piątek, 11 maja 2012

Rozdział 15


Stałem przed furtką do ogrodu, w którym spoczywało ciało Karela i nie potrafiłem się uspokoić. Ręce trzęsły się mi tak bardzo, że nie potrafiłem włożyć do dziurki klucza.-Andre, co ty wyprawiasz, przecież on nie żyje, nie może cię już skrzywdzić, więc czego się do cholery boisz-mówiłem sam do siebie. W końcu opanowałem się na tyle by otworzyć bramkę. Zerknąłem do środka ciekawie. Zobaczyłem setki wielobarwnych róż w pełnym rozkwicie. Ich krzewy pięły się po murze, otaczały ze wszystkich stron stojące pośrodku mauzoleum. Niewielki budynek zrobiony był z grubego przeźroczystego szkła. Przez ściany można było zajrzeć do środka. Drzwi nie były zamknięte, wszedłem i zobaczyłem prosty grobowiec wykuty z czarnego marmuru. Złotymi literami wyryto na nim imię zmarłego i jakiś aforyzm. Niestety był w języku jakiego nie znałem. Uklęknąłem obok postumentu. Panowała niezwykła cisza. Umilkły nawet ptaki. Wpadające przez szklany dach promienie księżyca oświetlały pomieszczenie. Ogarnął mnie niezmierny smutek. Tęsknota za czymś, co już dawno powinno było odejść w zapomnienie. Nawet nie zdając sobie sprawy z tego co robię, przytuliłem twarz do zimnego kamienia.
- Dlaczego nasze życie tak się potoczyło? Mogliśmy być tacy szczęśliwi. Byłeś pierwszą osobą dla której mocniej zabiło moje serce- szeptałem drżącym głosem.-Dlaczego nie pozwoliłeś sobie nic wytłumaczyć, nie chciałeś słuchać moich wyjaśnień? Dlaczego słowa innych ludzi były dla ciebie ważniejsze niż moje? Kochałem cię pierwszą, niewinną miłością, a ty zdeptałeś moją duszę i ciało! Teraz jestem starszy ,trochę mądrzejszy i wiem, że z góry skazano nas na klęskę. Nigdy nie pozwolono by nam być naprawdę blisko. Twój biedny, chory umysł nie był w stanie ogarnąć otaczającej cię rzeczywistości i oni o tym wiedzieli. Wykorzystali to przeciwko nam. Nie martw się, winni zostaną ukarani. Już dobrze, już się nie gniewam. Wybaczam ci wszystko co mi uczyniłeś. Wiem teraz, że nie zrobiłeś tego świadomie – podniosłem się z klęczek. Po policzkach płynęły mi pełne bólu i żalu łzy. Razem z nimi wychodziły ze mnie- cierpienie,  rozpacz i poczucie krzywdy, które przez tyle lat każdego dnia mi towarzyszyły. Pogłaskałem delikatnie miejsce, gdzie wyryte było imię mojego kochanka.-Żegnaj i mam nadzieję, że tam gdzie jesteś, zaznasz wreszcie spokoju- wyszedłem przed mauzoleum i odetchnąłem głęboko. Poczułem się jakoś lżej. Jakby ogromny głaz stoczył się właśnie z mojej duszy. Podniosłem głowę i  wciągnąłem w nozdrza słodko pachnące różami powietrze. Odległe gwiazdy migotały do mnie swoimi srebrnymi oczami. Rozejrzałem się po pogrążonym w ciemnościach ogrodzie, rozjaśnionym tylko trochę światłem latarenek. Uśmiechnąłem się do siebie i machnąłem beztrosko ręką. Wszystkie kwiaty zmieniły swój kolor na dziewiczą biel. Ich płatki zaczęły lekko lśnić w mroku. Zbierające się na nich krople rosy wyglądały zupełnie jak maleńkie diamenciki, jak spóźnione łzy dawno nie widzianego kochanka. Głęboko zamyślony, ledwo dostrzegłem kątem oka jakąś przemykającą się do furtki, niewielką, smukłą postać. Wytężyłem wzrok, ale niestety nie udało mi się rozpoznać intruza. Był bardzo  szybki i zwinny, spowity w czarną pelerynę z opadającym na twarz kapturem. Zanim uczyniłem jakikolwiek gest zniknął w mroku nocy.
…………………………………………………………………………………………………………………………..
 Rano obudziłem się w lepszym niż kiedykolwiek humorze. Miałem wrażenie, że czarne chmury rozpaczy, spowijające do tej pory mój umysł, nieco się rozpierzchły. Zaczęło przez nie nieśmiało przebijać, jeszcze na razie wątłe światełko nadziei. Zapragnąłem zobaczyć Alaina. Ciekaw byłem jak zareaguje na mój widok po wczorajszych wydarzeniach. Nie mogłem zapomnieć słodkiego uczucia jakie towarzyszyło mi, kiedy jego szczupłe ciało wtuliło się w moje. Ten chłopak był dla mnie jedną, wielka zagadką. Myślałem, że będzie mnie nienawidził tak jak wszyscy, którym zawadzałem. Jako kochanek jego ojca stanowiłem przecież konkurencję dla jego matki Fanny. Poza tym moja chęć oczyszczenia się z zarzutów, może sprawić mu wiele kłopotów. Na świat zaczną wychodzić ciemne sprawki, w których brali udział członkowie cesarskiej rodziny. Czym na boginię kieruje się ten dzieciak zachowując się w ten sposób, bo w te jego zapewnienia o podziwianiu mnie jakoś nie mogłem uwierzyć? Był taki uroczy i niewinny w swoim geście, ale potem sam stwierdził, że to tylko chwila słabości. Kompletnie go nie rozumiem. Może powinienem go odnaleźć i zbadać sprawę. Właściwie byłem już gotowy. Odpowiednio wystrojony przez zapobiegliwą Ilzę i po smakowitym śniadanku mogłem ruszyć na poszukiwania cesarza. Jest jeszcze dość wcześnie i istnieje niewielka szansa, że zastanę go pijącego poranną kawkę. Kiedy wszedłem do apartamentu Alaina w drzwiach spotkałem się z jego nowym lokajem Cedrykiem. Chłopak ukłonił mi się grzecznie i popędził do sypialni w sobie tylko wiadomym celu.-A więc cesarz się dopiero ubiera! To świetnie, może uda ni się zobaczyć coś więcej, niż codzienny mundurek władcy-przyśpieszyłem kroku wyobrażając sobie jednocześnie nagie, zaróżowione jeszcze od snu ciało chłopaka. Na samą myśl zrobiło mi się gorąco.- Andre, jesteś niewyżytym zboczuchem. Pozostajesz zbyt długo sam i cnota rzuca ci się na mózg- zganiłem się ostro. Zapukałem cichutko do garderoby po czym nie czekając na zaproszenie wkroczyłem śmiało do środka. Alain stał  przed dużym kryształowym lustrem i klnąc zniecierpliwiony mocował się ze śliskimi guziczkami białej, lekko przeźroczystej koszuli. Udało mu się zapiąć dopiero jeden perłowy gruzełek. W pierwszej chwili mnie nie zauważył mocując się z nieposłuszną garderobą. Za to ja mogłem bez przeszkód podziwiać delikatne, smukłe ciało chłopca. Miał ładnie zarysowane mięśnie, drobny pięknie ukształtowany tors rozszerzał się i przechodził w nieco opalone, pokryte jedwabistą skórą ramiona. Przez cieniutki materiał  widać było jego kuszące sutki. Podszedłem bezszelestnie, aby mnie zbyt wcześnie nie zauważył, stanąłem za nim, objąłem ramionami i pochwyciłem jego dłonie w swoje.
-Pozwól wasza wysokość, że ci pomogę- wyszeptałem mu do szpiczastego uszka, które natychmiast pokryło się czerwienią.
- Andre, nie jestem maluchem. Umiem się ubrać- fuknął na mnie ogromnie zawstydzony.
- Nie wygląda na to, że sobie poradzisz- pokręciłem z udawaną troską głową.-Pozwól mi zastąpić lokaja- nie mogłem się powstrzymać i delikatnie ugryzłem ponętną muszelkę wkładając przy tym język do środka. Chłopak pisnął zaskoczony rumieniąc się jeszcze bardziej.
- Pprzestań się ddo mnie kkleić- wyjąkał bezradnie. -Nie jestem twoją zabawką- dorzucił już dużo chłodniej, a jego szmaragdowe oczy zamigotały gniewnie.
- Ależ Alain, nie wierzysz w mój profesjonalizm- zajęczałem przewracając komicznie oczami.
-Właśnie dlatego, że wierzę, nie chcę twoich usług. Wiem o twoim rozległym doświadczeniu. Podobno całe rzesze  porzuconych kochanków wypłakują sobie oczy błagając, o choć jedno czulsze słowo- rzucił zgryźliwie.
- Ohoho, czyżby ktoś tu był zazdrosny. To bardzo miłe- powiedziałem mocno rozbawiony jego reakcją. Pochyliłem głowę, odgarnąłem mu jasne włosy ze złocistego karku i przycisnąłem do niego gorące usta. Był taki powabny i pachniał tak wspaniale, że musiałem to zrobić.
-Nie pozwalaj sobie draniu- usiłował powiedzieć groźnie, aby mnie odstraszyć, ale zupełnie mu się nie udało. Zdradziła go wyraźnie słyszalna, drżąca nutka i ciało, które przylgnęło do mojego, nieświadomie się o mnie ocierając.  
- Ciśś, stój grzecznie , bo ci krzywo pozapinam te przeklęte guziki- bawiłem się w najlepsze przy każdym ruchu dotykając bezkarnie aksamitnej skóry na piersi chłopca. Bardzo powoli wykonywałem swoją pracę, czerpiąc z niej ogromną przyjemność. Słyszałem jak moja ofiara oddycha coraz szybciej. Serduszko gwałtownie tłucze mu się w klatce.- Nie bój się Alain, twoje ciało samo wie, co dla niego najlepsze.
-Puść mnie-szarpnął się do tyłu i przycisnął swoim okrągłym tyłeczkiem moje stwardniałe już przyrodzenie. -Ahh- przestraszony i zażenowany usiłował uciec do przodu, ale zatrzymały go moje ramiona.
- Bądź ze sobą szczery, tak naprawdę to sprawia ci to przyjemność. Przyznaj się maleńki- powiedziałem nieco ochryple.
- Coś ci się przywidziało hrabio! Najwyraźniej jesteś w potrzebie i wszystko sobie tłumaczysz tak, aby pasowało do twoich pragnień- prychnął na mnie Alain dumnie zadzierając głowę.
- Ach tak, wszystko to wina mojej bujnej wyobraźni?! W takim razie co to jest?- z przewrotnym błyskiem w oczach ująłem w palce jego sztywne z podniecenia sutki i delikatnie przekręciłem. Z warg chłopca wyrwał się wyraźny, głośny jęk rozkoszy. Zrobiłem to jeszcze raz tym razem ostrożnie drapiąc nabrzmiałe gruzełki. Krzyknął namiętnie i ogromnie speszony tym co zrobił zatkał sobie dłonią  usta. Był taki pociągający w swoim zmieszaniu, że miałem ochotę porwać go i zanieść wprost do sypialni. Właśnie rozważałem konsekwencje takiego postępku, kiedy usłyszałem za sobą  jakiś szmer i odwróciłem głowę. W drzwiach stał, strasznie zażenowany sytuacją, w której nas zastał, lokaj cesarza. Co nie przeszkadzało mu przyglądać się nam z ogromnym rozbawieniem i wypiekami na twarzy.
- Przepraszam, nie wiedziałem, że masz panie gościa –skłamał na poczekaniu nieco przestraszony. Alain na jego widok omal się nie przewrócił z wrażenia. Nie dość, że pozwolił się obściskiwać, to jeszcze został na tym przyłapany. W końcu udało mu się wyrwać z moich ramion i odepchnąć mnie od siebie.
-Ten pan już wychodzi, odprowadź go do drzwi i dobrze je za nim zamknij-warknął w stronę służącego.
- Idę sobie, ale swoje i tak wiem. Jak będziesz czuł się samotny wieczorem możesz po mnie posłać, wasza wysokość- rzuciłem rozbawiony-z przyjemnością dotrzymam ci towarzystwa i…. -nie udało mi się dokończyć zdania, bo zirytowany cesarz stracił panowanie nad sobą i chlusną mi prosto w twarz malinowym pączem.
-Wynoś się, zanim ci coś naprawdę zrobię-  ryknął naprawdę wściekły chłopak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz