Stałem przed
furtką do ogrodu, w którym spoczywało ciało Karela i nie potrafiłem się
uspokoić. Ręce trzęsły się mi tak bardzo, że nie potrafiłem włożyć do dziurki
klucza.-Andre, co ty wyprawiasz, przecież on nie żyje, nie może cię już
skrzywdzić, więc czego się do cholery boisz-mówiłem sam do siebie. W końcu
opanowałem się na tyle by otworzyć bramkę. Zerknąłem do środka ciekawie.
Zobaczyłem setki wielobarwnych róż w pełnym rozkwicie. Ich krzewy pięły się po
murze, otaczały ze wszystkich stron stojące pośrodku mauzoleum. Niewielki
budynek zrobiony był z grubego przeźroczystego szkła. Przez ściany można było
zajrzeć do środka. Drzwi nie były zamknięte, wszedłem i zobaczyłem prosty
grobowiec wykuty z czarnego marmuru. Złotymi literami wyryto na nim imię
zmarłego i jakiś aforyzm. Niestety był w języku jakiego nie znałem. Uklęknąłem
obok postumentu. Panowała niezwykła cisza. Umilkły nawet ptaki. Wpadające przez
szklany dach promienie księżyca oświetlały pomieszczenie. Ogarnął mnie
niezmierny smutek. Tęsknota za czymś, co już dawno powinno było odejść w
zapomnienie. Nawet nie zdając sobie sprawy z tego co robię, przytuliłem twarz
do zimnego kamienia.
- Dlaczego
nasze życie tak się potoczyło? Mogliśmy być tacy szczęśliwi. Byłeś pierwszą
osobą dla której mocniej zabiło moje serce- szeptałem drżącym głosem.-Dlaczego
nie pozwoliłeś sobie nic wytłumaczyć, nie chciałeś słuchać moich wyjaśnień?
Dlaczego słowa innych ludzi były dla ciebie ważniejsze niż moje? Kochałem cię
pierwszą, niewinną miłością, a ty zdeptałeś moją duszę i ciało! Teraz jestem
starszy ,trochę mądrzejszy i wiem, że z góry skazano nas na klęskę. Nigdy nie
pozwolono by nam być naprawdę blisko. Twój biedny, chory umysł nie był w stanie
ogarnąć otaczającej cię rzeczywistości i oni o tym wiedzieli. Wykorzystali to
przeciwko nam. Nie martw się, winni zostaną ukarani. Już dobrze, już się nie
gniewam. Wybaczam ci wszystko co mi uczyniłeś. Wiem teraz, że nie zrobiłeś tego
świadomie – podniosłem się z klęczek. Po policzkach płynęły mi pełne bólu i
żalu łzy. Razem z nimi wychodziły ze mnie- cierpienie, rozpacz i poczucie krzywdy, które przez tyle
lat każdego dnia mi towarzyszyły. Pogłaskałem delikatnie miejsce, gdzie wyryte
było imię mojego kochanka.-Żegnaj i mam nadzieję, że tam gdzie jesteś, zaznasz
wreszcie spokoju- wyszedłem przed mauzoleum i odetchnąłem głęboko. Poczułem się
jakoś lżej. Jakby ogromny głaz stoczył się właśnie z mojej duszy. Podniosłem
głowę i wciągnąłem w nozdrza słodko
pachnące różami powietrze. Odległe gwiazdy migotały do mnie swoimi srebrnymi
oczami. Rozejrzałem się po pogrążonym w ciemnościach ogrodzie, rozjaśnionym
tylko trochę światłem latarenek. Uśmiechnąłem się do siebie i machnąłem
beztrosko ręką. Wszystkie kwiaty zmieniły swój kolor na dziewiczą biel. Ich
płatki zaczęły lekko lśnić w mroku. Zbierające się na nich krople rosy
wyglądały zupełnie jak maleńkie diamenciki, jak spóźnione łzy dawno nie
widzianego kochanka. Głęboko zamyślony, ledwo dostrzegłem kątem oka jakąś przemykającą
się do furtki, niewielką, smukłą postać. Wytężyłem wzrok, ale niestety nie
udało mi się rozpoznać intruza. Był bardzo
szybki i zwinny, spowity w czarną pelerynę z opadającym na twarz
kapturem. Zanim uczyniłem jakikolwiek gest zniknął w mroku nocy.
…………………………………………………………………………………………………………………………..
Rano obudziłem się w lepszym niż kiedykolwiek
humorze. Miałem wrażenie, że czarne chmury rozpaczy, spowijające do tej pory
mój umysł, nieco się rozpierzchły. Zaczęło przez nie nieśmiało przebijać,
jeszcze na razie wątłe światełko nadziei. Zapragnąłem zobaczyć Alaina. Ciekaw
byłem jak zareaguje na mój widok po wczorajszych wydarzeniach. Nie mogłem
zapomnieć słodkiego uczucia jakie towarzyszyło mi, kiedy jego szczupłe ciało
wtuliło się w moje. Ten chłopak był dla mnie jedną, wielka zagadką. Myślałem,
że będzie mnie nienawidził tak jak wszyscy, którym zawadzałem. Jako kochanek
jego ojca stanowiłem przecież konkurencję dla jego matki Fanny. Poza tym moja
chęć oczyszczenia się z zarzutów, może sprawić mu wiele kłopotów. Na świat
zaczną wychodzić ciemne sprawki, w których brali udział członkowie cesarskiej
rodziny. Czym na boginię kieruje się ten dzieciak zachowując się w ten sposób,
bo w te jego zapewnienia o podziwianiu mnie jakoś nie mogłem uwierzyć? Był taki
uroczy i niewinny w swoim geście, ale potem sam stwierdził, że to tylko chwila
słabości. Kompletnie go nie rozumiem. Może powinienem go odnaleźć i zbadać
sprawę. Właściwie byłem już gotowy. Odpowiednio wystrojony przez zapobiegliwą
Ilzę i po smakowitym śniadanku mogłem ruszyć na poszukiwania cesarza. Jest
jeszcze dość wcześnie i istnieje niewielka szansa, że zastanę go pijącego
poranną kawkę. Kiedy wszedłem do apartamentu Alaina w drzwiach spotkałem się z
jego nowym lokajem Cedrykiem. Chłopak ukłonił mi się grzecznie i popędził do
sypialni w sobie tylko wiadomym celu.-A
więc cesarz się dopiero ubiera! To świetnie, może uda ni się zobaczyć coś
więcej, niż codzienny mundurek władcy-przyśpieszyłem kroku wyobrażając
sobie jednocześnie nagie, zaróżowione jeszcze od snu ciało chłopaka. Na samą myśl
zrobiło mi się gorąco.- Andre, jesteś
niewyżytym zboczuchem. Pozostajesz zbyt długo sam i cnota rzuca ci się na mózg-
zganiłem się ostro. Zapukałem cichutko do garderoby po czym nie czekając na
zaproszenie wkroczyłem śmiało do środka. Alain stał przed dużym kryształowym lustrem i klnąc
zniecierpliwiony mocował się ze śliskimi guziczkami białej, lekko
przeźroczystej koszuli. Udało mu się zapiąć dopiero jeden perłowy gruzełek. W
pierwszej chwili mnie nie zauważył mocując się z nieposłuszną garderobą. Za to
ja mogłem bez przeszkód podziwiać delikatne, smukłe ciało chłopca. Miał ładnie
zarysowane mięśnie, drobny pięknie ukształtowany tors rozszerzał się i
przechodził w nieco opalone, pokryte jedwabistą skórą ramiona. Przez cieniutki
materiał widać było jego kuszące sutki.
Podszedłem bezszelestnie, aby mnie zbyt wcześnie nie zauważył, stanąłem za nim,
objąłem ramionami i pochwyciłem jego dłonie w swoje.
-Pozwól
wasza wysokość, że ci pomogę- wyszeptałem mu do szpiczastego uszka, które
natychmiast pokryło się czerwienią.
- Andre, nie
jestem maluchem. Umiem się ubrać- fuknął na mnie ogromnie zawstydzony.
- Nie wygląda
na to, że sobie poradzisz- pokręciłem z udawaną troską głową.-Pozwól mi
zastąpić lokaja- nie mogłem się powstrzymać i delikatnie ugryzłem ponętną
muszelkę wkładając przy tym język do środka. Chłopak pisnął zaskoczony
rumieniąc się jeszcze bardziej.
- Pprzestań
się ddo mnie kkleić- wyjąkał bezradnie. -Nie jestem twoją zabawką- dorzucił już
dużo chłodniej, a jego szmaragdowe oczy zamigotały gniewnie.
- Ależ
Alain, nie wierzysz w mój profesjonalizm- zajęczałem przewracając komicznie
oczami.
-Właśnie
dlatego, że wierzę, nie chcę twoich usług. Wiem o twoim rozległym
doświadczeniu. Podobno całe rzesze
porzuconych kochanków wypłakują sobie oczy błagając, o choć jedno
czulsze słowo- rzucił zgryźliwie.
- Ohoho,
czyżby ktoś tu był zazdrosny. To bardzo miłe- powiedziałem mocno rozbawiony
jego reakcją. Pochyliłem głowę, odgarnąłem mu jasne włosy ze złocistego karku i
przycisnąłem do niego gorące usta. Był taki powabny i pachniał tak wspaniale,
że musiałem to zrobić.
-Nie
pozwalaj sobie draniu- usiłował powiedzieć groźnie, aby mnie odstraszyć, ale
zupełnie mu się nie udało. Zdradziła go wyraźnie słyszalna, drżąca nutka i
ciało, które przylgnęło do mojego, nieświadomie się o mnie ocierając.
- Ciśś, stój
grzecznie , bo ci krzywo pozapinam te przeklęte guziki- bawiłem się w najlepsze
przy każdym ruchu dotykając bezkarnie aksamitnej skóry na piersi chłopca.
Bardzo powoli wykonywałem swoją pracę, czerpiąc z niej ogromną przyjemność.
Słyszałem jak moja ofiara oddycha coraz szybciej. Serduszko gwałtownie tłucze
mu się w klatce.- Nie bój się Alain, twoje ciało samo wie, co dla niego
najlepsze.
-Puść
mnie-szarpnął się do tyłu i przycisnął swoim okrągłym tyłeczkiem moje
stwardniałe już przyrodzenie. -Ahh- przestraszony i zażenowany usiłował uciec
do przodu, ale zatrzymały go moje ramiona.
- Bądź ze
sobą szczery, tak naprawdę to sprawia ci to przyjemność. Przyznaj się maleńki- powiedziałem
nieco ochryple.
- Coś ci się
przywidziało hrabio! Najwyraźniej jesteś w potrzebie i wszystko sobie
tłumaczysz tak, aby pasowało do twoich pragnień- prychnął na mnie Alain dumnie
zadzierając głowę.
- Ach tak,
wszystko to wina mojej bujnej wyobraźni?! W takim razie co to jest?- z
przewrotnym błyskiem w oczach ująłem w palce jego sztywne z podniecenia sutki i
delikatnie przekręciłem. Z warg chłopca wyrwał się wyraźny, głośny jęk
rozkoszy. Zrobiłem to jeszcze raz tym razem ostrożnie drapiąc nabrzmiałe
gruzełki. Krzyknął namiętnie i ogromnie speszony tym co zrobił zatkał sobie
dłonią usta. Był taki pociągający w
swoim zmieszaniu, że miałem ochotę porwać go i zanieść wprost do sypialni. Właśnie
rozważałem konsekwencje takiego postępku, kiedy usłyszałem za sobą jakiś szmer i odwróciłem głowę. W drzwiach
stał, strasznie zażenowany sytuacją, w której nas zastał, lokaj cesarza. Co nie
przeszkadzało mu przyglądać się nam z ogromnym rozbawieniem i wypiekami na
twarzy.
-
Przepraszam, nie wiedziałem, że masz panie gościa –skłamał na poczekaniu nieco
przestraszony. Alain na jego widok omal się nie przewrócił z wrażenia. Nie dość,
że pozwolił się obściskiwać, to jeszcze został na tym przyłapany. W końcu udało
mu się wyrwać z moich ramion i odepchnąć mnie od siebie.
-Ten pan już
wychodzi, odprowadź go do drzwi i dobrze je za nim zamknij-warknął w stronę
służącego.
- Idę sobie,
ale swoje i tak wiem. Jak będziesz czuł się samotny wieczorem możesz po mnie
posłać, wasza wysokość- rzuciłem rozbawiony-z przyjemnością dotrzymam ci
towarzystwa i…. -nie udało mi się dokończyć zdania, bo zirytowany cesarz
stracił panowanie nad sobą i chlusną mi prosto w twarz malinowym pączem.
-Wynoś się,
zanim ci coś naprawdę zrobię- ryknął
naprawdę wściekły chłopak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz