Obracałem w
dłoni dużą, białą kopertę zamkniętą pieczęcią z herbem mojej matki. Czego mogła
chcieć ode mnie kobieta, która nigdy nie okazała mi nawet odrobiny uczucia? Do
tej pory moje cierpienie było jej najzupełniej obojętne. Pewnie przed śmiercią
ruszyło ją sumienie i zapragnęła przebaczenia. W końcu zebrałem się na odwagę i
zacząłem czytać. Z każdym następnym przeczytanym słowem moja krew burzyła się
coraz bardziej. Zawsze myślałem, że wina leży całkowicie po stronie ojca. To on
w naszej rodzinie zawsze był tym złym. Jakże się myliłem. Teraz zaczynałem
powoli rozumieć jego stosunek do mnie. Nie żebym usprawiedliwiał znęcanie się
nad bezbronnym dzieckiem jakim wtedy byłem. Istniały jednak okoliczności
łagodzące, które tłumaczyły jego okrutne postępowanie wobec mnie.
Drogi Synu
Nie wiem, czy mam jeszcze prawo tak
się do ciebie zwracać. Popełniłam w swoim życiu dużo błędów i obawiam się, że
za większość z nich ty zapłaciłeś najwyższą cenę. Nie spodziewałam się, że
choroba tak szybko pozbawi mnie sił. Bardzo chciałam się z tobą spotkać przed
śmiercią. Jeśli jednak czytasz ten list to znaczy, że mi się nie udało. Mam ci
wiele do wyjaśnienia. Po pierwsze…
Natt da Silva nie jest twoim ojcem. Byłam już
jego żoną od kilku lat kiedy poznałam Sewera Harash- Andrum pana Twierdzy
Szkarłatnego Mroku. Zakochałam się w nim bez pamięci, a owocem tej miłości
jesteś ty. Niestety zginą w katastrofie zanim zdążyłam mu powiedzieć o twoim
istnieniu. Bałam się nędzy i nie wiedziałam jak przyjęła by mnie rodzina
Sewera, dlatego nie zdecydowałam się odejść od Natta. Kiedy wyznałam mężowi prawdę zgodził się dać ci swoje nazwisko pod
warunkiem, że będę milczała i nikt nigdy nie dowie się o mojej zdradzie. Nie
chciał, aby jego rodzina została okryta niesławą. Niestety nigdy nie wybaczył
mi mojego postępku i w efekcie mścił się na tobie za moje winy.
Po drugie….
Jesteś jedynym spadkobiercą hrabiego Harash-
Andrum i masz prawo do spadku. Twierdza powinna należeć do ciebie. Dowiedziałam
się, że wystarczy przejść jakiś test krwi i nikt z jego rodu nie wystąpi
przeciwko tobie. Będziesz wolny, bogaty i nikt nie będzie ci już rozkazywał.
Może choć w ten sposób zmażę swoje grzechy wobec ciebie. Nigdy nie wierzyłam w
plotki, które rozpowiadał o tobie dwór cesarski. Znam cię. Nie byłbyś zdolny do
zdrady i zbrodni. Skorzystaj z tych pieniędzy i udowodnij swoją niewinność.
Zmyj hańbę ze swojego nazwiska. Ukaż winnych tej ohydnej intrygi. I nie myśl o
mnie źle. Byłam tylko słabą kobietą spragnioną miłości. Wychowana w bogactwie
nie umiałabym żyć w niedostatku i wstydzie. Wybacz mi jeśli potrafisz. Ty
jesteś inny. Bardzo podobny do swego ojca. Gdyby on żył, wszystko potoczyło by
się inaczej.
Sarena da Silva
Po przeczytaniu tego listu długo siedziałem
jak skamieniały. Nie wiedziałem co o tym wszystkim myśleć. Gdzieś na odległej
planecie żyją jacyś moi krewni, których na oczy nie widziałem. Wielkim
wysiłkiem woli podniosłem się z fotela i udałem się do swojej starej sypialni.
Byłem kompletnie zaszokowany tym co napisała mi matka. Muszę odpocząć i wszystko
przemyśleć. Rano zdecyduję co począć dalej.
Obudziłem
się bladym świtem i podjąłem decyzję, której nie żałuję do dzisiaj choć
upłynęło już parę lat od tamtego czasu. Tak jak poradziła mi moja matka
pojechałem do Twierdzy. Nie miałem przecież nic do stracenia. Okazało się, że
po tragicznej śmierci hrabiego, w zamku została tylko jego leciwa ciotka
Suzana, która przyjęła mnie z otwartymi ramionami. Bez trudu przeszedłem testy
krwi. Zamieszkałem w Twierdzy i po roku sprowadziłem do siebie swoją ukochaną
siostrę Ilzę. Byłem teraz hrabią Harash- Andrum. Żyliśmy w spokoju przez kilka
lat z dala od zgiełku wielkiego świata. Całej naszej trójce bardzo to
odpowiadało. Nie myślcie że przez ten czas żyłem w celibacie. Miałem wielu
kochanków. Sam ich wybierałem i zazwyczaj porzucałem po jednej nocy. Żaden nie
zapalił w mojej duszy najmniejszego nawet płomyczka. Nie było gdzie, tam gdzie
kiedyś biło gorące serce teraz były tylko ruiny i zgliszcza. Nie potrafiłem zapomnieć o tego co mnie spotkało. Co noc budziłem się
z krzykiem zlany zimnym potem. Każdego dnia widziałem we śnie pochyloną nade
mną okrutną twarz Karela.Wiedziałem, że prędzej czy później nadarzy się okazja
do zemsty i dowiedzenia się kto stoi za wszystkimi nieszczęściami, których
doświadczyłem.
Powoli coraz lepiej poznawałem mój nowy dom.
Szybko się przekonałem, że w swoim ręku mam skarb, z którego istnienia nikt nie
zdaje sobie sprawy. Niesamowitą kartę przetargową, która w przyszłości bardzo
mi się przyda. Zamek potrafił czynić istne cuda, ale najważniejszą jego umiejętnością
było tworzenie potężnych barier, których nikt nie był w stanie sforsować. I to
właśnie zamierzałem wykorzystać, aby dostać się do cesarskiego pałacu. Wystarczyło
tylko uzbroić się w cierpliwość.
…………………………………………………………………………………………………………………………
Siedziałem
właśnie w gabinecie i czytałem jedno z tych długich, nudnych sprawozdań,
którymi tak chętnie zasypywali mnie moi zarządcy, gdy do pokoju wpadła Ilza .
Zarumieniona na twarzy z podniecenia, z rozczochranymi od biegu włosami przedstawiała naprawdę komiczny widok.
-Co się
stało skrzaciku? Pali się gdzieś?- zapytałem .
-Och, mamy
gości! Wystrojeni jak na bal, złoto aż z nich kapie. Nadęci jak pawie i tak
zadzierają nosa, że ledwo raczyli mi powiedzieć kim są. To dwaj posłańcy z
cesarskiego dworu. Mają do ciebie jakieś listy od samego władcy.
-Masz na
myśli tego dzieciaka zasiadającego teraz na tronie Sheridanu, czy jego
pokręconego wuja, który jeszcze do niedawna rządził w jego imieniu państwem?
-Nie mam
pojęcia, idą tu.Za chwilę się przekonamy.
-Usiądź
spokojnie i postaraj się chociaż sprawiać wrażenie, że jesteś damą!
- E tam. To
łatwizna- Ilza podniosła dumnie głowę, wydeła pogardliwie usteczka i złożyła
ręce na kolanach w pozycji modlitewnej.-Tak dobrze?
-Oczywiście
głuptasku- uśmiechnąłem się do niej. Po chwili drzwi otwarły się i stanął w
nich mój lokaj anonsując przybyszy.
- Pan
Antonio Warez i Marko Lines proszą o posłuchanie- wrzasnął tak donośnym głosem,
aż obaj mężczyźni podskoczyli zaskoczeni
ze strachu. Był biedaczek nieco głuchawy i leciwy. Nieraz miałem niezłą zabawę
jak przedstawiał gości.
-Wejdzie
panowie i powiedzcie z czym przychodzicie- celowo nie kazałem im usiąść i od
razu przystąpiłem do rzeczy. Niech nie myślą, że ich dworskie, pełne pogardy miny
na coś się tu zdadzą.
- Mamy do ciebie
listy panie, od cesarza- wyższy z nich podszedł do biurka i podał mi dokumenty.
Przeczytałem je pobieżnie w ich obecności.
-Widzę, że
naprawdę macie poważne problemy. Sytuacja musi być krytyczna skoro cesarz
zwraca się właśnie do mnie z taką prośbą.
- Tak panie.
Ostatnio na granicach bardzo źle się dzieje. Nasi żołnierze nie panują już nad
sytuacją. Napadów i rabunków jest tak wiele, że większość szlaków handlowych
jest nieprzejezdna. Cesarz przeglądał niedawno stare zapiski i natrafił na
informację o barierach, które potrafi tworzyć twój zamek. Chce z tobą
przedyskutować tę sprawę.
- Nie
brzydzi was, że chcecie podać rękę komuś, kogo sami wygnaliście z piętnem hańby
na czole?!
-To stara
sprawa, panie. Kto by w takiej sytuacji patrzył na takie rzeczy. Zginęło już
tysiące ludzi. Jeśli możesz nam tylko pomóc to jest ważniejsze niż jakieś dawne
waśnie-ukłonił się mężczyzna.-Nasz nowy cesarz sprawy państwowe stawia ponad
prywatnymi.
-Dobrze,
zastanowię się i jutro dam wam odpowiedź- odprawiłem ich ruchem dłoni i
ponownie zacząłem analizować listy.
-Co o tym
myślisz Ilzo?
- To samo co
ty. Twój czas nadszedł. Masz okazję pojechać do stolicy nie wzbudzając
podejrzeń. Powinieneś z tego skorzystać.
-Pojedziesz
ze mną skrzaciku? To może być niebezpieczne!
- Idę się
pakować. Pokażmy tym durniom na co nas stać braciszku- dziewczyna okręciła się
na pięcie i pobiegła do drzwi.
I w końcu nadszedł długo oczekiwany
czas zemsty. Zapomniałem tylko o starym przysłowiu, że jest ona ,,bronią
obosieczną’’. Ale wtedy o tym nie wiedziałem. Liczyło się tylko, że mogę zacząć
wreszcie działać.
…………………………………………………………………………………………………………………………
Kiedy
przybyliśmy z Ilzą do stoicy wynajęliśmy stojącą na uboczu wygodną willę z
dużym pięknym ogrodem. To miejsce bardzo się nam spodobało. Niestety jeśli
chciałem dowiedzieć się czegoś ciekawego na swój temat, musieliśmy jakoś
wkręcić się do pałacu. W wyznaczony dzień wystroiłem się jak najlepiej umiałem
i ruszyłem do zamku na oficjalną audiencję. Będę miał dzisiaj okazję poznać
nowego cesarza, którym został jedyny syn Karela- Alain. Stałem pod drzwiami i
czekałem, aż zapowiedzą moje nazwisko. Odetchnąłem kilka razy głęboko by
uspokoić swoje bijące niespokojnie
serce. Pierwszy raz od wielu lat będę miał okazję spojrzeć w oczy ludziom
którzy mnie zdradzili. Wiedziałem, że w sali tronowej zebrał się prawie cały
dwór. Wszyscy byli pewnie ciekawi jak też wygląda teraz niesławny hrabia Harash
-Andrum. Pogrążony w swoich myślach nawet nie zauważyłem jak drzwi się otwarły
i droga stanęła przede mną otworem. Zacząłem iść po szerokim czerwonym dywanie w stronę
widniejącego na jego końcu wysokiego tronu. Dworzanie po obu stronach ustawili
się w szpaler. Zewsząd dobiegały mnie pogardliwe prychnięcia i gorączkowe
szepty. Nie byłem tutaj mile widziany. Nie spodziewałem się zresztą niczego
innego. Ciekawe jak wiele mają na sumieniu otaczający mnie ludzie? Ilu z nich
przeraziło moje przybycie? Kto będzie się chciał mnie szybko pozbyć? Takie
pytania krążyły w mojej skołatanej głowie kiedy podążałem na spotkanie cesarza.
Kiedy doszedłem na miejsce pochyliłem się w ceremonialnym ukłonie i uklęknąłem
nie podnosząc wzroku. Przed nos została mi podetknięta smukła, delikatna
chłopięca ręka. Ująłem ją delikatnie i pocałowałem w starożytnym geście
szacunku i poddaństwa.- Ciekawe czy
gdybym ją ugryzł to popłynęła by czerwona czy błękitna krew-przemknęło mi
przez myśli. Zaciekawiony spojrzałem w górę i na chwilę oniemiałem. Cała krew
odpłynęła z mojej twarzy. Przed sobą miałem młodszą i delikatniejszą wersję
Karela. Przede mną stał młodziutki, śliczny, średniego wzrostu mężczyzna o
zgrabnej sylwetce akrobaty i jasnych, długich, patynowych włosach. Trzymał
wysoko swoją dumną, piękną głowę, a z trójkątnej drobnej buzi patrzyły na mnie
wielkie, szmaragdowe oczy jego matki.
- Myślę, że
tradycji stała się zadość. Pozwól hrabio, że przywitam cię na dworze i zaproszę
na wieczór do moich prywatnych komnat. Mamy wiele do omówienia. Aha i jeszcze
jedna ważna sprawa- i tu spojrzał groźnie na otaczających go dworzan.- Kwestię
przeszłości pozostawiamy za sobą, a skoro mogłem zrobić to ja , myślę, że inni
też się dostosują- ze zdumieniem stwierdziłem, że nikt nie odważył się
zaprotestować. Czyżby ten chłopak cieszył się na dworze większym szacunkiem i
posłuchem niż jego ojciec? Musi mieć twardy charakter i żelazną wolę, aby tak
nimi dyrygować. Skoro tak sobie dobrze radzi pewnie jest też bardzo
inteligentny. To dobrze. Będę miał w nim godnego siebie przeciwnika.
- Dziękuję
wasza wysokość. Nie spodziewałem się tak uprzejmego przyjęcia. Ale w potrzebie
tonący nawet brzytwy się chwyta-spojrzałem na niego ironicznie- Oczywiście mam
nadzieję, że dojdziemy do porozumienia- ująłem ponownie jego dłoń i zniżając
się w pożegnalnym ukłonie łagodnie ją pocałowałem, ale tak, aby odczuł cały
kształt moich ust- zobaczyłem jak na jego blade policzki wpełza delikatny
rumieniec. Widziałem jak się zmieszał, ale już po sekundzie opanował się i
skinął mi grzecznie głową.-Czyżbym miał do czynienia z niewinnym dzieckiem?
Nie, to niemożliwe! Przebywając całe życie na dworze nie mógł ochronić swojej
duszy. Na pewno jego sumienie kryje sporo brudnych grzeszków. Wkrótce się
przekonam z kim mam do czynienia. Syn Karela z pewnością nie jest lepszy niż on
sam. Może tylko lepiej potrafi udawać szlachetnego władcę Sheridanu. Widać było
że po mistrzowsku panuje nad mimiką swojej twarzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz