piątek, 11 maja 2012

Rozdział 12


Obracałem w dłoni dużą, białą kopertę zamkniętą pieczęcią z herbem mojej matki. Czego mogła chcieć ode mnie kobieta, która nigdy nie okazała mi nawet odrobiny uczucia? Do tej pory moje cierpienie było jej najzupełniej obojętne. Pewnie przed śmiercią ruszyło ją sumienie i zapragnęła przebaczenia. W końcu zebrałem się na odwagę i zacząłem czytać. Z każdym następnym przeczytanym słowem moja krew burzyła się coraz bardziej. Zawsze myślałem, że wina leży całkowicie po stronie ojca. To on w naszej rodzinie zawsze był tym złym. Jakże się myliłem. Teraz zaczynałem powoli rozumieć jego stosunek do mnie. Nie żebym usprawiedliwiał znęcanie się nad bezbronnym dzieckiem jakim wtedy byłem. Istniały jednak okoliczności łagodzące, które tłumaczyły jego okrutne postępowanie wobec mnie.

Drogi Synu
Nie wiem, czy mam jeszcze prawo tak się do ciebie zwracać. Popełniłam w swoim życiu dużo błędów i obawiam się, że za większość z nich ty zapłaciłeś najwyższą cenę. Nie spodziewałam się, że choroba tak szybko pozbawi mnie sił. Bardzo chciałam się z tobą spotkać przed śmiercią. Jeśli jednak czytasz ten list to znaczy, że mi się nie udało. Mam ci wiele do wyjaśnienia. Po pierwsze…
 Natt da Silva nie jest twoim ojcem. Byłam już jego żoną od kilku lat kiedy poznałam Sewera Harash- Andrum pana Twierdzy Szkarłatnego Mroku. Zakochałam się w nim bez pamięci, a owocem tej miłości jesteś ty. Niestety zginą w katastrofie zanim zdążyłam mu powiedzieć o twoim istnieniu. Bałam się nędzy i nie wiedziałam jak przyjęła by mnie rodzina Sewera, dlatego nie zdecydowałam się odejść od Natta. Kiedy wyznałam mężowi  prawdę zgodził się dać ci swoje nazwisko pod warunkiem, że będę milczała i nikt nigdy nie dowie się o mojej zdradzie. Nie chciał, aby jego rodzina została okryta niesławą. Niestety nigdy nie wybaczył mi mojego postępku i w efekcie mścił się na tobie za moje winy.
Po drugie….
Jesteś jedynym spadkobiercą hrabiego Harash- Andrum i masz prawo do spadku. Twierdza powinna należeć do ciebie. Dowiedziałam się, że wystarczy przejść jakiś test krwi i nikt z jego rodu nie wystąpi przeciwko tobie. Będziesz wolny, bogaty i nikt nie będzie ci już rozkazywał. Może choć w ten sposób zmażę swoje grzechy wobec ciebie. Nigdy nie wierzyłam w plotki, które rozpowiadał o tobie dwór cesarski. Znam cię. Nie byłbyś zdolny do zdrady i zbrodni. Skorzystaj z tych pieniędzy i udowodnij swoją niewinność. Zmyj hańbę ze swojego nazwiska. Ukaż winnych tej ohydnej intrygi. I nie myśl o mnie źle. Byłam tylko słabą kobietą spragnioną miłości. Wychowana w bogactwie nie umiałabym żyć w niedostatku i wstydzie. Wybacz mi jeśli potrafisz. Ty jesteś inny. Bardzo podobny do swego ojca. Gdyby on żył, wszystko potoczyło by się inaczej.
                                                                                           Sarena da Silva

 Po przeczytaniu tego listu długo siedziałem jak skamieniały. Nie wiedziałem co o tym wszystkim myśleć. Gdzieś na odległej planecie żyją jacyś moi krewni, których na oczy nie widziałem. Wielkim wysiłkiem woli podniosłem się z fotela i udałem się do swojej starej sypialni. Byłem kompletnie zaszokowany tym co napisała mi matka. Muszę odpocząć i wszystko przemyśleć. Rano zdecyduję co począć dalej.
Obudziłem się bladym świtem i podjąłem decyzję, której nie żałuję do dzisiaj choć upłynęło już parę lat od tamtego czasu. Tak jak poradziła mi moja matka pojechałem do Twierdzy. Nie miałem przecież nic do stracenia. Okazało się, że po tragicznej śmierci hrabiego, w zamku została tylko jego leciwa ciotka Suzana, która przyjęła mnie z otwartymi ramionami. Bez trudu przeszedłem testy krwi. Zamieszkałem w Twierdzy i po roku sprowadziłem do siebie swoją ukochaną siostrę Ilzę. Byłem teraz hrabią Harash- Andrum. Żyliśmy w spokoju przez kilka lat z dala od zgiełku wielkiego świata. Całej naszej trójce bardzo to odpowiadało. Nie myślcie że przez ten czas żyłem w celibacie. Miałem wielu kochanków. Sam ich wybierałem i zazwyczaj porzucałem po jednej nocy. Żaden nie zapalił w mojej duszy najmniejszego nawet płomyczka. Nie było gdzie, tam gdzie kiedyś biło gorące serce teraz były tylko ruiny i zgliszcza.  Nie potrafiłem zapomnieć  o tego co mnie spotkało. Co noc budziłem się z krzykiem zlany zimnym potem. Każdego dnia widziałem we śnie pochyloną nade mną okrutną twarz Karela.Wiedziałem, że prędzej czy później nadarzy się okazja do zemsty i dowiedzenia się kto stoi za wszystkimi nieszczęściami, których doświadczyłem.
 Powoli coraz lepiej poznawałem mój nowy dom. Szybko się przekonałem, że w swoim ręku mam skarb, z którego istnienia nikt nie zdaje sobie sprawy. Niesamowitą kartę przetargową, która w przyszłości bardzo mi się przyda. Zamek potrafił czynić istne cuda, ale najważniejszą jego umiejętnością było tworzenie potężnych barier, których nikt nie był w stanie sforsować. I to właśnie zamierzałem wykorzystać, aby dostać się do cesarskiego pałacu. Wystarczyło tylko uzbroić się w cierpliwość.
…………………………………………………………………………………………………………………………
Siedziałem właśnie w gabinecie i czytałem jedno z tych długich, nudnych sprawozdań, którymi tak chętnie zasypywali mnie moi zarządcy, gdy do pokoju wpadła Ilza . Zarumieniona na twarzy z podniecenia, z rozczochranymi od biegu włosami  przedstawiała naprawdę komiczny widok.
-Co się stało skrzaciku? Pali się gdzieś?- zapytałem .
-Och, mamy gości! Wystrojeni jak na bal, złoto aż z nich kapie. Nadęci jak pawie i tak zadzierają nosa, że ledwo raczyli mi powiedzieć kim są. To dwaj posłańcy z cesarskiego dworu. Mają do ciebie jakieś listy od samego władcy.
-Masz na myśli tego dzieciaka zasiadającego teraz na tronie Sheridanu, czy jego pokręconego wuja, który jeszcze do niedawna rządził w jego imieniu państwem?
-Nie mam pojęcia, idą tu.Za chwilę się przekonamy.
-Usiądź spokojnie i postaraj się chociaż sprawiać wrażenie, że jesteś damą!
- E tam. To łatwizna- Ilza podniosła dumnie głowę, wydeła pogardliwie usteczka i złożyła ręce na kolanach w pozycji modlitewnej.-Tak dobrze?
-Oczywiście głuptasku- uśmiechnąłem się do niej. Po chwili drzwi otwarły się i stanął w nich mój lokaj anonsując przybyszy.
- Pan Antonio Warez i Marko Lines proszą o posłuchanie- wrzasnął tak donośnym głosem, aż obaj mężczyźni podskoczyli  zaskoczeni ze strachu. Był biedaczek nieco głuchawy i leciwy. Nieraz miałem niezłą zabawę jak przedstawiał gości.
-Wejdzie panowie i powiedzcie z czym przychodzicie- celowo nie kazałem im usiąść i od razu przystąpiłem do rzeczy. Niech nie myślą, że ich dworskie, pełne pogardy miny na coś się tu zdadzą.
- Mamy do ciebie listy panie, od cesarza- wyższy z nich podszedł do biurka i podał mi dokumenty. Przeczytałem je pobieżnie w ich obecności.
-Widzę, że naprawdę macie poważne problemy. Sytuacja musi być krytyczna skoro cesarz zwraca się właśnie do mnie z taką prośbą.
- Tak panie. Ostatnio na granicach bardzo źle się dzieje. Nasi żołnierze nie panują już nad sytuacją. Napadów i rabunków jest tak wiele, że większość szlaków handlowych jest nieprzejezdna. Cesarz przeglądał niedawno stare zapiski i natrafił na informację o barierach, które potrafi tworzyć twój zamek. Chce z tobą przedyskutować tę sprawę.
- Nie brzydzi was, że chcecie podać rękę komuś, kogo sami wygnaliście z piętnem hańby na czole?!
-To stara sprawa, panie. Kto by w takiej sytuacji patrzył na takie rzeczy. Zginęło już tysiące ludzi. Jeśli możesz nam tylko pomóc to jest ważniejsze niż jakieś dawne waśnie-ukłonił się mężczyzna.-Nasz nowy cesarz sprawy państwowe stawia ponad prywatnymi.
-Dobrze, zastanowię się i jutro dam wam odpowiedź- odprawiłem ich ruchem dłoni i ponownie zacząłem analizować listy.
-Co o tym myślisz Ilzo?
- To samo co ty. Twój czas nadszedł. Masz okazję pojechać do stolicy nie wzbudzając podejrzeń. Powinieneś z tego skorzystać.
-Pojedziesz ze mną skrzaciku? To może być niebezpieczne!
- Idę się pakować. Pokażmy tym durniom na co nas stać braciszku- dziewczyna okręciła się na pięcie i pobiegła do drzwi.
I w końcu nadszedł długo oczekiwany czas zemsty. Zapomniałem tylko o starym przysłowiu, że jest ona ,,bronią obosieczną’’. Ale wtedy o tym nie wiedziałem. Liczyło się tylko, że mogę zacząć wreszcie działać.
…………………………………………………………………………………………………………………………
Kiedy przybyliśmy z Ilzą do stoicy wynajęliśmy stojącą na uboczu wygodną willę z dużym pięknym ogrodem. To miejsce bardzo się nam spodobało. Niestety jeśli chciałem dowiedzieć się czegoś ciekawego na swój temat, musieliśmy jakoś wkręcić się do pałacu. W wyznaczony dzień wystroiłem się jak najlepiej umiałem i ruszyłem do zamku na oficjalną audiencję. Będę miał dzisiaj okazję poznać nowego cesarza, którym został jedyny syn Karela- Alain. Stałem pod drzwiami i czekałem, aż zapowiedzą moje nazwisko. Odetchnąłem kilka razy głęboko by uspokoić swoje  bijące niespokojnie serce. Pierwszy raz od wielu lat będę miał okazję spojrzeć w oczy ludziom którzy mnie zdradzili. Wiedziałem, że w sali tronowej zebrał się prawie cały dwór. Wszyscy byli pewnie ciekawi jak też wygląda teraz niesławny hrabia Harash -Andrum. Pogrążony w swoich myślach nawet nie zauważyłem jak drzwi się otwarły i droga stanęła przede mną otworem. Zacząłem iść po  szerokim czerwonym dywanie w stronę widniejącego na jego końcu wysokiego tronu. Dworzanie po obu stronach ustawili się w szpaler. Zewsząd dobiegały mnie pogardliwe prychnięcia i gorączkowe szepty. Nie byłem tutaj mile widziany. Nie spodziewałem się zresztą niczego innego. Ciekawe jak wiele mają na sumieniu otaczający mnie ludzie? Ilu z nich przeraziło moje przybycie? Kto będzie się chciał mnie szybko pozbyć? Takie pytania krążyły w mojej skołatanej głowie kiedy podążałem na spotkanie cesarza. Kiedy doszedłem na miejsce pochyliłem się w ceremonialnym ukłonie i uklęknąłem nie podnosząc wzroku. Przed nos została mi podetknięta smukła, delikatna chłopięca ręka. Ująłem ją delikatnie i pocałowałem w starożytnym geście szacunku i poddaństwa.- Ciekawe czy gdybym ją ugryzł to popłynęła by czerwona czy błękitna krew-przemknęło mi przez myśli. Zaciekawiony spojrzałem w górę i na chwilę oniemiałem. Cała krew odpłynęła z mojej twarzy. Przed sobą miałem młodszą i delikatniejszą wersję Karela. Przede mną stał młodziutki, śliczny, średniego wzrostu mężczyzna o zgrabnej sylwetce akrobaty i jasnych, długich, patynowych włosach. Trzymał wysoko swoją dumną, piękną głowę, a z trójkątnej drobnej buzi patrzyły na mnie wielkie, szmaragdowe oczy jego matki.
- Myślę, że tradycji stała się zadość. Pozwól hrabio, że przywitam cię na dworze i zaproszę na wieczór do moich prywatnych komnat. Mamy wiele do omówienia. Aha i jeszcze jedna ważna sprawa- i tu spojrzał groźnie na otaczających go dworzan.- Kwestię przeszłości pozostawiamy za sobą, a skoro mogłem zrobić to ja , myślę, że inni też się dostosują- ze zdumieniem stwierdziłem, że nikt nie odważył się zaprotestować. Czyżby ten chłopak cieszył się na dworze większym szacunkiem i posłuchem niż jego ojciec? Musi mieć twardy charakter i żelazną wolę, aby tak nimi dyrygować. Skoro tak sobie dobrze radzi pewnie jest też bardzo inteligentny. To dobrze. Będę miał w nim godnego siebie przeciwnika.
- Dziękuję wasza wysokość. Nie spodziewałem się tak uprzejmego przyjęcia. Ale w potrzebie tonący nawet brzytwy się chwyta-spojrzałem na niego ironicznie- Oczywiście mam nadzieję, że dojdziemy do porozumienia- ująłem ponownie jego dłoń i zniżając się w pożegnalnym ukłonie łagodnie ją pocałowałem, ale tak, aby odczuł cały kształt moich ust- zobaczyłem jak na jego blade policzki wpełza delikatny rumieniec. Widziałem jak się zmieszał, ale już po sekundzie opanował się i skinął mi grzecznie głową.-Czyżbym miał do czynienia z niewinnym dzieckiem? Nie, to niemożliwe! Przebywając całe życie na dworze nie mógł ochronić swojej duszy. Na pewno jego sumienie kryje sporo brudnych grzeszków. Wkrótce się przekonam z kim mam do czynienia. Syn Karela z pewnością nie jest lepszy niż on sam. Może tylko lepiej potrafi udawać szlachetnego władcę Sheridanu. Widać było że po mistrzowsku panuje nad mimiką swojej twarzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz