Wspomnienia
cesarz Karela
Już od
pięciu godzin siedziałem na posiedzeniu Wielkiej Rady Sheridanu. Zamiast myśleć
całościowo, każdy z radnych myślał tylko o sobie i swoich interesach. Kłócili
się już tak długo, że od ich krzyków rozbolała mnie głowa. Miałem ich już dość.
Skinąłem nieznacznie głową swojemu młodszemu bratu Velanowi. Trzeba przyznać,
że od razu zrozumiał o co chodzi. Podniósł się z fotela i oznajmił.
- Panowie,
myślę, że czas już kończyć. Nie wiem jak wasze, ale mój żołądek domaga się
kolacji. Widzę zrozumienie w waszych oczach. Więc do poniedziałku. – uśmiechnął
się do nich uprzejmie –Wasza wysokość czy zaszczycisz mnie swoją obecnością
przy stole?- skinąłem głową i ruszyłem przodem. Kiedy znaleźliśmy się za
drzwiami klepnąłem go z aprobatą w plecy.
- Dobry z
ciebie dzieciak. Już myślałem, że pęknie mi czaszka. Mam straszną migrenę.
Idziemy do ciebie czy do mnie?
- Jasne, że
do ciebie. Czy mogę uznać, że masz u mnie dług wdzięczności?- zapytał z
przebiegłym uśmieszkiem.
- Chyba tak
-powiedziałem ostrożnie widząc podejrzany błysk w jego oczach.- Czego chcesz
cwaniaku, wiedziałem, że nie pomogłeś mi bezinteresownie.
- Powiem ci
później jak coś zjemy. Czy masz jeszcze to czerwone wino śliwkowe?
- O
zaczynasz brzmieć coraz bardziej podejrzanie. Chcesz mnie upić a potem
wykorzystać do niecnych celów?
- Aleś ty
nieufny braciszku. Mam do ciebie kilka pytań. Chodź i nie marudź- drań pociągnął
mnie za łokieć w kierunku moich apartamentów.
Kilka
godzin i wiele drinków później.
- Powiedz mi
Karel skąd masz tego siniaka na policzku? Ma ciekawy kształt, jakby ręki-
dotknął mojej twarzy ten podstępny wąż, Velan. W przeciwieństwie do mnie był całkiem
trzeźwy. Nie miałem mu wcale ochoty opowiadać o wczorajszych wydarzeniach. Nie
byłem dumny z tego co zrobiłem, a raczej zdumiony zaistniałą sytuacją i swoim
zachowaniem.
- No dobrze
powiem ci, ale jeśli chodź jedno słowo wyjdzie poza ten pokój to wyślę cię do
pilnowania wschodniej granicy na pół roku- zagroziłem i westchnąwszy z
rezygnacją zacząłem opowiadać. Zresztą doskonale wiedziałem że prędzej czy
później bym się wygadał. Jak mój braciszek wbił sobie coś do głowy to koniec.
Po naszej
wczorajszej rozmowie poszedłem zobaczyć co robi mój nowy nabytek. Jak wiesz
dość ostro rozprawiłem się z jego dziewictwem, więc pomyślałem, że możesz mieć
rację i chłopak jak przyjdzie do siebie może narozrabiać. Kiedy wszedłem do
środka Andre właśnie kończył się ubierać. Wyglądał bardzo mizernie. Blady, oczy
podkrążone i z wyraźnym grymasem bólu na twarzy. Obrzucił mnie bardzo
niechętnym spojrzeniem. Jak widać nie byłem jego ulubieńcem. Jago lokaj,
zazwyczaj patrzący na mnie ze szczenięcym zachwytem miał chyba jeszcze bardziej
nieprzystępne spojrzenie od niego. Piorunował mnie wzrokiem jak tylko na niego
spojrzałem jakbym był jakimś przestępcą. Nie byłem tu mile widziany. Andre
poruszał się z trudem wyraźnie cierpiąc przy najmniejszym wysiłku. A więc
spełniły się moje słowa, przez jego upór pokiereszowałem mu tyłek bardziej niż
przypuszczałem. Aby potwierdzić swoje domysły klepnąłem go w pupę, a on
odskoczył z piskiem i popatrzył na mnie oskarżycielsko. Nie ma wyjścia, będę
musiał zrobić dzisiaj dobry uczynek i opatrzyć mu dolną część ciała. Wziąłem do
ręki słoiczek z różową maścią, wygoniłem z pokoju lokaja i przystąpiłem do
dzieła. Kiedy tylko dzieciak zrozumiał co chcę zrobić zaczął się cofać w
kierunku łazienki. Gdy zaszedłem mu drogę ucieczki podskoczył w stronę dużego,
okrągłego stołu tym samym odgradzając się ode mnie. I tak zaczęła się wielka
pogoń. Chłopak zwinnie mimo bólu uciekał naokoło stołu ja jak głupi za nim. Był
drań lekki, zwinny i bardzo szybki. Po kwadransie nieźle się zasapałem.
- Andre, nie
bądź dzieckiem. Ta maść jest bardzo skuteczna. Jeśli ci jej nie zaaplikuję
przez dwa tygodnie nie usiądziesz na tyłku- zawołałem już nieco wkurzony.
- Odczep
się, trzeba o tym było myśleć wczoraj, jak na siłę pchałeś we mnie swojego
wielkiego penisa. Nie pozwolę ci się więcej dotknąć!- krzyknął na mnie z
drugiej strony stołu.
- Posłuchaj,
nie będziemy się tu ganiać jak maluchy. Jeśli nie pozwolisz mi tego zrobić,
zawołam twojego lokaja i on założy ci lekarstwo, a ja będę cię trzymał, żebyś
znowu nie uciekł- powiedziałem chłodno patrząc mu w oczy.- Więc wybieraj on czy
ja? Obiecuję, że to zostanie między nami!
Chłopak
przez chwilę patrzył na mnie tymi swoimi wielkimi złotymi oczami. Bardzo się
starał nie okazywać strachu, ale widać było jak trzęsą mu się ręce. Zagryzł
swoje różowe, delikatne usta tak mocno, aż pociekło z nich kilka kropel krwi.
Niespodziewanie dla mnie zrobiło mi się go żal.
- Połóż się
na brzuchu na stole i wypnij pośladki. Obiecuję, że będę ostrożny –
powiedziałem łagodniej niż chciałem. Dzieciak patrząc na mnie bardzo nieufnie
zrobił o co prosiłem. Stanął przy stole,
położył się na nim twarzą w dół
opierając nogi na podłodze, a dłońmi chwytając się za krawędź blatu.
-Tylko bądź
delikatny- szepnął cicho mocno zawstydzonym głosikiem. Podszedłem do niego,
powoli, aby go nie wystraszyć odpiąłem jego spodnie i spuściłem je do połowy ud
razem z bielizną. Moim oczom ukazał się niesamowicie piękny widok. Dwie
okrągłe, aksamitne półkule i różowa, nieco opuchnięta i pokiereszowana dziurka.
Nie mogłem oderwać wzroku. Chłopiec niecierpliwie się wiercił, kołysząc przede
mną rozkosznie tym cudem natury, nie mając pojęcia jakie wzbudza we mnie
emocje. Zaczęło mi się robić coraz cieplej. Mój penis natychmiast zaczął
ponosić głowę wielce zainteresowany sytuacją.
- Andre
spokojnie, teraz włożę palec do środka- powiedziałem, starając się z całych sił
zapanować nad ogarniającym mnie podnieceniem. Dawno nie było to dla mnie tak
trudne. Co z tobą Karel, przecież nie
jesteś już nastolatkiem? Co ty takiego widzisz w tej małej dupci? Czym różni
się od innych, że tak cię oczarowała? Weź się w garść! Nabrałem maści i
jedną ręką rozchyliłem jędrne pośladki. Chłopak nieco szarpnął się wystraszony
moim dotykiem. Chyba nie ma z tej nocy zbyt dobrych wspomnień. Trzeba będzie to
zmienić w przyszłości. Zacząłem powoli wsuwać do środka palec rozpychając
poranione ścianki. Poczułem jak Andre spina mięśnie w obronnym geście.
- Wystarczy,
wyciągnij go. To boli – pisnął zduszonym głosem.
- Zachowuj
się jak dorosły. Musze to zrobić dokładnie – powiedziałem nieco ochryple
pchając rękę coraz dalej. Nie miałem zamiaru tak szybko rezygnować z takiej
przyjemności. W mojej głowie powstawał niecny plan. Chłopak pokręcił słodką pupcią
chcąc się ode mnie odsunąć i w tym momencie mój palec otarł się o jego
prostatę. Dzieciak wydał nagły okrzyk. Coś pomiędzy pomrukiem rozkoszy a jękiem
bólu. I w tym momencie to nie on jak było w planie, a ja straciłem panowanie
nad sobą. Przycisnąłem go do stołu kompletnie go unieruchamiając. Lewą ręką
złapałem go za biodro, a drugą zacząłem poruszać raz po raz uderzają w jego
najczulszy punkt. Działałem jak w transie. Przed oczyma stanęła mi czerwona
mgła. Byłem tylko ja i to ciepłe, zarumienione ciało pode mną. Chwyciłem mocno
za jego penisa i zacząłem mu obciągać w rytm pchnięć drugiej ręki. Ale nie dane
mi niestety było skończyć. Chłopak coraz bardziej przestraszony tym co się
dzieje zaczął się wyrywać z całych sił. W końcu udało mu się odwrócić twarzą do
mnie, zamachnął się i zacisnąwszy rękę walnął mnie pięścią twarz. To był bardzo
celny cios. Ponieważ się go zupełnie nie spodziewałem puściłem malca, straciłem równowagę i
poleciałem do tyły tłukąc przy okazji solidnie tyłek.
- Ty
cholerny gwałcicielu jeszcze ci mało?! Nie waż się mnie więcej dotykać. Zabierz
się lepiej za te swoje konkubiny bo już pewnie mchem porosły z nudów. A może
one też nie chcą cię już znać. Brzydzę się tobą. Za każdym razem jak mnie
dotykasz mam ochotę zwymiotować. Jak jeszcze raz się do mnie zbliżysz to pójdę
do gazet i opowiem jak mnie traktujesz choćby to miała być ostatnia rzecz jaką
zrobię w życiu- krzyczał wściekły Andre. Jego złote oczy płonęły, a karmelowe
włosy tworzyły wokół zarumienionej z
gniewu twarzyczki złocistą aureolę. Siedziałem na tym dywanie rozcierając obitą
pupę i gapiąc się na niego iście baranim wzrokiem. Zamiast unieść się dumą i
solidnie go ukarać, zastanawiałem się czy tak samo słodko będzie wyglądał jak
doprowadzę go do orgazmu. Z tymi płonącymi ślepkami i zaczerwienionymi ze
złości policzkami wyglądał zupełnie jak mały anioł zemsty.
- I na tym
koniec?- zapytał Valen
- A co ty
byś jeszcze chciał? Zrobiłem z siebie napalonego durnia i wkurzyłem tak mojego
męża że do sypialni to mnie długo nie wpuści. Tyłek mnie boli że ledwo siedzę.
A wiesz co jest najgorsze? Całą noc śniło mi się, że on leży nagi, podchodzę do
niego strasznie podniecony, on znika, a ja zostaję sam z ogromną erekcją w
spodniach. Budzę się rano i co widzę. Wielką lepką plamę na mojej piżamie
zupełnie jakbym był małolatem! Myślisz, że zwariowałem?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz