja krew- odezwał się drżącym głosem.
- Co odbiło temu fircykowi? Zawsze cię tak molestuje? Trzeba z nim zrobić porządek!
-Zostaw to mnie. Poradzę sobie. Musiał go ktoś podpuścić, sam by tego nie wymyślił. Nigdy nie zachowywał się agresywnie- chłopak zrobił dwa kroki próbując dojść do kanapy, ale zaraz niebezpiecznie się zachwiał i byłby upadł gdybym go nie złapał za ramiona. Przeżyty szok dawał o sobie znać.
-Spokojnie Alain, musisz odpocząć. Zaraz zrobię ci jakiegoś drinka na uspokojenie- pogładziłem go delikatnie po napiętych plecach. Zrobiło mi się go żal. Był taki wystraszony i roztrzęsiony, a usiłował się ze wszystkich sił opanować. Duma nie pozwalała mu na okazanie słabości, wobec obcego człowieka, jakim dla niego przecież byłem. Zawstydzony odwrócił na bok głowę, abym nie widział jego cierpienia. A potem nagle zrobił coś, co kompletnie wytrąciło mnie z równowagi. Przytulił się do mnie, objął za szyję i ukrył buzię na mojej piersi. Stałem tam kompletnie nie wiedząc co robić. Bałem się poruszyć aby zupełnie się nie rozsypał. Nawet nie wiem kiedy moje ramiona same zamknęły się wokół niego. Czułem jego drżące, ciepłe ciało i nie potrafiłem go odepchnąć, a przecież to powinienem był zrobić.
-Pozwól mi, na chwileczkę. Bardzo tego potrzebuję. Wiem, że mnie nie lubisz. Nie możesz, mój ojciec uczynił ci tyle złego. Ale ja, ja zawsze cię podziwiałem- szeptał pełnym bólu głosem. Staliśmy tak przez kilka minut. Zupełnie mnie sparaliżowało. Nie mogłem poruszyć się, ani przemówić. Moja dusza schowała się gdzieś w ciemnym kącie i ani myślała stamtąd wyjść. Powoli dzieciak uspokajał się, oddychał coraz głębiej, jego serduszko wracało do swojego zwykłego rytmu. Odsunął się ode mnie, ogromnie zażenowany tym co zrobił. Spojrzał na mnie speszony i uśmiechnął się niepewnie.
- Przepraszam hrabio, że musiałeś być świadkiem takiej sceny. Postaram się bardziej skutecznie zająć swoją rodziną i dziękuję za zrozumienie. Jakoś ci to wynagrodzę.
-Nie ma za co wasza wysokość. Można powiedzieć, że cała przyjemność po mojej stronie. Trzymanie kogoś tak słodkiego w ramionach jest nagrodą samą w sobie. Nie musisz robić nic więcej- posłałem nu szelmowski uśmieszek- Poza tym i tak jesteś mi winny przysługę za przegrany zakład- widziałem jak jego twarz pod wpływem moich słów pokrywa się zdradliwym rumieńcem. Spuścił oczy nie mając odwagi na mnie spojrzeć.
-To była tylko chwila słabości, więc nie musisz się tak szczerzyć- prychnął na mnie niczym rozzłoszczony kociak.
- Nie mam nic przeciwko, możesz padać w moje ramiona ile razy zechcesz. Ale gdybyś chciał czegoś więcej to musiałbym się zastanowić. Wiesz nie oddaję się byle komu- drażniłem się z nim, z wielkim zadowoleniem obserwując jak nadyma się coraz bardziej. Widać było, że szybko wraca do siebie.
-Nie wiem jak to robisz hrabio, ale denerwujesz mnie samym swoim widokiem. Mieszkanie z tobą pod jednym dachem będzie dla mnie wielką szkołą świętej cierpliwości.
- Ja myślę, że problem tkwi gdzie indziej. Masz blisko siebie takie ciacho jak ja i nie możesz go spróbować. To powoduje u ciebie drażliwość i wybuchy złego humoru. Nie dziwię ci się. Nie codziennie spotyka się taki wspaniały okaz mężczyzny jak ja- podniosłem dumnie głowę i napiąłem mięśnie.
- O tak jesteś taki męski, wprost bombardujesz testosteronem- zaczął  chichotać Alain nie mogąc się uspokoić- Jesteś najbardziej samczym samcem jakiego znam.
- Nie rozumiem co wydaje ci się takie zabawne. Ale to miło, że przyznałeś mi rację wasza wysokość. Nie ma to jak poparcie władzy- odparłem nieco urażony jego zachowaniem.
…………………………………………………………………………………………………………………………..
Podczas kolacji opowiedziałem siostrze całą historię pomijając  niektóre szczegóły. Była ogromnie oburzona zachowaniem księcia Velana. Sam też nie mogłem uspokoić rozszalałych nerwów. Postanowiłem więc zażyć relaksującej przechadzki przed snem. Inaczej czeka mnie niespokojna, pełna koszmarów noc. Zapadł już zmierzch. Wspaniałe pałacowe ogrody oświetlone były małymi zielonymi latarenkami. Przyjemnie spacerowało się wygodnymi, szerokimi alejkami. Wzdłuż ścieżek rosły wysokie krzewy całe pokryte słodko pachnącymi kwiatami. Doszedłem do jakiejś nieznanej mi części ogrodu. Przed niewielką bramką na ławeczce, siedział malutki staruszek i pykał wonną fajeczkę. Przystanąłem ponieważ jego twarz wydała mi się znajoma. Podniósł siwą głowę i spojrzał na mnie z serdecznym uśmiechem.
- Mały Andre, jeśli mnie nie mylą moje stare oczy. Tak się cieszę że cię widzę w dobry zdrowiu.
-Tak to ja, ochmistrzu Janiso. Widzę, że jest pan już na zasłużonej emeryturze- nareszcie go rozpoznałem.
- Tak dziecko, przyszedłeś zobaczyć  grób Karela? Jest tam w tym ogrodzie- wskazał na małą bramkę. Nikomu jednak oprócz rodziny nie wolno tam wchodzić. To rozkaz cesarza.
- Boją się, że ktoś po śmierci ukręci draniowi łeb?- zapytałem z tłumionym gniewem.
- Widzę, że nadal gnębią cię demony przeszłości. Cokolwiek było między wami pamiętaj, że to był chory człowiek. Byłeś chyba jedyną osobą, którą darzył jakimkolwiek uczuciem i pierwszą, której choć trochę zaufał.
-Bredzisz starcze! Gdyby trochę dłużej pożył, zabiłby mnie na pewno.
-Tak, bo myślał, że jesteś zdrajcą! Twój uczynek zmącił resztki zdrowego rozsądku jakie posiadał. Całkowicie pogrążył się w szaleństwie. Już wcześniej przed waszym ślubem był niezrównoważony. Bywał okrutny i nieprzewidywalny. Pomyśl Andre, jego rodzina doskonale o tym wiedziała. Ktokolwiek chciał was rozdzielić postąpił bardzo sprytnie, a całą winą obarczył ciebie. Jego już nie ma. Daj mu odejść w spokoju. Przestań się zadręczać. Zacznij żyć własnym życiem, bo skończysz tak jak on.
-Nie chcę tego dalej słuchać- wstałem gwałtownie z ławki.
- Andre zaczekaj, masz tu klucz do tego ogrodu. Idź tam jeśli chcesz i spróbuj odnaleźć spokój dla swojej umęczonej  duszy- włożył mi go do kieszeni.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz