środa, 16 maja 2012

Rozdział 19


Eh, opisy erotyczne zupełnie mi nie wychodzą. Coś mi tu nie pasuje, tylko nie wiem co? Może wy mi pomożecie?



Pełzłem w kierunku wściekłego Alaina na czworakach, starając się wyglądać jak najbardziej niewinnie. Był tak zaślepiony złością, że nawet nie zauważył, jak znalazłem się u jego stóp. Skoczyłem zwinnie, jak atakująca kobra, chwyciłem go za nogi, powaliłem na trawę i nakryłem, swoim ociekającym brudną wodą, ciałem. Głuptas, był tak zaskoczony, że nie zdążył nawet pisnąć. Po chwili jednak zaczął się wyrywać, głośno przeklinając.
- Andre, ty śmierdzący potworze, wstań ze mnie natychmiast – wrzasnął mi wprost do ucha. Uśmiechnąłem się z zadowoleniem. Właśnie na taką reakcję liczyłem. Jak tylko rozchylił wykrzywione gniewem, słodkie wargi, skorzystałem z okazji i wepchnąłem mu język, aż do samego gardła. Nieprzygotowany na taki atak, otworzył szeroko zielone oczęta, trzepocząc długimi rzęsami. Zacząłem delikatnie pieścić jego usta, a moje dłonie od razu znalazły sobie interesujące zajęcie. Wślizgnęły się, pod mokrą już teraz koszulę Alaina i zaczęły czule gładzić delikatną skórę, posuwając się w górę, aż dotarły do różowych sutków. Kiedy zacisnąłem na nich palce chłopak westchnął i przestał się wyrywać. Zupełnie niespodziewanie natychmiast, zupełnie się poddał, przylgnął do mnie całym ciałem, pojękując cicho pod wpływem moich pieszczot. Złość i gniew zniknęły z jego pięknych oczu, zastąpił je palący głód i pragnienie. Pod wpływem tego spojrzenia, zupełnie straciłem panowanie nad sobą. Ze wszystkich sił chciałem zaspokoić wijącego się pode mną z pożądania chłopaka. Świat wokół nas przestał istnieć. Niestety nie na długo. Kiedy my podaliśmy się namiętności, kompletnie głusi i ślepi na otoczenie, było wczesne popołudnie. Zapomnieliśmy, że park w którym się znajdujemy, był częstym miejscem spacerów dam dworu. Zapamiętale całując chętne usta kochanka, jak przez mgłę usłyszałem czyjeś kroki. W ostatniej chwili zdołałem pochylić głowę tak, aby moje długie włosy zakryły nasze twarze.
- Zobacz Egenio, ta dzisiejsza młodzież nie zna umiaru – dobiegł mnie piskliwy, kobiecy głosik.
- Masz rację moja droga, tarzają się w trawie zupełnie jak zwierzęta, cali brudni i śmierdzący. To ohydne – zaskrzeczała druga.
- Odrażający, powinnyśmy donieść o tym cesarzowi. Trzeba skończyć z tym zdziczeniem obyczajów. To wszystko wina tego hrabiego, daje zły przykład młodym szlachcicom. Słyszałam, że kilka dni temu był w karczmie z  jakimś młodzieńcem, którego tak podobno upił, że zaczął rozbierać się podczas tańca. Musiał go stamtąd zabrać i  na plecach zataszczyć do pałacu.
- To rzeczywiście oburzające. Patrz, jeszcze trochę, a zaczną się parzyć, utyłani w błocie, jak świnie. Chodźmy do jego wysokości. Już on im pokaże, jak należy się zachowywać w pałacu – kroki oddaliły się i mogłem w końcu podnieść głowę. Usiadłem, sadzając sobie na kolanach, ogromnie zażenowanego sytuacją Alaina. Chłopak ukrył zaczerwienioną buzię na mojej piersi.
- Powiedz Andre, jak to się dzieje, że zawsze spotykając się z tobą, wpadam w tarapaty – wymamrotał w moją koszulę. – Gdyby ktoś powiedział mi, że będę się dzisiaj obściskiwał z cuchnącym, jak stado słoni facetem, w środku dnia na trawie, to bym go wysłał do lekarza. Jak ja się teraz dostanę do swoich komnat?
- Nie martw się, jakoś się przekradniemy. Lepiej wyobraź sobie, co by było gdyby nas rozpoznały? Już słyszę te plotki – hrabia o czarnym sercu doprowadza młodego cesarza do zguby, władca traci dziewictwo na oczach dam dworu i tak dalej – nie mogłem się powstrzymać i zacząłem chichotać jak szalony. Alain pokręcił głową, zagryzł usta, usiłując zapanować nad ogarniającą go głupawką, ale nie wytrzymał zbyt długo. Wybuchnął śmiechem trzymając się za brzuch i padł z powrotem na trawnik. Kiedy doszliśmy do siebie zaczęliśmy przekradać się w kierunku zamku. Klucząc po krzakach i najciemniejszych alejkach, aby uniknąć ciekawskich oczu dworzan i służby, po godzinie, dotarliśmy do sypialni Alaina. Cesarz stanął przed lustrem, w swojej eleganckiej garderobie i chwycił się za głowę.
- Całe szczęście, że nikt nas nie widział. Wyglądam, jak jakiś pijany włóczęga z miejskiego parku – odparł patrząc na swoją umazaną mułem twarz, rozczochrane, pełne trawy i patyków włosy i ociekające błockiem pomieszanym z brudną, zielonkawą wodą ubranie. – Mam tylko nadzieję, że ten straszny smród uda się jakoś usunąć, bo dzisiaj wieczorem, mam jeszcze spotkanie z ambasadorem Infernatu.
…………………………………………………………………………
Kiedy wieczorem jadłem kolację z siostrą, ta cały czas pociągała nosem, robiąc przy tym małpie miny. W końcu nie wytrzymałem i wrzasnąłem
- Przestań chrząkać, mów co ci leży na wątrobie. Widzę, że aż cię skręca.
- No wiesz, nie co dzień się słyszy, że dwóch młodzików bzykało się w parku na oczach dystyngowanych dam. Babsztyle były tak oburzone, że napisały jakąś petycję i jutro pójdą z nią do cesarza. Muszę przy tym być i koniecznie zobaczyć minę Alaina, jak przeczyta to pisemko.
- Za dużo przebywasz z tymi plotkarami. Nie rozumiem, co cię tak rozbawiło?
- Nie udawaj braciszku. Co wyście tam wyprawiali, jak sobie poszłam? Na szczęście nikt się nie zorientował kim byliście. Na przyszłość bądźcie ostrożniejsi. Musieliście się obłapiać akurat pod tą fontanną?
- Obrończyni moralności się znalazła! Ty mi lepiej powiedz, czy odnalazłaś nianię Mirelli, o której kiedyś mi mówiłaś?
- Nie zmieniaj tematu cwaniaku. Wiem, gdzie mieszka, jeśli masz czas możemy tam pojechać. To mała wioska 50 kilometrów od stolicy.
- Niańka cesarskiej konkubiny mieszka w takim miejscu? Dziwne. Zazwyczaj osoby, znajdujące się tak blisko władzy, są stosunkowo zamożne. Udajmy się tam od razu, zanim ktoś zorientuje się, że jej szukamy – zebrałem w ciągu kilku minut. Podróż naszym ekskluzywnym poduszkowcem trwała krótko. Po półgodzinie byliśmy na miejscu. Zatrzymaliśmy się przed małym, zaniedbanym domkiem. Wdać było, że właściciel jest bardzo ubogi i nie ma pieniędzy nawet na podstawowe naprawy. Dach się walił, otwarte drzwi krzywo wisiały na zawiasach, tynk odpadał całymi płatami.
- Coś mi się wydaje, że ta kobieta musiała popaść w niełaskę. Ta chałupa jest w strasznym stanie - odezwała się Ilza.
- Lepiej dla nas, będzie bardziej skłonna do rozmowy za odpowiednią sumkę. Mirella, jak widać nie jest zbyt uczuciową osobą. Cokolwiek by się między nimi wydarzyło, to przynajmniej powinna zapewnić godne życie osobie, która ją wychowała. Wejdźmy do środka, tutaj jest o wiele zimniej niż w stolicy – zapukałem do drzwi i wkroczyliśmy wprost do ciepłej, pachnącej świeżym chlebem kuchni. Pomieszczenie było skromne, ale bardzo czyste i przytulne. Za dużym, drewnianym stołem siedziała dwójka dzieci i coś opowiadała z przejęciem stojącej przy piecu kobiecie. Na nasz widok natychmiast zamilkły.
- Z kim mam przyjemność? Ciebie panie poznaję, ale tej dziewczyny nigdy nie widziałam – odezwała się patrząc na nas z niepokojem i przygarniając do siebie dzieci obronnym gestem. Na widok jej matczynej troski coś zakuło mnie w sercu i od razu spuściłem z tonu.
- Proszę nam wybaczyć najście. To moja siostra Ilza. Mam do niej pełne zaufanie. Mamy do pani ważną sprawę – powiedziałem najłagodniej jak umiałem, aby nie wystraszyć kobiety. – Pozwoli pani, że od razu przystąpię do rzeczy. Wiemy, że wiele lat temu, pani Mirella była w ciąży z kochankiem. Chcielibyśmy się dowiedzieć kto to był i gdzie pochowane jest dziecko? Nie pytam z próżnej ciekawości. Chcę, aby ta zbrodniarka, odpowiedziała za swoje przestępstwa! Muszę jednak mieć dowody.
- Nazywam się Katy de Witt, kiedyś znana jako niania Pani Mirelli. Panie hrabio, widzi pan te dzieci, to moje wnuki. Moja córka, była pokojową tej kobiety i sporo o niej wiedziała.  Została otruta, aby nie zdradziła tajemnic swojej pani. Biedaczka spodziewała się tego i się zabezpieczyła. Skradła kilka listów tej damy do jej amanta i schowała je w swojej skrytce. Czytałam je i zawierają rzeczy mogące wstrząsnąć tronem. To bardzo niebezpieczna broń. Jeśli bym je wam dała, nie pożyję długo. Jestem już stara, ale mam jeszcze na wychowaniu tych dwoje urwisów. Nie mogę umrzeć, dopóki ich nie odchowam.
- Pani de Witt Jestem w stanie zabezpieczyć wam przyszłość. Jeżeli zgodzisz się zabrać wnuki i pojechać do mojej twierdzy, nikt tam nie zdoła cię dosięgnąć. Jeśli chcesz możesz pracować na swoje utrzymanie, w zamku jest zawsze sporo pracy, a moja ciotka ucieszy się z kobiecego towarzystwa. Pozwól nam przeczytać te listy i zabierz je ze sobą do mojego domu.
- Wiem, że wiele wycierpiałeś panie i myślę, że mamy wspólnego wroga. Czas się jej pozbyć inaczej dzieci nigdy nie będą bezpieczne – staruszka podeszła do pieca, nacisnęła kilka ozdobnych kafelków. Z cichym szmerem otwarła niewielką skrytkę i wyciągnęła z niej plik listów. Podała je Ilzie, która od razy rzuciła się do czytania. Po kilkunastu minutach ciszy, w czasie których dziewczyna kilkakrotnie zmieniła się na twarzy to blednąc, to znowu czerwieniejąc, podniosła głowę i przekazała mi dokumenty.
- To co tu pisze jest okropne i obawiam się, że wywoła straszną reakcję na dworze. Muszę przyznać, że tego się nie spodziewałam. Alain wpadnie w szał.
- Nie sądzę, aby chłopak tak przejął się miłostkami konkubiny ojca!
- Andre, tu pisze, że Mirella spotykała się z bratem cesarza Velanem i zaszła z nim w ciążę. Oboje ogromnie bali się reakcji szalonego Karela. Wiedzieli, że jest zdolny do wszystkiego. W jednym z listów Velan stwierdza, że brat chyba zaczyna się domyślać wszystkiego. Pomyśl Andre, oni oboje byli przerażeni, na pewno chcieli się go pozbyć. Ty byłeś wtedy w niełasce i łatwo było zwalić całą winę na ciebie. Nie było nikogo, kto by się za tobą wstawił. Cesarz był świetnym jeźdźcem. Nie wierzę, że zdenerwowany zgłupiał do tego stopnia, że wjechał prosto w przepaść. Prawdopodobnie ktoś mu w tym pomógł. Ci dwoje mieli wystarczająco powodów, aby zepchnąć go ze skały.
- Niestety, nigdy im tego nie udowodnimy Ilzo. Możemy za to zachwiać ich pozycją i pozbyć się z dworu. Musimy odnaleźć grób dziecka, pobrać materiał do badania, porównać go z genami Velana i Mirelli. To nie powinno być trudne. Bardzo pani dziękujemy, Katy. Proszę natychmiast się spakować. Zabierzemy panią i dzieci na mój statek, który zawiezie was do Twierdzy Szkarłatnego Mroku.
…………………………………………………………………
Następnego dnia w wielkim holu cesarskiego pałacu, jak co dzień, zebrała się spora grupa dworzan, aby powitać przechodzącego cesarza. Było już tradycją, że jeśli ktoś miał jakąś sprawę, podchodził wtedy do władcy i wręczał mu petycję. Staliśmy z Ilzą w kąciku i czekaliśmy niecierpliwie na swoją kolej. Ku naszemu rozbawieniu, wepchnęła się przed nas rozgadana trójka pań i rzuciła się w kierunku wchodzącego Alaina, podając mu z bardzo poważnymi, wyniosłymi minami jakiś dokument. Ugięły kolana w bardzo niskim ukłonie. Patrzyły z takim nabożeństwem w twarz chłopaka, jakby się do niego modliły. Z pewnością oczekiwały nagrody za swoją czujność.Tymczasem władca zmienił się na twarzy, gwałtownie poczerwieniał i rzucił w nich listem.
- Dlaczego zawracają mi panie głowę głupimi plotkami?
- Ależ wasza wysokość, to wszystko prawda!- odezwała się najśmielsza z nich.
- A skąd pani to wie? Z pewnością, to głupstwa usłyszane od jakiejś przyjaciółki! – popatrzył na nie groźnie cesarz, a pod damami, aż zatrzęsły się ze strachu nogi.
- Wasza wysokość widziałam na własne oczy, jak ten chłopak najpierw pił na umór,  potem rozebrał się prawie do naga w karczmie, w obecności wielu ludzi. Hrabia musiał go wynieść, taki był pijany. To na pewno jego wina, po co przyprowadził takiego dzieciaka do tej speluny? - oburzyła się jedna z nich.
- Chce mi pani powiedzieć – władca uniósł dumnie głowę i spojrzał chłodno na kobietę – że o północy, była pani w karczmie o podejrzanej reputacji, pełnej pijanych, zamroczonych narkotykami mężczyzn! Nie miałem pojęcia, że moje damy dworu odwiedzają takie miejsca. Myślę moje panie, że w najbliższym czasie uważnie się przyjrzę,  jak spędzacie wolny czas – rzucił im nieprzyjazne, pogardliwe spojrzenie, pod którym gwałtownie poczerwieniały, nie wiedząc gdzie mają podziać oczy.
Nie wytrzymałem i parsknąłem razem z Ilzą głośnym śmiechem, a wraz ze mną cały dwór. Cesarz odwrócił w naszą stronę głowę i pogroził nam palcem. – „Milcz, jeśli ci życie miłe’’ – wyczytałem z ruchu jego warg.

piątek, 11 maja 2012

Rozdział 18


Nie chcąc zwracać na nas uwagi i wywoływać skandalu nie miałem wyjścia, musiałem tańczyć tak jak on mi zagra. Wszedłem na parkiet, niewprawnie pląsając, powoli, posuwałem się w stronę Alaina. Złapałem go za rękę, zakręciłem nim i przytuliłem mocno do swojej piersi.
-Mam cię mały pijaku- wyszeptałem mu do ucha- teraz będziesz grzecznym chłopcem i wrócisz ze mną do domu.
-Ani mi się śni, zostaję. Nikt ci nie kazał tu za mną przyjść, tatuśku-odpowiedział mi równie cicho.
- Chcesz przez to powiedzieć, że jestem dla ciebie za stary?- mruknąłem oburzony.
- Właściwie ,to rzeczywiście jesteś dość leciwy w porównaniu do mnie. Ludzie w twoim wieku powinni wcześnie chodzić spać, żeby zregenerować wątłe siły-uśmiechnął się do mnie złośliwie.
-Przegiąłeś i poniesiesz za to karę-złapałem go w tali i przerzuciłem sobie przez ramię jak worek mąki. Zwisał głową w dół, z wypiętym tyłeczkiem, drapiąc i kopiąc z całych sił. Wymierzyłem mu solidnego klapsa w pupę, aż pisnął zaskoczony.-Uspokój się, bo sprawię ci jeszcze większe lanie, mogę też zrobić coś bardziej interesującego i już nigdy nie będziesz się mógł tu pokazać.
-Dobrze, ale postaw mnie na nogi-powiedział zawstydzony swoją pozycją.
-Nie ma mowy, wiem co ci chodzi po głowie. Puszczę cię dopiero na zewnątrz- chłopak zaczął się znowu szarpać, a ja przepraszając torowałem sobie drogę przez zatłoczoną tawernę.-Państwo wybaczą, ale mój towarzysz się upił i muszę go wyprowadzić na świeże powietrze-ludzie grzecznie usuwali się z drogi, widząc czerwoną ze złości buzię Alaina.
-Powinieneś go lepiej pilnować, chłopak spił ci się na amen. Jest jeszcze za młody na takie zachowanie. Nie przejmuj się, będzie łatwiejszy w łóżku-padały ze wszystkich stron, tak zwane dobre rady. Kiedy wreszcie dobrnąłem do drzwi byłem już nieźle zmęczony i podrapany przez tego małego drania. Kiedy wyszliśmy na zewnątrz postawiłem go na chodniku i mocno nim potrząsnąłem. Spojrzał na mnie niezbyt przytomnym wzrokiem i zaczął się osuwać na ziemię.
-Alain, nie waż się zasypiać! Jak dojdziemy do domu jak tutaj padniesz? -krzyknąłem na niego, ale nie odniosło to żadnego skutku. Co było robić? Wziąłem chłopaka na plecy i ruszyłem do zamku.  Co chwilę zatrzymywałem się, aby odpocząć, więc nasza wędrówka trochę trwała, choć nie było na szczęście bardzo daleko. Jak dobrnąłem do sypialni chłopaka, byłem już zupełnie wykończony. Rzuciłem drania na łóżko, rozebrałem i przykryłem kołdrą. W pierwszej chwili miałem zamiar ubrać mu piżamę, ale przyszedł mi do głowy niecny pomysł. Rzuciłem zaklęcie, które utworzyło na skórze chłopca kilka małych, czerwonych plamek. Następne wziąłem pióro i skreśliłem do Alaina kilka słów.  Z zadowoleniem zapieczętowałem liścik sygnetem i zostawiłem na stoliczku obok łóżka.-Oto mała, ale bardzo słodka zemsta. Niech się trochę pomartwi, dobrze mu to zrobi. Może oduczy go to pić na umór w tawernach. Miał szczęście, że mnie spotkał. Nie chcę nawet myśleć, co by było, gdyby padł tam pośród obcych ludzi. Takiego ślicznego młodzieńca, niejeden by z chęcią wykorzystał. Co wstąpiło dzisiaj, w tego rozsądnego na ogół chłopaka?
…………………………………………………………………………………………………………………………..
Siedziałem przy stole razem z Ilzą w naszej małej jadalni. Od rana miałem wspaniały humor i niecierpliwie kręciłem się na krześle, co chwilę spoglądając na drzwi. Omawialiśmy dalsze kroki, jakie należy poczynić w stosunku do konkubin, w świetle nowych wiadomości. Siostra jednak długo nie wytrzymała i spoglądając na mnie z dezaprobatą zapytała.
- Co się z tobą dzisiaj dzieje? Nudzę cię, śpieszysz się gdzieś lub na kogoś czekasz, to mi powiedz, a natychmiast sobie pójdę?! Wiercisz się już od godziny.
- Nic się nie stało, czekam na pewną wiadomość. Wieczorem wszystko ci opowiem. Nie gniewaj się już. A co do naszej rozmowy to sądzę, że musimy odnaleźć ojca dziecka, to nie powinno być trudne, roześlij szpiegów, z pewnością to ktoś z dworu. Ciekawe kto był tak głupi, że przespał się z tą szmatą Mirellą?- w tym momencie ktoś zapukał do drzwi i do pokoju wkroczył lokaj cesarza.
-Panie hrabio, cesarz prosi pana do siebie-powiedział służbowym głosem.
- Jak się czuje jego wysokość?- rzuciłem od niechcenia.
-Jest wściekły, rozbił swoje ulubione lustro. Nie mam pojęcia o co chodzi. Może panu coś powie. Nie chciał też nic jeść. Mam nadzieję, że pan nie zdradzi co powiedziałem.
- Nie martw się zachowam milczenie i zajmę się cesarzem. Myślę, że wiem co go gryzie- uśmiechnąłem się pod nosem-zaprowadź mnie do niego. Podążyłem za zaniepokojonym chłopakiem długimi korytarzami pałacu. Kiedy weszliśmy do sypialni cesarza, zobaczyłem jak Alain z bardzo niezadowoloną miną siedzi na kanapie, niecierpliwie bębniąc palcami w blat stojącego obok stolika. Na mój widok natychmiast się poderwał na równe nogi.
-Zostaw nas samych i nikogo tutaj nie wpuszczaj. Nie chcę by ktoś nam przeszkodził -rozkazał nieco przestraszonemu lokajowi, który natychmiast się ulotnił, chcąc jak najszybciej zejść zdenerwowanemu pracodawcy z drogi.
–Usiądź Andre- cesarz wskazał mi pobliski fotel-mam do ciebie kilka drażliwych pytań i prawdę mówiąc nie wiem jak zacząć. Może najpierw wyjaśnij mi to-podał mi do ręki liścik. Nie mogłem się powstrzymać i przeczytałem na głos.

Drogi Alaine.
Dawno się tak dobrze nie bawiłem. To była naprawdę fascynująca noc. Nie spodziewałem się, że jesteś zdolny do czegoś takiego. Twój niesamowity taniec połączony ze striptisem będzie śnił mi się, aż do rana. Cały czas mam przed oczyma to, jak poruszałeś zmysłowo swoim zgrabnym tyłeczkiem. Jeśli jeszcze raz będziesz w potrzebie, to z pewnością nie odmówię ci pomocy.
Twój Andre.

-Nie rozumiem o co ci chodzi? Czego nie rozumiesz z tego listu?- zrobiłem zdziwioną minę chichocząc w duszy, z coraz bardziej przerażonej miny Alaina.
- Andre, nie rób z siebie idioty. Ja nic nie pamiętam. Wiem tylko, że poszedłem do tawerny i piłem drinka. Odepchnąłeś ode mnie jakiegoś faceta. Reszta jest wielką czarną dziurą.
- Dobrze się bawiliśmy więc skąd ten popłoch? Chcesz powiedzieć, że mnie wykorzystałeś, a teraz nie chcesz mnie więcej widzieć?- spojrzałem na niego oburzony.
-Och, to nie tak! Nie obrażaj się. Przepraszam– tłumaczył się zawstydzony chłopak.-Wiesz, ten list i jeszcze podczas kąpieli zauważyłem to – rozpiął koszulę i odsłonił fragment brzucha, na którym widniało kilka małych wybroczyn- bardzo mnie zaskoczył. Powiedz mi, co ja wczoraj wyprawiałem? Czy między nami do czegoś doszło?
- To dla mnie ogromnie przykre. Ja tak się starałem, a ty twierdzisz , że wszystko zapomniałeś. A może nie chcesz pamiętać i mnie zwodzisz? Nie spodziewałem się tego po tobie, Alain- pokręciłem ze smutkiem głową -Chyba rzeczywiście powinniśmy przestać się widywać.
-Andre, chcesz mnie wykończyć, prawda?- jęknął cesarz chwytając się za skronie i siadając z powrotem na kanapie. -Głowa mi pęka, jestem cały w dziwnych plamach i na dodatek ten twój pokrętny list. Powiedz mi prawdę, bo za chwilę eksploduję.
- W tym co napisałem nie ma ani odrobiny kłamstwa.
- A więc opiłem się, tańczyłem, uwodziłem cię, zrobiłem striptiz, a ty mnie przeleciałeś. Czy tak to wyglądało?- zapytał cały czerwony na twarzy Alain.
-No, niezupełnie, ale nie chcę  o tym teraz z tobą mówić. Masz kaca i wyżywasz się na mnie. Jak poczujesz się lepiej to na spokojnie porozmawiamy. Nie mam ochoty znosić twoich humorów-wstałem i przezornie nie patrząc na niego, aby się z czymś nie zdradzić, ruszyłem z nadąsaną miną do drzwi. Jak tylko je za sobą zamknąłem ruszyłem biegiem do swoich apartamentów. -Jak się zorientuje, że go oszukałem będę miał za swoje. Lepiej gdzieś zniknę na parę dni. Najwyższy czas zająć się śledztwem.
…………………………………………………………………………………………………………………………..
-Andre, to już pięć dni jak się ukrywasz. Powiedz mu w końcu prawdę , bo ja to zrobię ty tchórzu- krzyczała na mnie zdenerwowana Ilza.-Jak możesz być takim nieczułym palantem. Chłopak się zamartwia, a ty chowasz się po dziurach.
-Nie tak głośno, jesteśmy w parku i jeszcze ktoś nas usłyszy. Niech się trochę pomartwi. Gdybym go wtedy nie spotkał to z pewnością ktoś by go zgwałcił. Nie masz pojęcia jak prowokująco się zachowywał-broniłem się przed wściekłą dziewczyną.
-To nie usprawiedliwia twojego zachowania. Masz tam natychmiast iść i go przeprosić.
-Nie ma mowy. Poczekam aż mu złość przejdzie. Należała mu się kara-cofałem się w stronę pobliskiej fontanny. Była dość głęboka i najwidoczniej od dawna nie czyszczona. Pełna mętnej brunatnej wody i cała zarośnięta śliskimi gonami wydzielała straszny smród. Skrzywiłem się z niesmakiem.
-Jego wysokość coś kiepsko dba o swoje ogrody. To obrzydliwe-zatkałem sobie nos.
- Ja na twoim miejscu nie przejmowałbym się tak wystrojem mojego ogrodu-usłyszałem znajomy, chłodny głos.-Andre, ty łajdaku, mam ochotę cię zabić! A może po prostu cię utopię?!- rozgniewany Alain chwycił mnie za ramiona i wepchnął wprost w cuchnące bajoro. Przewróciłem się i klapnąłem do ohydnej mazi. Stojący obok chłopak skorzystał z okazji wepchnął mi głowę pod wodę. Jak tylko udało mi się wynurzyć, ponownie mnie przytopił, trzymając mnie mocno za ramiona.
-Smacznego łajdaku, ta breja jest równie wstrętna jak ty. Jak mogłeś mi zrobić coś takiego?! Mam nadzieję, że będziesz tak śmierdział do końca swojego życia- chwilę się jeszcze nade mną poznęcał, sprawiając, że nałykałam się sporo gęstej mazi, aż w końcu opadł z sił i mnie puścił. Wypełznąłem na czworakach z fontanny, a za mną wlókł się ogon z liści, zgniłej trawy i jakiś brudnozielonych glonów. Podniosłem głowę i zobaczyłem rozjuszonego Alaina patrzącego na mnie groźnie.
-Tak, to właśnie pozycja dla ciebie podły wężu, czołgaj się u moich stóp! Jesteś teraz równie paskudny na zewnątrz jak i w środku-spojrzał na mnie pogardliwie z góry biorąc się pod boki. Wyglądał naprawdę słodko. Oczy ciskające błyskawice i błyszczące jak najwspanialsze klejnoty, policzki zarumienione z gniewu, pąsowe, kształtne usta, rozwiane jasne włosy- istny anioł zemsty. Mógłbym go w tej chwili schrupać w całości. Powoli, starając się nie zwrócić na siebie uwagi zacząłem posuwać się w jego stronę. Zapomniałem o zemście, o tym, że cuchnąłem gorzej niż muł widziałem już tylko słodkie, rozchylone jak do pocałunku wargi i zastanawiałem się jak się do nich dobrać. Mój rozsądek skurczył się do rozmiaru orzeszka, a całe ciało zapłonęło oczekiwaniem. Muszę ich posmakować, a potem niech się dzieje wola niebios.


Rozdział 17


Delikatnie wsunąłem mu język wprost w gorące, chętne, aksamitne wnętrze. Pieściłem czule jego usta czując jak przywiera do mnie całym, drżącym drobnym ciałem. Uniosłem go do góry oplatając jego nogami swoją talię i usiadłem z nim na najbliższym fotelu. Posadziłem chłopaka na swoich kolanach, nie odrywając się od jego słodkich warg. Objąłem go za pośladki i przysunąłem bliżej. Tak, aby jego tors ocierał się o mój przy każdy oddechu. Nasze języki splatały się i rozplatały w pełnym namiętności tańcu. Dłońmi ściskałem i masowałem sprężyste pośladki, aż poczułem jak jego stwardniały penis zaczyna naciskać mi na brzuch. Alain zupełnie nieświadomy tego co robi przesuwał się w górę i w dół, starając się zwiększyć jak najbardziej przyjemne doznania. W którymś momencie nacisnął zbyt mocno i ból w zmaltretowanym członku nieco go otrzeźwił. Pisnął kompletnie zaskoczony i zawstydzony swoim stanem. Gwałtownie odsunął się ode mnie, omal nie spadając z kolan.
-Ćiśś, spokojnie-objąłem go ramionami i mocno do siebie przytuliłem- nie wstydź się. To normalna reakcja twojego ciała. Pozwól, że ci pokażę- chwyciłem za jego rękę, położyłem ją na swoim  kroczu i zacisnąłem jego palce.-Widzisz, ja też jestem twardy, bo bardzo cię pragnę. Nie bój się skarbie, nie jestem Karelem i do niczego nie będę cię zmuszał-zauważyłem, że zaczerwienił się mocno i ukrył rozpaloną twarz przyciskając ją do mojego ramienia.
- Jestem strasznie niemądry, prawda?- wymamrotał cicho-Wiem, że nie powinienem się z tobą zadawać, bo prawdopodobnie pragniesz tylko zemsty. Tymczasem ja kocham cię, od kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem, jako dziecko w ramionach mojego ojca. Proszę, nie skrzywdź mnie Andre, tak bardzo się boję, że nasza znajomość skończy się jakąś katastrofą-patrzyłem na niego, słuchałem jego smutnych słów i nie mogłem mu w duszy nie przyznać racji. Aby mój plan się powiódł, muszę uwieść tego dzieciaka. Z początku wydawało mi się to bardzo proste, ale teraz przekonałem się, że on nie jest mi zupełnie obojętny. Moje zdradzieckie ciało lgnęło do niego z całych sił, a każde wypowiedziane przez niego słowo zapadało głęboko w moje serce. Czy znajdę w sobie dość siły, żeby wykonać swój plan? Czy przygotowywana przez tyle lat zemsta nie dojdzie do skutku z powodu tego chłopaka?- Andre, ocknij się. Nie pozwól, aby ten słodki dzieciak namieszał ci w głowie. To mimo wszystko jest syn twoich największych wrogów. Teraz wydaje się niewinny, ale nie wiadomo co tak naprawdę chce osiągnąć – szeptał mi do ucha paskudny głosik. Nie tak łatwo pokonać stare przyzwyczajenia. Nienawiść towarzyszyła mi przez wiele lat i teraz odzywała się w najmniej oczekiwanych momentach.
-Alain-odezwałem się już w pełni opanowany-chyba powinienem już iść. Jeśli tu zostanę, będę chciał się z tobą kochać, a ty nie jesteś jeszcze na to gotowy. Dobranoc wasza wysokość- wstałem i postawiłem go na ziemi. Pocałowałem  w jasne czoło i odsunąłem od siebie.-I mam nadzieję, że będziesz miał równie niespokojną noc jak ja, bo z tym problemem- tu spojrzałem w dół, na mojego wyraźnie odznaczającego się w spodniach członka- nie łatwo będzie mi zasnąć, a widzę, że masz co prawda nieco mniejszy, ale równie dokuczliwy kłopot-roześmiałem się widząc jego zmieszaną minę i szybko ruszyłem do drzwi, zanim zdążył zareagować.
Kiedy znalazłem się na korytarzu zobaczyłem, że z gabinetu w ślad za mną, wymyka się chyłkiem niewielka postać i unikając mojego wzroku, ucieka najszybciej jak potrafi-O mój boże, zupełnie zapomnieliśmy o tym małym sekretarzu! On tam był przez cały czas i widział jak się miziamy! Mam tylko nadzieję, że nie rozpuści plotek-kiedy jednak uświadomiłem sobie czego dokładnie świadkiem był ten chłopak, zaczerwieniłem się po uszy-Cholera jasna, ale ze mnie idiota! Jak mogliśmy się tak zapomnieć. Alain jak się zorientuje, to mnie ukatrupi i …-nie dokończyłem myśli bo…..
- Andre, ty potomku pokręconej małpy, wracaj tu natychmiast!!!- usłyszałem krzyk rozgniewanego cesarza-Ty paskudny tchórzu nie waż się uciekać!
-Oh, chyba się kapnął, lepiej będzie się ewakuować. Jak mnie dopadnie, to już po mnie!- powiedziałem do siebie i rzuciłem się biegiem, znikając z pola rażenia wściekłego chłopaka.
…………………………………………………………………………………………………………………………..
Wieczorem następnego dnia siedzieliśmy z Ilzą w naszym małym saloniku popijając słodkie drinki. Dziewczyna od dłuższego czasu patrzyła na mnie podejrzliwie, aż w końcu nie wytrzymała.
-Andre  powiedz mi gdzie ty się wczoraj podziewałeś? Cały dzień cię nie było.
- Troszeczkę posprzeczałem się z Alainem i chciałem wyjaśnić sprawę. Troszkę mi to zajęło-wykręcałem się jak potrafiłem najlepiej, ale siostra niestety zbyt dobrze mnie znała.
-Andre przestań kręcić i powiedz szczerze o co chodzi?
- No dobrze. tylko się nie śmiej - zrelacjonowałem jej cały mój dzień począwszy od  ataku zazdrości Alaina, aż do widoku zwiewającego sekretarza.
-Haha -chichotała trzymając się za buzię Ilza.-Przepraszam cię nie mogę się powstrzymać, ale z was napalone bałwany. Jak mogliście zapomnieć o tym facecie? A teraz się ukrywasz jak małe dziecko zamiast stawić Alainowi czoła. Cały dzień przesiedziałeś w pokoju bojąc się, że go spotkasz, prawda?
- No wiesz, ale z ciebie przyjaciółka! Rżysz jak koń- spojrzałem na nią oburzony i nieco zawstydzony -Miała niestety jak zwykle rację.
- Nie złość się już-poczochrała mnie po głowie- chodźmy do parku. Lubię tam spacerować wieczorami. Uwielbiam te ich kolorowe lampiony-było dość ciepło więc tak jak siedzieliśmy wyszliśmy do ogrodu. Znaleźliśmy jakąś mało uczęszczaną alejkę, a ławeczkę na której usiedliśmy skrywały zupełnie długie do ziemi gałęzie drzewa. Z pewnością ze ścieżki nie było as zupełnie widać. Już miałem otworzyć buzię jak dobiegły mnie trzy sprzeczające się, znajome kobiece głosy.
-Podejdźmy bliżej to konkubiny Karela. Może dowiemy się czegoś ciekawego- wyszeptała Ilza skradając się w kierunku głosów. Po drugiej stronie drzewa stała identyczna jak nasza ławeczka. Zobaczyłem kłócące się- Mirelle, Fanne i Melanie.
-Trzeba się go pozbyć zanim coś odkryje. Najlepiej wsypmy mu coś do zupki i po sprawie- twierdziła chłodno Mirella.
-Aleś ty głupia. Od razu oskarżą nas, Wszyscy wiedzą, że się nienawidzimy i wielu coś podejrzewa. Andre zawsze był lubiany przez służbę. Ktoś może mu coś donieść-odezwała się Fanna.
-Sama jesteś idiotką, miało być bez nazwisk. Skoro nie potrzebujecie mojej pomocy to żegnam-Mirella skinęła im dumnie jasną głową i poszła w stronę zamku.
- I dobrze-rzuciła z nią Melania-co za napuszona kretynka. Wyobrażasz sobie co by było gdyby urodziła dziedzica?
- Na szczęście w porę zorientowałyśmy się, że jest w ciąży. Gdybyśmy nie pozbyły się tego dziecka nie miałybyśmy tu czego szukać, bo ono byłoby teraz następcą tronu. Sprytnie się wtedy sprawiłaś-pochwaliła ją Fanna.
- To był tylko mały wypadek, nic trudnego- stwierdziła zadowolona z siebie Melania.-Ale wiesz co mnie zastanawia, dlaczego ona wtedy zwlekała z powiadomieniem cesarza o swoim stanie? Nie uważasz że to dziwne?
-Myślałam nad tym. Może to dziecko wcale nie było Karela. Ta suka pewnie znalazła jakiegoś kochanka. Warto by było wiedzieć kto to był. Mogłybyśmy ją szantażować-powiedziała Fanna.
-Wracajmy już, robi się chłodno. Znajdziemy jej kochasia nic się nie martw- kobiety wzięły się pod ręce i ruszyły do pałacu. Tymczasem my siedzieliśmy jeszcze długo w parku, omawiając to co usłyszeliśmy. Nie mogliśmy uwierzyć jak bardzo wyzute z wszelkich uczuć i moralności są te arystokratki. Pozycja i pieniądze były dla nich najważniejsze. Inni ludzie to tylko pionki, którymi posługiwały się, aby osiągnąć swoje cele. Ciekawe czy cesarz wie o tym wszystkim? Wolałbym nie być tym, kto go uświadomi!
…………………………………………………………………………………………………………………………..
Kiedy wracaliśmy do zamku dostrzegłem drobną, jasnowłosą postać ubraną w długą pelerynę, przemykającą się w stronę ukrytej między liśćmi dzikiego wina bramki. Przyjrzałem się uważniej.
-Patrz Ilza, czy to czasem nie Alain wymyka się gdzieś nocą?- powiedziałem zdziwiony.
-Tak to on. Idź za nim i zobacz co niemądrego kombinuje-stwierdziła zaniepokojona dziewczyna.
-Nie chcę, pewnie ma jakąś randkę- zaparłem się.
-To tym bardziej powinieneś to sprawdzić. Rusz się ośle- warknęła mi do ucha. Nie miałem wyjścia. Musiałem iść za nim. Nie dotarliśmy daleko. W pobliżu pałacu na sąsiedniej ulicy była karczma, w której chętnie bawili się młodzi dworzanie. Widziałem podążające w tym samym kierunku co my zamaskowane postacie. Co było robić?  Zaklęciem stworzyłem sobie podobną, zakrywającą tyko oczy maskę i nałożyłem ją na twarz. Bramkarz przy wejściu nie zapytał o nic tylko wyciągnął rękę po kasę. W środku panowało przynajmniej jak dla mnie istne piekło. Wszędzie kolorowe rażące światła, głośna, hałaśliwa muzyka i najwyraźniej mocno podpita młodzież. Omiotłem wzrokiem salę szukając znajomej sylwetki i znalazłem go przy barze kończącego solidnego drinka.-Co on wyprawia? Jeszcze jedna tak szklanica i wpadnie pod stół. Muszę go stąd jakoś wyciągnąć zanim narozrabia.-Zanim doszedłem na miejsce już przysiadł się do niego jakiś koleś, klejąc się bezwstydnie położył mu rękę na ramieniu. Widziałem jak Alain coś do niego szepce z głupawym uśmiechem na twarzy. Widać było, że alkohol już zaczyna krążyć mu w żyłach. Podszedłem do baru i wcisnąłem się bezczelnie między chłopaka, a podrywającego go faceta.
-Łapy precz od mojej własności- popatrzyłem na niego groźnie i przestraszony moją gwałtowną reakcją mężczyzna, natychmiast się wycofał-Coś strachliwy ten twój amant?- wyszczerzyłem się do cesarza zadowolony z przeprowadzonej akcji.
-Andre, ty draniu co tutaj robisz? Sam jesteś bojaźliwszy od zająca, przez cały dzień się przede mną ukrywasz i jeszcze śmiesz innych krytykować! Znikaj stąd. Mam zamiar się zabawić i ty mnie nie powstrzymasz- zwinnie podniósł się ze stołka i ruszył na parkiet. Tam zaczął się poruszać w rytm powolnej zmysłowej muzyki. Trzeba przyznać, że łobuz naprawdę umiał tańczyć. Patrząc mi prosto w oczy zaczął niespodziewanie zrzucać z siebie kolejne warstwy ubioru z psotnym uśmiechem na ślicznej buzi. Dobrze chociaż, że tak jak wszyscy tutaj miał maskę. Uśmiechając się do mnie słodko upuścił na podłogę najpierw pelerynę, potem marynarkę i kamizelkę. Odpiął dwa górne guziki koszuli i można było już dostrzec delikatną , złotawą skórę na klatce piersiowej. Włączono fioletowe światła i jego cieniutka, biała koszula zaczęła prześwitywać. Wyglądało jakby był do pasa nagi. Widziałem ciemniejsze plamki jego sutków. Rozejrzałem się dookoła i o mało szlag mnie nie trafił. Większość tańczących była dosłownie zahipnotyzowana jego widokiem. Dodatkowo jego nasycone erotyzmem ruchy powodowały, że ślina prawie kapała niektórym z ust.
-Wracaj tutaj, co ty chcesz udowodnić?- krzyknąłem w jego stronę. Ale ten mały padalec uśmiechnął się do mnie złośliwie, odwrócił tyłem kręcąc przy tym zgrabnym tyłeczkiem i ściągając na siebie jeszcze więcej pożądliwych spojrzeń. Normalnie krew się we mnie zagotowała.- A to przewrotna gnida, a taki się wydawał niewinny. Niech no tylko go dorwę

Rozdział 16


Wieczorem długo rozmawialiśmy z siostrą omawiając nasze palny na przyszłość. Postanowiliśmy odwiedzić Dereka starego lokaja zmarłego cesarza Karela. Podobno mieszka gdzieś na wsi, w bardzo żałosnych warunkach. Chodzą słuchy że po popadnięciu w niełaskę u Alaina wpadł w nałóg hazardu. Stracił wszystko co zyskał przez lata służby na dworze. Teraz ledwo wiąże koniec z końcem, a dawni przyjaciele przestali go wspierać. To jest jakaś szansa dla nas, aby dowiedzieć się prawdy o przeszłości.
-Jak to zrobimy ciebie może rozpoznać, to stary, cwany, dworski wyga. Mną się nie zainteresuje, bo jestem kobietą- zastanawiała się Ilza.
- Nic nie stoi na przeszkodzie by zrobić z ciebie przystojnego chłopaczka. Nałożę na ciebie zaklęcie, które będzie działało przez 24 godziny-Andre wypowiedział skomplikowaną formułkę po czym chwycił siostrę za rękę i pociągnął ją do lustra.- Śliczny z ciebie młodzieniec. Hihi- widział jak dziewczyna z niedowierzaniem patrzy na swoje odbicie. Obok niego zamiast Ilzy stał wiotki, niewysoki chłopiec o dużych, niebieskich oczach i blond włosach.
- Całkiem nieźle ci wyszło, mogę iść z tobą wieczorem na podryw- zachichotała zachwycona dziewczyna.
- Jeszcze tego mi brakowało, żebyś plątała się za mną po takich miejscach. Może chcesz jeszcze trzymać mnie za rękę, jak będę uprawiał seks ty mała paskudnico- prychnąłem na nią oburzony.
- To byłoby na pewno ciekawe doświadczenie. A poza tym już kiedyś widziałam jak kochałeś się z tym przystojnym gwardzistą cesarza- wystawiła mi język i schowała się przezornie za stołem.
- Żartujesz, prawda?- krzyknął Andre cały czerwieniejąc na twarzy.
- Wcale nie. Kto ci kazał bzykać się z nim w bibliotece? Poszłam tam po książkę. To było bardzo podniecające. Te wszystkie ochy i achy, jęki i westchnienia rozko…..- rzuciłem się na nią chcą złapać ją za rękę. Odskoczyła zwinnie i wypadła na korytarz przez otwarte drzwi. Popędziłem za tą psotnicą, ale była szybsza. Zamknęła się w swoim pokoju, nadal zaśmiewając się do łez.
-Och, Andre szkoda, że nie mogłeś widzieć swojej miny. Jesteś taki słodki i zabawny jak się wstydzisz-usłyszałem stłumiony przez drewno głos dziewczyny.
……………………………………………………………………………………………………………………….
Wieczorem siedzieliśmy oboje w karczmie, gdzie jak się dowiedzieliśmy przychodził Derek grać w karty o duże stawki. Ja przebrany za miejscowego wieśniaka, jakich na zatłoczonej  sali siedziało wielu nie wyróżniałem się specjalnie z tłumu. Natomiast Ilza robiła za lekko upitego, bogatego paniczyka, który zatrzymał się tutaj przypadkiem. Ściągała na siebie spojrzenia miejscowych śliczną twarzyczką i bogatym ubiorem. Lokaj któremu do tej pory szczęście jakoś nie sprzyjało w grze, rzucił karty na stół i przysiadł się do nas przy barze. Natychmiast zwrócił uwagę na atrakcyjnego chłopca zaśmiewającego się  z byle czego, wyraźnie wstawionego. Z pewnością uznał go za łatwą zdobycz.
-Hej mały napijesz się drinka? Mam tutaj ustronny stolik tylko dal siebie. Może dotrzymasz mi towarzystwa?- pochylił się poufale w kierunku Ilzy.
- A o czym ja będę rozmawiał z takim wieśniakiem jak ty?- dziewczyna wykrzywiła usta w pogardliwym uśmieszku.
- Nie jestem stąd-odparł nieco dotknięty Derek-pracowałem przez wiele lat na cesarskim dworze. Mogę ci opowiedzieć wiele ciekawych ploteczek.
-Naprawdę?- udała zaskoczonego dziewczyna- Nie zmyślasz?- wstała od baru lekko się zataczając i podążyła za lokajem do jego zacisza. Widziałem jak dyskutują z zapałem, a Ilza dyskretnie wsypuje mu do drinka serum prawdy. Siedzieli tak ze trzy godziny i widziałem, że Derek był coraz bardziej pijany. W końcu usnął z głową na blacie stołu. Dziewczyna wstała i udała się w stronę wyjścia z baru. Dyskretnie podążyłem za nią. Dopiero  w zaciszu naszego apartamentu, upewniwszy się wcześniej, że nikt nas nie podsłuchuje, odważyliśmy się porozmawiać.
-Uknuli spisek przeciwko tobie. On i trzy konkubiny cesarza: Mirella, Fanna, Melania postanowili się ciebie pozbyć. Kobiety przestraszyły się twojego wpływu na cesarza, widziały, że zaczyna cię darzyć coraz większym uczuciem Gdybyś jeszcze urodził mu spadkobiercę, one zostały by odesłane do domu z kwitkiem. Byłeś przecież jego oficjalnym towarzyszem. Derek miał zupełnie inne powody. Ten facet od wielu lat ślepo kochał się w swoim pracodawcy. Zazdrość spowodowała, że zupełnie stracił zdrowy rozsądek i zgodził się podać ci niewykrywalny narkotyk. Wprowadził też do sypialni faceta, który cię zgwałcił kiedy byłeś nieprzytomny. Warto by było go odnaleźć, jeśli jeszcze się go nie pozbyli. Nagrałam cały ten jego monolog. To jednak nie wystarczy jako dowód w sądzie, aby ich skazać. Musimy się bardziej postarać-westchnęła Ilza.
-Świetnie się spisałaś skrzaciku. Jak tak dalej pójdzie wkrótce będziemy mogli wrócić do domu-pogłaskałem ją po policzku.
- I zostawisz tu ślicznego Alaina na ich pożarcie? Prędzej czy później uda im się zamienić go w sobowtóra Karela.
-Jesteś zbyt ciekawska, co do cesarza mam swoje plany. Słyszałaś kiedyś o zapomnianym prawie pierwszej nocy?- posłałem jej chytry uśmieszek.
-Och braciszku jesteś wielki- rzuciła mi się na szyję- obyś tylko nie złapał się we własne sidła.
………………………………………………………………………………………………………………………..
Wczesnym rankiem obudził mnie tętent setek kopyt dobiegający mnie z tylnego dziedzińca pałacu. Zaciekawiony szybko się ubrałem i pobiegłem w stronę hałasu. Zobaczyłem, że na placu zbudowano prowizoryczną zagrodę, w której kłębiła się chyba ze setka koni. Pojedynczo wyprowadzano z niej kolejne przepiękne, rasowe rumaki mające posłużyć mieszkańcom zamku do różnych celów. Wybierano je bardzo starannie. Biorąc pod uwagę nie tylko urodę, ale  także takie cechy jak szybkość, wytrzymałoś inteligencję i dobre zdrowie. Doświadczeni koniuszy przeprowadzali coraz to inne testy. Pod drzewami zebrała się grupka rozemocjonowanych gapiów. Młodzi dworzanie byli z reguły zapalonymi jeźdźcami. Podszedłem do nich z przyjemnością przyglądając się rozgrywającym się przed nami widowisku. Od razu dwóch z nich uwiesiło się mi na ramionach.
- Och hrabio, co się stało, że zaszczyciłeś nas swoją obecnością?- mówił przystojny blondynek przywierając poufale do mojego boku.-Z wielką ochotą dotrzymamy ci towarzystwa nie tylko tutaj- mrugnął do mnie drugi chłopak gładząc pieszczotliwie moje ramię. Te dwa miejscowe łobuziaki łasiły się do mnie zupełnie, jak spragnione pieszczot kociaki. Staliśmy tak dosłownie kilka minut, gdy za naszymi plecami rozległ się czyjś zimny głos.
-0 widzę, że świetnie się pan bawi, hrabio!  Dziwię się tylko że mam pan czas na takie bezmyślne umizgi. Jeszcze niedawno prosił pan o przeniesienie do pałacu twierdząc, że na miejscu będzie panu łatwiej uporać się z nawałem obowiązków-odwróciliśmy się jak na komendę, by zobaczyć pełne chłodnej pogardy spojrzenie cesarza.-Wolałbym, aby powstrzymał się pan z uwodzeniem moich dworzan, nie chcę by potem wypłakiwali mi się w rękaw z powodu złamanych serc-obaj towarzyszący mi chłopcy gnąc się w głębokich ukłonach zrejterowali tchórzliwie, uciekając przed gniewem swojego władcy. Zostałem na placu boju zupełnie sam. Widziałem iskierki irytacji w jego pięknych zielonych oczach. Słodkie różowe usta miał mocno zaciśnięte.
-Przepraszam, nie wiedziałem, że małe flirty są tutaj zabronione. Postaram się poprawić- odparłem nieco rozdrażniony jego postawą.
- Nie wszyscy rozumieją twoje intencje, niektórzy mogą je wziąć za przejaw prawdziwego uczucia.
- Zapomniałeś wasza wysokość, że to dwór, a nie małomiasteczkowa zabawa. Ludzie tutaj niezdolni są do prawdziwych emocji. Swoją wrażliwość dawno przehandlowali za pieniądze i zaszczyty- odrzekłem wzburzony.
- A więc uważasz, nie mniej ni więcej, że nie mam serca, bo wychowałem i urodziłem się tutaj?! W twoich oczach jestem potworem jak mój ojciec?!- zawołał oburzony Alain, a potem spojrzał na mnie jakoś tak smutno, że zrobiło mi się strasznie głupio. Widziałem jak jego oczy zaczynają podejrzanie błyszczeć. –Niech cię szlag, Andre- zawołał i odwrócił głowę. Już chciałem go przeprosić, ale on zamrugał gwałtownie długimi rzęsami, starannie ukrywając swoje myśli i ruszył w stronę zamku. Natychmiast otoczyli go gwardziści nie dopuszczając do niego nikogo nieproszonego.-Ale ze mnie cholerny idiota. Niepotrzebnie uraziłem tego kruchego chłopaka. Zachowałem się jak prawdziwy gbur. Wszystko przez tego bałwana Karela i nachodzące mnie nadal złe wspomnienia z pobytu na dworze.
………………………………………………………………………………………………………………………..
 Do popołudnia szukałem okazji, aby się zbliżyć do cesarza, ale on wyraźnie mnie unikał. Gdy tylko pojawiałem się na horyzoncie, natychmiast ruszał dokładnie w odwrotną stronę. Tak goniłem za nim przez cały dzień po zamku. A w środku wszystko się we mnie gotowało- Ty mały, słodki tchórzu-myślałem patrząc na niego z daleka-dlaczego nie stawisz mi czoła, tylko uciekasz na sam mój widok? I tak cię dopadnę!- Jestem bardzo upartym człowiekiem. Mimo tylu porażek nie miałem zamiaru się poddać. Wreszcie wieczorem nadarzyła się stosowna okazja. Widziałem jak z gabinetu cesarza wszyscy wyszli. Został tylko on i młodziutki sekretarz. Wszedłem więc zuchwale do środka z pewnością, której wcale nie czułem. Zobaczywszy mnie Alain pobladł i zerwał się z fotela.
- Natychmiast stąd wyjdź, bo zawołam ochronę! Wystarczająco mnie już dzisiaj obraziłeś!- krzyknął na mnie ogromnie zdenerwowany cesarz. Jago zmieszany całą awanturą sekretarz zupełnie nie wiedział jak się zachować. Siedział ze spuszczoną głową, patrząc przestraszony to na mnie to na Alaina i nie mając pojęcia co robić. Podszedłem do władcy i delikatnie ująłem jego dłoń. Podniosłem ją do ust składając na niej czuły pocałunek.
- Nie wysilaj się hrabio, wiem jak hojnie rozdajesz swoje wdzięki, więc wolałbym abyś mnie nie dotykał-wyrwał mi ją patrząc na mnie z obrzydzeniem.
- Alain, jesteś strasznym zazdrośnikiem. Na niewinne żarty zareagowałeś, jakbyś co najmniej zastał mnie na uprawianiu zbiorowego seksu. Ci młodzi dworzanie wiedzą, że jestem wolny i próbowali tylko mnie poderwać. Co w tym takiego strasznego?- łagodnie położyłem mu rękę na ramieniu. Chciał się odsunąć, ale mocno ją zacisnąłem.
-Idź już, przyjmuję do wiadomości twoje tłumaczenie. Wystarczy- powiedział cicho spuszczając głowę, abym nie mógł odczytać jego uczuć z twarzy.-Masz rację, nie miałem żadnego prawa cię pouczać- dodał nieco drżącym głosem, wyrwał się z mojego uścisku , podszedł do okna i odwrócił się do mnie plecami. -Skoro tego chce, to wyjdę. Może tak będzie lepiej. Obaj powinniśmy się uspokoić-pomyślałem. I już szedłem w stronę drzwi, ale coś jednak w jego sylwetce nie dało mi spokoju. Wróciłem się po cichu skradając się jak łowca do nadzwyczaj płochliwego zwierzątka. Złapałam go w szczupłej tali i szybko odwróciłem do siebie, nie dając mu czasu na ukrycie targających nim uczuć. Z przerażeniem zobaczyłem jak po jego drobnej buzi płyną obficie łzy. Widziałem jak wbija paznokcie w nadgarstki próbując się opanować. Zorientowawszy się jednak, że nic to nie daje ukrył mokrą twarzyczkę w dłoniach.
- Alain skarbie nie płacz, tak mi przykro, że doprowadziłem cię do takiego stanu, mój słodki-przytuliłem go do siebie.-Wolałbym, żebyś mnie uderzył niż patrzeć jak cierpisz. Straszny ze mnie cham. Wybacz mi słoneczko-obsypałem jego policzki drobnymi pocałunkami ustami ścierając z nich łzy. Czułem jak się trzęsie w moich ramionach od tłumionego szlochu. Był taki bezbronny i uroczy w tym momencie, że miałem ochotę sam strzelić się w pysk za swoje wcześniejsze zachowanie. Podniósł jasnowłosą główkę i popatrzył mi prosto w oczy. Drżąco, nieśmiało złączył swoje spojrzenie z moim. To co w nim ujrzałem dotarło wprost do mojego skamieniałego serca. Było jak promień światła w ciemnościach nocy, jak słodycz pierwszego pocałunku. Sprawiło, że po wielu latach samotności poczułem wreszcie prawdziwe, ludzkie ciepło. Zbliżył się jeszcze bardziej i przycisnął niewprawnie swoje kuszące usteczka do moich twardych warg. Złożył na nich niepewny pocałunek rozpalając w moich żyłach prawdziwą pożogę. Powoli, aby go nie speszyć, polizałem jego usta pytając w ten sposób o pozwolenie na kontynuację zabawy.
-Maleńki nie zaciskaj ust, pozwól sobie sprawić odrobinę przyjemności -wymruczałem niskim głosem. Zarumienił się jak jabłuszko i spełnił moją prośbę parząc na mnie ogromnie zmieszany swoją śmiałością.

Rozdział 15


Stałem przed furtką do ogrodu, w którym spoczywało ciało Karela i nie potrafiłem się uspokoić. Ręce trzęsły się mi tak bardzo, że nie potrafiłem włożyć do dziurki klucza.-Andre, co ty wyprawiasz, przecież on nie żyje, nie może cię już skrzywdzić, więc czego się do cholery boisz-mówiłem sam do siebie. W końcu opanowałem się na tyle by otworzyć bramkę. Zerknąłem do środka ciekawie. Zobaczyłem setki wielobarwnych róż w pełnym rozkwicie. Ich krzewy pięły się po murze, otaczały ze wszystkich stron stojące pośrodku mauzoleum. Niewielki budynek zrobiony był z grubego przeźroczystego szkła. Przez ściany można było zajrzeć do środka. Drzwi nie były zamknięte, wszedłem i zobaczyłem prosty grobowiec wykuty z czarnego marmuru. Złotymi literami wyryto na nim imię zmarłego i jakiś aforyzm. Niestety był w języku jakiego nie znałem. Uklęknąłem obok postumentu. Panowała niezwykła cisza. Umilkły nawet ptaki. Wpadające przez szklany dach promienie księżyca oświetlały pomieszczenie. Ogarnął mnie niezmierny smutek. Tęsknota za czymś, co już dawno powinno było odejść w zapomnienie. Nawet nie zdając sobie sprawy z tego co robię, przytuliłem twarz do zimnego kamienia.
- Dlaczego nasze życie tak się potoczyło? Mogliśmy być tacy szczęśliwi. Byłeś pierwszą osobą dla której mocniej zabiło moje serce- szeptałem drżącym głosem.-Dlaczego nie pozwoliłeś sobie nic wytłumaczyć, nie chciałeś słuchać moich wyjaśnień? Dlaczego słowa innych ludzi były dla ciebie ważniejsze niż moje? Kochałem cię pierwszą, niewinną miłością, a ty zdeptałeś moją duszę i ciało! Teraz jestem starszy ,trochę mądrzejszy i wiem, że z góry skazano nas na klęskę. Nigdy nie pozwolono by nam być naprawdę blisko. Twój biedny, chory umysł nie był w stanie ogarnąć otaczającej cię rzeczywistości i oni o tym wiedzieli. Wykorzystali to przeciwko nam. Nie martw się, winni zostaną ukarani. Już dobrze, już się nie gniewam. Wybaczam ci wszystko co mi uczyniłeś. Wiem teraz, że nie zrobiłeś tego świadomie – podniosłem się z klęczek. Po policzkach płynęły mi pełne bólu i żalu łzy. Razem z nimi wychodziły ze mnie- cierpienie,  rozpacz i poczucie krzywdy, które przez tyle lat każdego dnia mi towarzyszyły. Pogłaskałem delikatnie miejsce, gdzie wyryte było imię mojego kochanka.-Żegnaj i mam nadzieję, że tam gdzie jesteś, zaznasz wreszcie spokoju- wyszedłem przed mauzoleum i odetchnąłem głęboko. Poczułem się jakoś lżej. Jakby ogromny głaz stoczył się właśnie z mojej duszy. Podniosłem głowę i  wciągnąłem w nozdrza słodko pachnące różami powietrze. Odległe gwiazdy migotały do mnie swoimi srebrnymi oczami. Rozejrzałem się po pogrążonym w ciemnościach ogrodzie, rozjaśnionym tylko trochę światłem latarenek. Uśmiechnąłem się do siebie i machnąłem beztrosko ręką. Wszystkie kwiaty zmieniły swój kolor na dziewiczą biel. Ich płatki zaczęły lekko lśnić w mroku. Zbierające się na nich krople rosy wyglądały zupełnie jak maleńkie diamenciki, jak spóźnione łzy dawno nie widzianego kochanka. Głęboko zamyślony, ledwo dostrzegłem kątem oka jakąś przemykającą się do furtki, niewielką, smukłą postać. Wytężyłem wzrok, ale niestety nie udało mi się rozpoznać intruza. Był bardzo  szybki i zwinny, spowity w czarną pelerynę z opadającym na twarz kapturem. Zanim uczyniłem jakikolwiek gest zniknął w mroku nocy.
…………………………………………………………………………………………………………………………..
 Rano obudziłem się w lepszym niż kiedykolwiek humorze. Miałem wrażenie, że czarne chmury rozpaczy, spowijające do tej pory mój umysł, nieco się rozpierzchły. Zaczęło przez nie nieśmiało przebijać, jeszcze na razie wątłe światełko nadziei. Zapragnąłem zobaczyć Alaina. Ciekaw byłem jak zareaguje na mój widok po wczorajszych wydarzeniach. Nie mogłem zapomnieć słodkiego uczucia jakie towarzyszyło mi, kiedy jego szczupłe ciało wtuliło się w moje. Ten chłopak był dla mnie jedną, wielka zagadką. Myślałem, że będzie mnie nienawidził tak jak wszyscy, którym zawadzałem. Jako kochanek jego ojca stanowiłem przecież konkurencję dla jego matki Fanny. Poza tym moja chęć oczyszczenia się z zarzutów, może sprawić mu wiele kłopotów. Na świat zaczną wychodzić ciemne sprawki, w których brali udział członkowie cesarskiej rodziny. Czym na boginię kieruje się ten dzieciak zachowując się w ten sposób, bo w te jego zapewnienia o podziwianiu mnie jakoś nie mogłem uwierzyć? Był taki uroczy i niewinny w swoim geście, ale potem sam stwierdził, że to tylko chwila słabości. Kompletnie go nie rozumiem. Może powinienem go odnaleźć i zbadać sprawę. Właściwie byłem już gotowy. Odpowiednio wystrojony przez zapobiegliwą Ilzę i po smakowitym śniadanku mogłem ruszyć na poszukiwania cesarza. Jest jeszcze dość wcześnie i istnieje niewielka szansa, że zastanę go pijącego poranną kawkę. Kiedy wszedłem do apartamentu Alaina w drzwiach spotkałem się z jego nowym lokajem Cedrykiem. Chłopak ukłonił mi się grzecznie i popędził do sypialni w sobie tylko wiadomym celu.-A więc cesarz się dopiero ubiera! To świetnie, może uda ni się zobaczyć coś więcej, niż codzienny mundurek władcy-przyśpieszyłem kroku wyobrażając sobie jednocześnie nagie, zaróżowione jeszcze od snu ciało chłopaka. Na samą myśl zrobiło mi się gorąco.- Andre, jesteś niewyżytym zboczuchem. Pozostajesz zbyt długo sam i cnota rzuca ci się na mózg- zganiłem się ostro. Zapukałem cichutko do garderoby po czym nie czekając na zaproszenie wkroczyłem śmiało do środka. Alain stał  przed dużym kryształowym lustrem i klnąc zniecierpliwiony mocował się ze śliskimi guziczkami białej, lekko przeźroczystej koszuli. Udało mu się zapiąć dopiero jeden perłowy gruzełek. W pierwszej chwili mnie nie zauważył mocując się z nieposłuszną garderobą. Za to ja mogłem bez przeszkód podziwiać delikatne, smukłe ciało chłopca. Miał ładnie zarysowane mięśnie, drobny pięknie ukształtowany tors rozszerzał się i przechodził w nieco opalone, pokryte jedwabistą skórą ramiona. Przez cieniutki materiał  widać było jego kuszące sutki. Podszedłem bezszelestnie, aby mnie zbyt wcześnie nie zauważył, stanąłem za nim, objąłem ramionami i pochwyciłem jego dłonie w swoje.
-Pozwól wasza wysokość, że ci pomogę- wyszeptałem mu do szpiczastego uszka, które natychmiast pokryło się czerwienią.
- Andre, nie jestem maluchem. Umiem się ubrać- fuknął na mnie ogromnie zawstydzony.
- Nie wygląda na to, że sobie poradzisz- pokręciłem z udawaną troską głową.-Pozwól mi zastąpić lokaja- nie mogłem się powstrzymać i delikatnie ugryzłem ponętną muszelkę wkładając przy tym język do środka. Chłopak pisnął zaskoczony rumieniąc się jeszcze bardziej.
- Pprzestań się ddo mnie kkleić- wyjąkał bezradnie. -Nie jestem twoją zabawką- dorzucił już dużo chłodniej, a jego szmaragdowe oczy zamigotały gniewnie.
- Ależ Alain, nie wierzysz w mój profesjonalizm- zajęczałem przewracając komicznie oczami.
-Właśnie dlatego, że wierzę, nie chcę twoich usług. Wiem o twoim rozległym doświadczeniu. Podobno całe rzesze  porzuconych kochanków wypłakują sobie oczy błagając, o choć jedno czulsze słowo- rzucił zgryźliwie.
- Ohoho, czyżby ktoś tu był zazdrosny. To bardzo miłe- powiedziałem mocno rozbawiony jego reakcją. Pochyliłem głowę, odgarnąłem mu jasne włosy ze złocistego karku i przycisnąłem do niego gorące usta. Był taki powabny i pachniał tak wspaniale, że musiałem to zrobić.
-Nie pozwalaj sobie draniu- usiłował powiedzieć groźnie, aby mnie odstraszyć, ale zupełnie mu się nie udało. Zdradziła go wyraźnie słyszalna, drżąca nutka i ciało, które przylgnęło do mojego, nieświadomie się o mnie ocierając.  
- Ciśś, stój grzecznie , bo ci krzywo pozapinam te przeklęte guziki- bawiłem się w najlepsze przy każdym ruchu dotykając bezkarnie aksamitnej skóry na piersi chłopca. Bardzo powoli wykonywałem swoją pracę, czerpiąc z niej ogromną przyjemność. Słyszałem jak moja ofiara oddycha coraz szybciej. Serduszko gwałtownie tłucze mu się w klatce.- Nie bój się Alain, twoje ciało samo wie, co dla niego najlepsze.
-Puść mnie-szarpnął się do tyłu i przycisnął swoim okrągłym tyłeczkiem moje stwardniałe już przyrodzenie. -Ahh- przestraszony i zażenowany usiłował uciec do przodu, ale zatrzymały go moje ramiona.
- Bądź ze sobą szczery, tak naprawdę to sprawia ci to przyjemność. Przyznaj się maleńki- powiedziałem nieco ochryple.
- Coś ci się przywidziało hrabio! Najwyraźniej jesteś w potrzebie i wszystko sobie tłumaczysz tak, aby pasowało do twoich pragnień- prychnął na mnie Alain dumnie zadzierając głowę.
- Ach tak, wszystko to wina mojej bujnej wyobraźni?! W takim razie co to jest?- z przewrotnym błyskiem w oczach ująłem w palce jego sztywne z podniecenia sutki i delikatnie przekręciłem. Z warg chłopca wyrwał się wyraźny, głośny jęk rozkoszy. Zrobiłem to jeszcze raz tym razem ostrożnie drapiąc nabrzmiałe gruzełki. Krzyknął namiętnie i ogromnie speszony tym co zrobił zatkał sobie dłonią  usta. Był taki pociągający w swoim zmieszaniu, że miałem ochotę porwać go i zanieść wprost do sypialni. Właśnie rozważałem konsekwencje takiego postępku, kiedy usłyszałem za sobą  jakiś szmer i odwróciłem głowę. W drzwiach stał, strasznie zażenowany sytuacją, w której nas zastał, lokaj cesarza. Co nie przeszkadzało mu przyglądać się nam z ogromnym rozbawieniem i wypiekami na twarzy.
- Przepraszam, nie wiedziałem, że masz panie gościa –skłamał na poczekaniu nieco przestraszony. Alain na jego widok omal się nie przewrócił z wrażenia. Nie dość, że pozwolił się obściskiwać, to jeszcze został na tym przyłapany. W końcu udało mu się wyrwać z moich ramion i odepchnąć mnie od siebie.
-Ten pan już wychodzi, odprowadź go do drzwi i dobrze je za nim zamknij-warknął w stronę służącego.
- Idę sobie, ale swoje i tak wiem. Jak będziesz czuł się samotny wieczorem możesz po mnie posłać, wasza wysokość- rzuciłem rozbawiony-z przyjemnością dotrzymam ci towarzystwa i…. -nie udało mi się dokończyć zdania, bo zirytowany cesarz stracił panowanie nad sobą i chlusną mi prosto w twarz malinowym pączem.
-Wynoś się, zanim ci coś naprawdę zrobię-  ryknął naprawdę wściekły chłopak.

Rozdział 14


Wróciłem do domu ogromnie zamyślony. Ten chłopak mnie zaintrygował. Jest zupełnie inny niż sobie wyobrażałem. Patrzył na mnie tak poważnie, tymi swoimi pięknymi oczami. Zareagował też zupełnie nie tak, jak się spodziewałem. Rozbroił mnie swoją szczerością i niewinnością. Tak bezbronnie wyglądał kiedy opowiadał o swoich relacjach z ojcem.-Stop Andre! Pozwalasz sobą manipulować! Czy nie zauważyłeś jak Alain świetnie panuje nad sobą? Wodzi za nos cały dwór. Wszyscy uwierzyli w jego seksualną oziębłość, a to przecież wytrawni, doświadczeni gracze. Dzieciak usiłuje cię zwieść stosując stare sztuczki. Nie daj się!  Czyż Karel nie był dla ciebie na początki słodki? Czy nie opatrywał twoich ran? Nie bądź głupcem!- Takie i inne podobne myśli kołatały się po mojej biednej głowie. Kiedy wszedłem do sypialni Ilza już na mnie czekała.
- I jak było opowiadaj?- zapytała niecierpliwie.
- Dość dziwnie- zrelacjonowałem jej przebieg mojej wizyty u cesarza oczywiście nie wspominając ani słowa, o naszym małym zakładzie. Gdybym jej powiedział co się stało, miałaby powód do nabijania się ze mnie przez najbliższy miesiąc.
- No tak, rzeczywiście ten chłopak jest bardzo tajemniczy. Nie ma na razie się czym przejmować. Jutro przeprowadzimy się do pałacu i rozpoczniemy prawdziwe śledztwo. Proponuję też odbyć wycieczkę na wieś i przepytać tego wygnanego lokaja.
- W porządku. Rano przewozimy graty, a następnego dnia praca w terenie. I dziękuję za informacje, przydały się- uśmiechnąłem się do dziewczyny z wdzięcznością.
-Zawsze do usług- pomachała mi na pożegnanie i wyszła z pokoju.
………………………………………………………………………………………………………………………..
Ilza nie znała litości, brutalnie ściągnęła mnie z łóżka zaraz po wschodzie słońca. Zdarła ze mnie cieplutką kołderkę i wrzasnęła mi wprost do ucha..
- Wstawaj pięknisiu, koniec wylegiwania się. Podobno przydzielono nam apartament w pobliżu pokoi samego cesarza. Twój zielonooki elf dobrze o nas zadbał. Chce cię mieć blisko. Hihi.. Czy to coś ci mówi?
-Skąd u ciebie taki dobry humorek o świcie? To nienormalne- rzuciłem zgryźliwie, spełznąłem z łóżka i powlokłem się do łazienki przeraźliwie ziewając. Po wypiciu kilku filiżanek kawy odzyskałem wigor i rzuciłem się w wir pracy. Po kilku godzinach wytężonych wysiłków byliśmy już zainstalowani w nowym apartamencie. Ilza zajęła się układaniem swojej garderoby w szafie, a ja postanowiłem trochę pozwiedzać. W którymś momencie musiałem chyba źle skręcić, bo kompletnie się zgubiłem w labiryncie korytarzy. Kiedy tak błądziłem szukając drogi, moją uwagę ściągnęła prowadzona dość głośno rozmowa. Zaintrygowany, cicho uchyliłem drzwi, zza których dobiegała. I jakież było moje zdumienie, gdy w sprzeczających się osobach rozpoznałem cesarza i jego wuja Velana. Byli tak zajęci sobą, że zupełnie nie zauważyli mojej obecności.
- Alain, zupełnie cię nie rozumiem. Moja propozycja jest bardzo korzystna dla nas obojga. Jeśli się zgodzisz twoja matka i reszta dworu dadzą ci wreszcie spokój- tłumaczył łagodnym tonem mężczyzna zbliżając się coraz bardziej do cesarza.
- Nie mam zamiaru ulec ani tobie, ani im.  Więc możesz darować sobie tą przemowę- Alain cofał się przed nim do tyłu, aż natrafił na przeszkodę w postaci komody. Zatrzymał się nie mając już pola manewru.
- Ależ mój piękny, przemyśl jeszcze to sobie. Zadbam o ciebie i nie będziesz musiał o nic się martwić- mężczyzna wyciągnął rękę i pogładził chłopaka po policzku. Zaczął przypierać go swoim potężnie zbudowanym ciałem do szafy.- A może mała próbka moich umiejętności rozproszy twoje obawy?- ujął w dłonie jego twarz i zaatakował usta w pożądliwym pocałunku. Tego już było dla chłopaka za wiele, nadepnął napastnikowi z całej siły na nogę i uderzył go w policzek drapiąc przy tym i zostawiając głębokie, krwawe rany. Drugi cios zadał przy pomocy magii odrzucając mężczyznę daleko do tyłu. Wkroczyłem do akcji w tym właśnie momencie, schwyciłem leżącego na podłodze delikwenta i mocnym kopniakiem posłałem go na korytarz przez szeroko otwarte drzwi. Zatrzasnąłem je za nim i zwróciłem w stronę trzęsącego się w kącie Alaina. Cesarz był blady jak ściana, a  jego lewa dłoń cała we krwi.
-Pokaż, trzeba opatrzyć ranę- odezwałem się cicho, aby nie spłoszyć zdenerwowanego dzieciaka. Ująłem delikatnie jego dłoń i zacząłem delikatnie wycierać wyciągniętą z kieszeni chusteczką.
-Nic mi nie jest, to nie moja krew- odezwał się drżącym głosem.
- Co odbiło temu fircykowi? Zawsze cię tak molestuje? Trzeba z nim zrobić porządek!
-Zostaw to mnie. Poradzę sobie. Musiał go ktoś podpuścić, sam by tego nie wymyślił. Nigdy nie zachowywał się agresywnie- chłopak zrobił dwa kroki próbując dojść do kanapy, ale zaraz niebezpiecznie się zachwiał i byłby upadł gdybym go nie złapał za ramiona. Przeżyty szok dawał o sobie znać.
-Spokojnie Alain, musisz odpocząć. Zaraz zrobię ci jakiegoś drinka na uspokojenie- pogładziłem go delikatnie po napiętych plecach. Zrobiło mi się go żal. Był taki wystraszony i roztrzęsiony, a usiłował się ze wszystkich sił opanować. Duma nie pozwalała mu na okazanie słabości, wobec obcego człowieka, jakim dla niego przecież byłem. Zawstydzony odwrócił na bok głowę, abym nie widział jego cierpienia. A potem nagle zrobił coś, co kompletnie wytrąciło mnie z równowagi. Przytulił się do mnie, objął za szyję i ukrył buzię na mojej piersi. Stałem tam kompletnie nie wiedząc co robić. Bałem się poruszyć aby zupełnie się nie rozsypał. Nawet nie wiem kiedy moje ramiona same zamknęły się wokół niego. Czułem jego drżące, ciepłe ciało i nie potrafiłem go odepchnąć, a przecież to powinienem był zrobić.
-Pozwól mi, na chwileczkę. Bardzo tego potrzebuję. Wiem, że mnie nie lubisz. Nie możesz, mój ojciec uczynił ci tyle złego. Ale ja, ja zawsze cię podziwiałem- szeptał pełnym bólu głosem. Staliśmy tak przez kilka minut. Zupełnie mnie sparaliżowało. Nie mogłem poruszyć się, ani przemówić. Moja dusza schowała się gdzieś w ciemnym kącie i ani myślała stamtąd wyjść. Powoli dzieciak uspokajał się, oddychał coraz głębiej, jego serduszko wracało do swojego zwykłego rytmu. Odsunął się ode mnie, ogromnie zażenowany tym co zrobił. Spojrzał na mnie speszony i uśmiechnął się niepewnie.
- Przepraszam hrabio, że musiałeś być świadkiem takiej sceny. Postaram się bardziej skutecznie zająć swoją rodziną i dziękuję za zrozumienie. Jakoś ci to wynagrodzę.
-Nie ma za co wasza wysokość. Można powiedzieć, że cała przyjemność po mojej stronie. Trzymanie kogoś tak słodkiego w ramionach jest nagrodą samą w sobie. Nie musisz robić nic więcej- posłałem nu szelmowski uśmieszek- Poza tym i tak jesteś mi winny przysługę za przegrany zakład- widziałem jak jego twarz pod wpływem moich słów pokrywa się zdradliwym rumieńcem. Spuścił oczy nie mając odwagi na mnie spojrzeć.
-To była tylko chwila słabości, więc nie musisz się tak szczerzyć- prychnął na mnie niczym rozzłoszczony kociak.
- Nie mam nic przeciwko, możesz padać w moje ramiona ile razy zechcesz. Ale gdybyś chciał czegoś więcej to musiałbym się zastanowić. Wiesz nie oddaję się byle komu- drażniłem się z nim, z wielkim zadowoleniem obserwując jak nadyma się coraz bardziej. Widać było, że szybko wraca do siebie.
-Nie wiem jak to robisz hrabio, ale denerwujesz mnie samym swoim widokiem. Mieszkanie z tobą pod jednym dachem będzie dla mnie wielką szkołą świętej cierpliwości.
- Ja myślę, że problem tkwi gdzie indziej. Masz blisko siebie takie ciacho jak ja i nie możesz go spróbować. To powoduje u ciebie drażliwość i wybuchy złego humoru. Nie dziwię ci się. Nie codziennie spotyka się taki wspaniały okaz mężczyzny jak ja- podniosłem dumnie głowę i napiąłem mięśnie.
- O tak jesteś taki męski, wprost bombardujesz testosteronem- zaczął  chichotać Alain nie mogąc się uspokoić- Jesteś najbardziej samczym samcem jakiego znam.
- Nie rozumiem co wydaje ci się takie zabawne. Ale to miło, że przyznałeś mi rację wasza wysokość. Nie ma to jak poparcie władzy- odparłem nieco urażony jego zachowaniem.
…………………………………………………………………………………………………………………………..
Podczas kolacji opowiedziałem siostrze całą historię pomijając  niektóre szczegóły. Była ogromnie oburzona zachowaniem księcia Velana. Sam też nie mogłem uspokoić rozszalałych nerwów. Postanowiłem więc zażyć relaksującej przechadzki przed snem. Inaczej czeka mnie niespokojna, pełna koszmarów noc. Zapadł już zmierzch. Wspaniałe pałacowe ogrody oświetlone były małymi zielonymi latarenkami. Przyjemnie spacerowało się wygodnymi, szerokimi alejkami. Wzdłuż ścieżek rosły wysokie krzewy całe pokryte słodko pachnącymi kwiatami. Doszedłem do jakiejś nieznanej mi części ogrodu. Przed niewielką bramką na ławeczce, siedział malutki staruszek i pykał wonną fajeczkę. Przystanąłem ponieważ jego twarz wydała mi się znajoma. Podniósł siwą głowę i spojrzał na mnie z serdecznym uśmiechem.
- Mały Andre, jeśli mnie nie mylą moje stare oczy. Tak się cieszę że cię widzę w dobry zdrowiu.
-Tak to ja, ochmistrzu Janiso. Widzę, że jest pan już na zasłużonej emeryturze- nareszcie go rozpoznałem.
- Tak dziecko, przyszedłeś zobaczyć  grób Karela? Jest tam w tym ogrodzie- wskazał na małą bramkę. Nikomu jednak oprócz rodziny nie wolno tam wchodzić. To rozkaz cesarza.
- Boją się, że ktoś po śmierci ukręci draniowi łeb?- zapytałem z tłumionym gniewem.
- Widzę, że nadal gnębią cię demony przeszłości. Cokolwiek było między wami pamiętaj, że to był chory człowiek. Byłeś chyba jedyną osobą, którą darzył jakimkolwiek uczuciem i pierwszą, której choć trochę zaufał.
-Bredzisz starcze! Gdyby trochę dłużej pożył, zabiłby mnie na pewno.
-Tak, bo myślał, że jesteś zdrajcą! Twój uczynek zmącił resztki zdrowego rozsądku jakie posiadał. Całkowicie pogrążył się w szaleństwie. Już wcześniej przed waszym ślubem był niezrównoważony. Bywał okrutny i nieprzewidywalny. Pomyśl Andre, jego rodzina doskonale o tym wiedziała. Ktokolwiek chciał was rozdzielić postąpił bardzo sprytnie, a całą winą obarczył ciebie. Jego już nie ma. Daj mu odejść w spokoju. Przestań się zadręczać. Zacznij żyć własnym życiem, bo skończysz tak jak on.
-Nie chcę tego dalej słuchać- wstałem gwałtownie z ławki.
- Andre zaczekaj, masz tu klucz do tego ogrodu. Idź tam jeśli chcesz i spróbuj odnaleźć spokój dla swojej umęczonej  duszy- włożył mi go do kieszeni.


Rozdział 13


Kiedy dotarłem do swojego domu byłem zupełnie wykończony. W głowie mi szumiało, drżały ręce. Przeżyłem tą audiencję o wiele mocniej niż się spodziewałem. A już najgorzej wpłynęło na mnie spotkanie z cesarzem. Jest taki podobny do swojego ojca. Znowu całą noc będę miał niekończące się koszmary. Z tego właśnie powodu, mimo zmęczenia, nie miałem ochoty kłaść się do łóżka. Usiadłem w wygodnym fotelu przed kominkiem z lampką wina w dłoni. Miałem nadzieję, że alkohol trochę uspokoi moje skołatane nerwy. Cały czas uporczywie powracała do mnie myśl, że ten piękny, młody mężczyzna nie jest mi tak zupełnie obcy. Już gdzieś go widziałem. Takich niesamowitych, zielonych jak wiosenna łąka oczu się nie zapomina. Nawet nie wiedziałem kiedy zapadłem w niespokojną drzemkę. Zaczęły napływać wspomnienia z tej strasznej nocy, kiedy Karel dowiedział się o mojej zdradzie. I nagle mnie olśniło! Już wiem kim jest ten chłopak! Przed oczyma stanęła mi niewinna, przerażona buzia dziecka…
,,- Papo…. zabijesz go! Przestań!- usłyszałem w mojej głowie zatarte przez czas słowa. Wykrzywiona szaleństwem twarz cesarza .A potem uderzenie, rozpaczliwy okrzyk bólu i szczuplutkie ciało  chłopca osuwające się po ścianie. Z jego rozbitej skroni popłynęła obficie krew.’’
Przebudziłem się gwałtownie cały zlany zimnym potem. Miałem wrażenie, że coś nagle odblokowało się w mojej pamięci. To przecież jest mój mały anioł! Tylko on z całego dworu okazał mi odrobinę współczucia. Więcej stanął odważnie w mojej obronie i drogo za to zapłacił. Był wtedy taki drobniutki i delikatny jak porcelanowa laleczka. Przez krótką chwilę myślałem wtedy, że Karel go zabił.
Teraz to wrażliwe dziecko zamieniło się już w  mężczyznę. Alain powtarzałem w myślach jego imię. Pasuje do niego. Dumne, melodyjne, słodkie takie jak powinno być. Jego matka wybrała mądrze. Ciekawe ile pozostało w nim z tamtego chłopca? Czy posiada jeszcze, po tylu latach lawirowania wśród dworskich intryg i zdrad, jakąś odrobina człowieczeństwa? Widziałem co z mojego męża zrobiło życie w niesamowitym bogactwie i nieograniczona praktycznie  władza. Czy Alain okaże się takim samym potworem co jego ojciec?
………………………………………………………………………………………………………………………..
Rano nie mogłem się przebudzić. Miałem straszną migrenę. Każdy ruch powodował zawroty głowy i potworny ból. Zażyłem jakąś tabletkę i z trudem zwlokłem się z posłania. Muszę porozmawiać z Ilzą. Pomoże przygotować mi się do wieczornego spotkania z cesarzem. Już po kwadransie siedziałem przy stole razem z siostrą i popijałem kawę ze śmietanką.
-Skrzaciku, mam do ciebie prośbę. Zabaw się dla mnie w szpiega i dowiedz się co tylko możesz na temat naszego władcy. Chodzi głównie o sprawy prywatne. Co lubi, z kim sypia i tym podobne. Poradzisz sobie? Nie chcę się zbytnio rzucać w oczy a ciebie nie znają.
-Nie ma sprawy, zaraz się tym zajmę. Ty lepiej doprowadź się do porządku. Wyglądasz strasznie. Miałeś ciężką noc? Andre wykończysz się. Załatw tu szybko swoje sprawy i wracajmy do domu.
-Postaram się. Ilzo, tylko te informację będą mi potrzebne na osiemnastą. Pośpiesz się, to ważne. Muszę być przygotowany.
-Nie martw się. Wiesz, że na mnie możesz polegać- dziewczyna wstała, uśmiechnęła się do mnie i ruszyła w stronę drzwi.-Czekaj na mnie, wrócę na obiad. I weź długą relaksująca kąpiel braciszku. Musisz wieczorem atrakcyjnie wyglądać, a może wyjdzie ci coś więcej niż tylko zemsta.
- Co ty sugerujesz przewrotna pannico? – zawołałem udając bardziej oburzonego niż byłem.
-Zauważyłeś, że ten cały Alain to niezły kąsek? Takie słodkie ciasteczko, wprost do schrupania. Ciekawe, woli chłopców czy dziewczynki?- roześmiała się ta psotnica i uciekła uchylając się zwinnie przed rzuconą w nią twardą poduchą.
………………………………………………………………………………………………………………………..
Dobiegała już osiemnasta, a ja jeszcze nie byłem gotowy. Przerzucałem sterty ciuchów z jednej strony na drugą i nie potrafiłem na nic się zdecydować. Jedne były zbyt obcisłe, inne za bardzo strojne nic nie wydawało mi się odpowiednie na spotkanie z cesarzem. Ilza cicho zapukała, weszła do pokoju i roześmiała się widząc potworny bałagan jaki zrobiłem w sypialni.
-Braciszku, stroisz się jak panna przed swoją pierwszą randką.
Z Karelowi- Eh ty, czy ty zawsze musisz z czymś tak głupim wyskoczyć. To ważna wizyta w interesach. Chcę się dobrze prezentować- wydąłem usta urażony.
- Jasne, jasne. Pomogę cie. Nie możesz przecież zawieść swojego fana -spojrzała na mnie rozbawiona nie wiadomo z jakiego powodu.
-O czym ty u licha mówisz skrzaciku?
- No nie mów mi, że nie zauważyłeś że mu się podobasz! Nawet ty nie możesz być taki obłudny.
-Nie mam pojęcia, o co ci chodzi?- spojrzałem na nią niewinnie.
- I nie zauważyłeś jak się zaczerwienił, kiedy całowałeś do po ręce? Lizałeś go o wiele dłużej, niż by tego wymagał protokół. Ależ z ciebie kłamczuszek Andre!
- Bądź już cicho, ty ciekawska sroko. Pomóż się mi lepiej ubrać i zdaj raport z dzisiejszych poszukiwań.
- No to posłuchaj. Historia jest dość dziwna i kończy się wielką awanturą. Podobno jak wieść gminna niesie z cesarzem jest coś nie tak. Mam tu na myśli sprawy sypialniane. Nie wziął sobie żadnych konkubin po osiągnięciu pełnoletniości jak to jest w zwyczaju. Nie miewa też kochanków. Wszyscy zgodnie twierdzą, że jest całkowicie oziębły jeśli chodzi o te sprawy. Co się kłoci z moimi obserwacjami podczas audiencji. Wydaje mi się, że z chłopaka jest niezły aktor i wodzi ich wszystkich za nos. Faktem jest, przynajmniej według dworzan, że Alain nie sypia z nikim. Twierdzą, że jest jeszcze dziewicą, co wydaje mi się nieprawdopodobne. Taki przystojny, bogaty dzieciak miałby nie mieć nikogo. To przecież jest dwór. Normalnie, to polowaliby na niego jak na złotorogiego jelenia i w końcu komuś by się udało. I jest jeszcze coś. Nie wiem na ile w tym prawdy. Podobno jego matka Fanna ,dobrze ją znasz, to jedna z konkubin zmarłego cesarza, postanowiła rozwiązać ten problem. Namówiła lokaja syna, by podał mu w jedzeniu narkotyk, działający stymulująco na libido. Podobno był to jakiś niezawodny środek na potencję. Sprowadziła profesjonalne kurtyzany, kobiety i mężczyzn do wyboru. Tymczasem Alain chociaż mocno oszołomiony, oparł się działaniu leku, a na drugi dzień zrobił im straszną awanturę przed całym dworem. Lokaj został zwolniony i odesłany na wieś, a do matki chłopak się do tej pory nie odzywa. To było podobno kilka miesięcy temu. To by było na tyle z miejscowych plotek. A to ważne. Zupełnie bym zapomniała. Ten wyrzucony kamerdyner, to ten sam który służył Karelowi. Ma na imię chyba Samuel. Musimy to wykorzystać, że jest teraz w niełasce. Może puści nieco farbę. A teraz koniec już tych plotek. Ubieraj się zaraz musisz wyjść-Ilza zaczęła we mnie rzucać kolejnymi częściami garderoby. Zdałem się na jej gust, na którym nigdy się nie zawiodłem. Już po chwili byłem gotowy do wyjścia. Przyczesałem jeszcze rozpuszczone na ramiona złotobrązowe, kręcone włosy i podążyłem na umówione spotkanie.
……………………………………………………………………………………………………………………..
Cesarz stał przed kominkiem z lampką wina w dłoni. Patrzył zamyślony w strzelające wysoko płomienie. Jasne, lśniące, długie włosy miał spięte na karku jadeitową spinką wspaniale podkreślającą szmaragdowy kolor jego oczu. Usłyszawszy moje kroki na miękkim dywanie natychmiast się odwrócił. Ukłoniłem się i spojrzałem na niego zaciekawiony.
- Hrabio, spóźniłeś się. Już myślałem, że się rozmyśliłeś. Moi dworzanie nie przywitali cię zbyt entuzjastycznie. Nie masz wobec nas żadnych zobowiązań. Zastanawiam się więc, co cię skłoniło do udzielenia nam pomocy?
- Mam do zaproponowania waszej wysokości prosty interes. Swego rodzaju wymianę towarową. Jeśli się zgodzisz dobijemy targu. Moje usługi w zamian za obietnicę na piśmie.
-Mów, robi się coraz bardziej interesująco- powiedział chłodno cesarz.
- Chcę sprawiedliwości. Przed laty zostałem oskarżony, o coś czego nie uczyniłem. Skazano mnie bez procesu. Nie miałem możliwości udowodnić swojej niewinności. Pozwolisz mi tu zamieszkać i przeprowadzić śledztwo. Kiedy zbiorę materiały przekaże je wybranemu przez nas wspólnie bezstronnemu sądowi. Winni zostaną ukarani godnie z obowiązującym prawem.
- Wiele ode mnie wymagasz Andre, mam nadzieję, że mogę tak do ciebie mówić. W twoją sprawę zamieszani są najprawdopodobniej bardzo ustosunkowani ludzie. Ale wiesz co? Niektórzy z nich są i na mojej czarnej liście. Pomogę ci tylko wtedy, gdy będziesz miał niezbite dowody ich winy. Oczywiście, że podpiszę stosowne oświadczenie- Alain usiadł na kanapie zakładając nogę na nogę. Usiadłem na jej drugim końcu uważnie mu się przyglądając.
- Mam coś na nosie?- zapytał zmieszany natarczywością mojego wzroku.
- Skądże wasza wysokość. Zmieniłeś się przez te wszystkie lata. Wyrosłeś na pięknego mężczyznę. Nie rozumiem, skąd te wszystkie fantastyczne plotki krążące po pałacu.
- Nie wiem o które ci chodzi? Jest ich tak wiele. Jedne głupsze od drugich-uśmiechnął się do mnie pokazując szereg drobnych, perłowych ząbków.
- Najsmakowitsze były te o twojej oziębłości i domniemanym dziewictwie- wypaliłem zaskakując swoją bezczelnością samego siebie.
- Widzę, że odrobiłeś zadanie-zarumienił się nieco chłopak-A co byś powiedział gdyby to była prawda, Andre?- powiedział patrząc mi głęboko w oczy .
- Niemożliwe, żeby taki atrakcyjny mężczyzna nie znalazł sobie nikogo interesującego. Masz tu ogromny wybór panie. Wystarczy tylko się rozejrzeć- powiedziałem zbity z tropu jego szczerością.
- Dobrze wiesz w jakiej atmosferze upływało moje dzieciństwo. Gwałty, przemoc były dla mnie codziennością. Widziałem, jak mój ojciec znęca się nad swoimi kolejnymi kochankami traktując ich gorzej niż zwierzęta. Nawet się z tym specjalnie nie krył. Wiesz, że kiedyś kazał się mi nawet przyglądać,  kiedy brutalnie brał jakiegoś chłopca. A to co wyprawiał z tobą, całkowicie zabiło we mnie jakąkolwiek ochotę na seks. Widziałem twoje łzy, jak próbowałeś się zasłonić, jak z nim walczyłeś do końca dumny i niezłomny. Nigdy tego nie zapomniałem, Andre. Często w nocy widzę twarze torturowanych przez niego ludzi. Potem przez kilka dni boję się zasnąć- jego cichy, smutny głos wiercił dziurę w mojej świadomości. Docierał aż na samo dno duszy.- Czyżby to była prawda? Może on rzeczywiście też jest ofiarą szaleństwa Karela? Muszę to przemyśleć!
-Myślę, że już czas żebyś zapomniał o przeszłości wasza wysokość- uśmiechnąłem się do niego szczerze.-I nie wierzę w tę twoją sławną oziębłość.
- Nie oszukuj się Andre. Nie odczuwam pociągu seksualnego. To udowodnione. Matka od lat próbowała z tym walczyć bojąc się o los naszego rodu. Potrzebuję przecież następcy- pokręcił głową.
- Założymy się? Mogę ci natychmiast to udowodnić, jeśli mi na to pozwolisz. Nie martw się, nie zrobię niczego drastycznego. A nagrodę wybiorę sobie sam - zwróciłem się do niego z psotnymi błyskami w oczach.
-Nie wiem co ci chodzi po głowie i wątpię czy to mi się spodoba- odpowiedział z wahaniem w głosie.
- Panie, gdzie się podziała twoja odwaga? Czyżby ten mały chłopiec, który odważył się stawić czoła swojemu szalonemu ojcu już nie istniał?- podpuszczałem go z pełną świadomością.
- Niech ci będzie. Pokaż co potrafisz!
- Podaj mi swoją rękę- rzuciłem łagodnie, tańcząc w duchu kankana z radości. Podał mi ją z ociąganiem, płochliwy jak leśne zwierzątko. Ująłem ją odwracając dłonią do góry i zacząłem delikatnie muskać ustami patrząc mu prosto w oczy. Miał taką aksamitną, białą skórę. Polizałem ją chcąc poznać jej smak. Widziałem jak próbuje się opanować. Zagryza  z determinacją różowe usteczka. Mimo tego zdradliwy rumieniec zaczął wpełzać na jego blade policzki. Posuwałem się wargami do góry, aż dotarłem do nadgarstka. Poczułem jak jego puls przyspiesza coraz gwałtowniej. Jego źrenice rozszerzyły się, oddech przyspieszył i chyba byłem zbyt natarczywy, bo przestraszony swoją reakcją wyrwał mi gwałtownie rękę.
- No i jak? Wygrałem?- zapytałem z bezczelnym uśmieszkiem. Z przyjemnością patrząc w jego nieco zamglone, zielone oczęta.
- Myślę, że powinieneś już iść, hrabio- powiedział chłodno, dając mi wyraźnie do zrozumienia, że przekroczyłem dopuszczalną granicę.
-Rzeczywiście jest już późno. Przyjemnych snów panie. Jutro zgłoszę się po moją nagrodę – rzuciłem niezrażony jego lodowatym tonem. W odpowiedzi usłyszałem obrażone prychnięcie i cesarz zadzierając do góry nos wyszedł z pokoju pozostawiając mnie samego. -Prawdę mówiąc dla mnie, wyglądało to raczej na ucieczkę. Muszę pomyśleć i nieco zrewidować moje plany.-Wesoło pogwizdując ruszyłem do domu, pragnąc omówić nową sytuację z Ilzą. No i oczywiście się spakować, bo od jutra zamierzałem zamieszkać w pałacu.