W ten nieco
ubliżający mojej godności sposób zostałem przytaszczony do pałacu. Karel postawił
mnie dopiero na ziemi, gdy dotarliśmy do jego sypialni. Był naprawdę wściekły.
Widziałem jak jego oczy iskrzą się z tłumionej złości. Panował nad sobą z
trudem resztką sił. Chciałem jakoś załagodzić sprawę i dotknąłem delikatnie
jego policzka. Bałem się tego, do czego może być zdolny w gniewie.
Wtedy jeszcze nie wiedziałem co szykuje dla mnie
przyszłość. Jak drogo przyjdzie mi zapłacić za moją dumę i słabość, jaką do
niego czuję. Byłem wtedy jeszcze niewinnym dzieckiem i myślałem, że doświadczyłem już całego zła
tego świata. Nic bardziej mylnego. Miałem się dopiero przekonać jak podli
bywają ludzie. Do czego są zdolni, aby zdobyć to, czego pragną. Wkrótce
dowiedziałem się, że miłość i nienawiść to siostry. Dwie strony tej samej
monety. Wtedy jeszcze miałem gorące, pragnące uczuć serce.
Miałem
nadzieję, że istnieje niewielka szansa na jakieś uczucie między nami. Wydawało
mi się, że nie jestem mu tak zupełnie obojętny. Bardzo tego pragnąłem i
jednocześnie bałem się, że to tylko moje przywidzenia. Kiedy tak stał przede
mną i patrzył prosto w moje oczy miękły mi kolana. Czułem jak drżenie ogarnia
całe moje ciało. Przestraszyłem się gwałtowności swoich uczuć i zacząłem się od
niego odsuwać.
-Co robisz
Andre? Nigdzie cię nie puszczę! Mam zamiar się z tobą kochać moje słońce-
chwycił mnie silnie w pasie przyciągając do siebie. Złapał palcami za mój
podbródek i wpił się mocno w moje usta. Powoli traciłem kontrolę nad swoim ciałem.
Jego gorące wargi działały jak narkotyk. Upajały jak najlepsze wino.
Zamruczałem zachwycony ogarniającą mnie
przyjemnością. Nie mogąc się już dłużej opierać przylgnąłem do niego z całych
sił i……
-Wa..wasza
wy… wysokość proszę wybaczyć, ale przyszły bardzo niepokojące wieści z
granicy-jąkał się bardzo zmieszany
sytuacją, w której nas zastał, czerwony jak burak gwardzista. Zgięty w
ukłonie nie śmiał podnieść do góry oczu.
-Cholera,
zawsze się coś dzieje w nieodpowiednim momencie! Andre idź do siebie, jeśli to
Karsyci to wrócę dopiero jutro. Śpij dobrze i śnij o mnie- bardzo zirytowany
Karel pocałował mnie jeszcze raz i w pośpiechu wyszedł z sypialni. Zostawił
mnie samego na trzęsących się jeszcze z emocji nogach. Zrobiłem jak kazał. Był
dopiero wczesny wieczór. Usiadłem w fotelu przed kominkiem i zamyśliłem się głęboko. Nie
miałem ochoty kłaść się do łóżka. Rozbudzona wyobraźnia podsyłała mi coraz bardziej
namiętne obrazy ze mną i cesarzem w roli głównej. Zupełnie straciłem głowę.- Czy to możliwe żebym coś czuł do tego drania
?Zakochałem się? Andre przepadłeś. Mało brakowało, żebyś mu się przed chwilą oddał
z własnej woli.
W pokoju
zaczęło się robić coraz ciemniej. Wszedł lokaj cesarza zapalając światła.
-Panie, może
coś zjesz? Nie jadłeś dzisiaj kolacji?- trochę zdziwiła mnie ta jego nagła
troska. Rzeczywiście byłem bardzo głodny.
- Przynieś
mi coś lekkiego i lampkę słodkiego wina- ukłonił się i wyszedł by za chwilę
powrócić z zamówieniem. Stanął za moim krzesłem jakby miał zamiar mi usługiwać.
Zacząłem jeść, ale jego obecność trochę mnie drażniła. Nigdy nie okazywał mi
najmniejszej życzliwości. Ciekawe co go dzisiaj napadło?
- Możesz
odejść, poradzę sobie sam- spojrzał na mnie jakby był z czegoś ogromnie
zadowolony, skinął mi grzecznie głową i wyszedł. Nie zdążyłem nawet zjeść
połowy sałatki jak zrobiłem się strasznie śpiący. Tyle się dzisiaj wydarzyło
stąd pewnie to zmęczenie. Z trudem dowlokłem się do łóżka i zwaliłem się na
niego nawet się nie rozbierając. Zapadłem w ciężki, pozbawiony marzeń sen. Zupełnie
jakby ktoś wrzucił mnie w czarną dziurę. A kiedy się obudziłem nic już nigdy
nie było takie samo, mój świat przestał istnieć........................
…………………………………………………………………………………………
Budziłem się
powoli, ktoś krzyczał i szarpał mnie za ramię. Nie mogłem pozbierać myśli.
Otworzyłem oczy. To była moja sypialnia, moje łóżko, ale dlaczego do cholery
byłem kompletnie nagi. Spróbowałem usiąść, ale zakręciło mi się w głowie. I
poczułem coś jeszcze, co ogromnie mnie zaskoczyło. Tyłek piekł mnie
niemiłosiernie. Jak to możliwe, przecież do niczego wczoraj nie doszło? Co się
tutaj dzieje? Odwróciłem głowę. Obok łóżka stał mój lokaj z bardzo
przestraszoną miną. Miał w oczach łzy.
- Co się
dzieje, możesz mi powiedzieć? – ale on wskazał tylko na drzwi, które w tym momencie otwarły się z łoskotem i do
pokoju wpadł jak prawdziwy tajfun ogarnięty furią Karel. Bez słowa podszedł do
mnie i odkrył moje nagie ciało nie bacząc na przyglądającemu się nam przerażonego
chłopaka. Krzyknąłem oburzony i chciałem schować się pod kołdrą, ale mi nie
pozwolił. Unieruchomił mnie zaklęciem i obrócił na plecy i przemocą rozwarł
moje uda. Wsunął brutalnie palec w obolałe wejście i ryknął z wściekłości.
-Nie mogłem
uwierzyć w to co usłyszałem, ale tutaj jest dowód- podetkną mi ociekającą
spermą dłoń przed nos.-Myślałeś, że nie wrócę na noc i wziąłeś sobie kochanka
ty zdziro!! Przede mną zgrywasz niewinnego, a za moimi plecami bzykasz się z
kim popadnie! Jak pomyślę że miałem cię
za kogoś wyjątkowego to robi mi się niedobrze!- zawarczał.-Jeśli myślisz, że
twój ojciec był potworem to ja ci udowodnię, że nie masz racji! To ja nim
jestem i od dzisiaj nauczysz się żyć w prawdziwym piekle!- nie dopuścił mnie do
głosu. Nie chciał słuchać żadnych tłumaczeń. Ściągnął ze ściany pejcz i zaczął
smagać nim z całej siły moje nagie uda, pośladki, brzuch. Trysnęła krew.
Krzyczałem z całych sił. Nie mogłem się zasłonić, ani bronić. Po policzkach
strumieniem ciekły mi łzy. Bił tak mocno, że za każdym uderzeniem na moim ciele powstawały głębokie rany. Nie
minęło wiele czasu i nie mogłem już
dobyć z siebie żadnego dźwięku. Kwiliłem tylko bezsilnie jak okaleczone
zwierzątko. Stojący w pobliżu lokaj osunął się zemdlony na ziemię. Nie wiem jak
długo trwała moja męka. Wykrzywiona w
nieludzkim grymasie twarz mojego męża zaczęła zacierać się przed moimi oczyma.
Gdybym miał kiedyś opisać demona to miałby on jego rysy. Była straszna,
zupełnie pozbawiona człowieczeństwa. Poczułem jak zaczynają pękać kolejne
kości. Zwymiotowałem.
-Nie pozwolę
ci stracić świadomości! Masz cierpieć tak samo jak ja!- oblał mnie strumieniem
lodowatej wody, który na chwilę rozjaśnił moje myśli.
-Przestań,
błagam cię, zabij mnie, ale nie torturuj- skamlałem o jego litość.-Zrobię
wszystko co zechcesz-wyjęczałem resztką sił. Nie zwracał na mnie zupełnie uwagi
na moje słowa jakby był pogrążony w jakimś transie. Odwróciłem na bok głowę,
aby nie widzieć jego pustych, okrutnych, szalonych oczu i lodowatego uśmiechu,
który wpełznął mu na usta. Z przerażeniem stwierdziłem, że w otwartych drzwiach
sypialni ktoś stoi. Mały, może ośmioletni jasnowłosy chłopczyk stał jak
skamieniały wpatrując się w nas z szeroko rozwartymi z szoku zielonymi oczkami.
Taki niewinny, delikatny i śliczny, w tej strasznej chwili zdał mi się być
aniołem zesłanym mi na pomoc. Wszystka krew odpłynęła z jego twarzyczki.
Otwierał i zamykał usteczka nie mogąc wydusić ani słowa.
-Papo….
zabijesz go! Przestań!- rzucił się do przodu próbując wyrwać z rąk mojego
oprawcy zakrwawiony pejcz. Mężczyzna jednym ruchem ręki odrzucił go od siebie
tak silnie, że malec przeleciał przez cały pokój, uderzył czołem o ścianę i
osunął się po niej bez przytomności na ziemię. Tego już było zbyt wiele dla
mojego zmaltretowanego ciała. Zacząłem zapadać się w ciemność. Przestałem czuć
fizyczny ból. Przez chwilę słyszałem jeszcze odgłosy uderzeń. Chwilę później
straciłem całkowicie świadomość.
Chcecie
wiedzieć co było dalej? Kiedy po długiej chorobie doszedłem do siebie
wielokrotnie błagałem bogów o śmierć. Karel dotrzymał słowa. Zamienił moje
życie w piekło. Nie pomagały tłumaczenia, błagania. Nigdy już mnie nie uderzył.
Znalazł przemyślniejszą i bardziej wyrafinowaną karę. Każdego dnia odwiedzał moją sypialnię i
brutalnie mnie gwałcił. Zrywał na mnie ubranie i wdzierał się we mnie siłą. Nie
zwracał wtedy uwagi czy ktoś był w pobliżu czy nie. Wielokrotnie mieliśmy
świadków jego sadystycznych zabaw i miałem wrażenie że to jeszcze bardziej go
podniecało. Robił to nie tylko w naszych apartamentach. Rzucał się na mnie
gdziekolwiek, jak tylko naszła go ochota. Po kilku miesiącach takiego
traktowania udało mu się zabić moją duszę. Upodlił mnie w najbardziej okrutny
sposób. Przestałem czuć cokolwiek. Byłem już tylko piękną lalką, której on
używał wedle swojej woli. Nie buntowałem się, nie płakałem. Moje serce
zamieniło się w ponury głaz. Z początku przez wiele miesięcy próbowałem na
własną rękę odnaleźć sprawców tej podłej
intrygi, ale mi się nie udało. Domyślałem się kto za tym stoi, ale nie miałem
żadnych dowodów. Nikt nie chciał mi pomóc. Wszyscy się ode mnie odwrócili.
Udawali, że nie widzą co wyprawia ich władca. Potem przestało mi już zależeć na
dowiedzeniu mojej niewinności. Każdego wieczora modliłem się, abym już nigdy
się nie obudził, ale bogowie też mnie opuścili. Czasami widywałem swojego
małego anioła. Tak go w myślach nazywałem. Wpatrywał się we mnie
niejednokrotnie z litością tymi swoimi pięknymi, szmaragdowymi oczyma. Ale
kiedy dowiedziałem się, że jest najstarszym synem Karela, zgasła jedyna
cieplejsza iskierka w moim życiu. Wszystko co dotyczyło tego człowieka wydało
mi się być przeklęte. Potem wysłano go do szkół i zupełnie o nim zapomniałem.
Upłynęło
kilka lat i przypadek spowodował, że w końcu odzyskałem wolność. Mój kat po
któreś z kolejnych bolesnych dla mnie sesji, wpadł w taką złość, że pragnąc
nieco ochłonąć, wybiegł z pałacu, wsiadł na konia i pogalopował w las. I to był
ostatni raz kiedy widziałem go żywego. Podobno jego wierzchowiec nieszczęśliwie
potknął się na stromej ścieżce i zrzucił go z siodła. Spadł prosto w przepaść
ginąc na miejscu. I jak myślicie kogo uznano za winnego wypadku? Podobno to
wszystko moja wina, ponieważ tak wyprowadziłem biedaka z równowagi, że przeze
mnie nie zauważył niebezpieczeństwa i spadł z urwiska. Wygnano mnie z pałacu
jak wściekłego psa bez grosza przy duszy. Długo błąkałem się jak żebrak po
różnych miastach i wsiach przymierając często głodem, ale moja sława wszędzie
mnie wyprzedzała. Nie znalazła się ani jedna osoba, która podała by mi rękę. Na
szczęście nie trwało to zbyt długo. Moja matka będąc na łożu śmierci
przypomniała sobie o mnie. Chyba wyrzuty sumienia nie pozwoliły jej spokojnie
umrzeć. O dziwo ojciec nie sprzeciwił się jej ostatniej woli. Kiedy jej ludzie
odszukali mnie i przyprowadzili do niej, jej duch odszedł już do wieczności. Umarła
zanim zdołała ze mną porozmawiać. Nie zdążyliśmy nawet się pożegnać. Moje serce
było jednak już tak skamieniałe, że nie uroniłem ani jednej łzy. Nie czułem
żadnej więzi z tą kobietą dla której byłem zawsze tylko tarczą chroniącą ją
przed gniewem męża i źródłem bogactwa i prestiżu, gdy zostałem zabawką w rękach
cesarza. Po pogrzebie ojciec zawołał
mnie do gabinetu i nic nie mówiąc wręczył mi list od niej. Poklepał mnie po
ramieniu i wyszedł zostawiając mnie zupełnie samego. Przez długi czas
siedziałem nie mając odwagi go otworzyć.
I przyszedł czas
zemsty. Nie miałem nic do stracenia. Sami bogowie dali mi do rąk narzędzie do
jej wykonania. Zapłacą, zapłacą za wszystko co mi uczynili. Niech cierpią. W
mojej piersi zamiast serca pozostała już tylko wypalona, czarna dziura. Wokół
mnie jest tylko pustka. Nic nigdy nie zdoła jej zapełnić.
…………………………………………………………………………………………
Zapowiadało się bardzo fajnie. Zaciekawiło mnie jak każde twoje opowiadanie, ale...
OdpowiedzUsuńPo tym rozdziale to się skończyło.
Nie żeby coś, ale jak dla mnie to po prostu to zepsułaś.
Niestety nie mam zamiaru doczytać tego do końca, bo jak dla mnie to opowiadanie skończyło się w tym miejscu.
Będę czytała dalej twoje nowsze historie, ale do tej już nigdy nie wrócę.
To nie żaden hejt, ani nic, bo ten blog na serio bardzo dobrze się zapowiadał, tylko teraz czuję się jakbyś miała pomysł, ale on ci się skończył, więc zmieniłaś fabułę i tyle.
Do następnego
~Strzyga
Nie do końca masz rację, ale niewątpliwe spaprałam ten pomysł. Jest to jedno z pierwszych opowiadań, więc jest tutaj mnóstwo niedoskonałości. Zachowałam je jednak w oryginalnej wersji, być może ku przestrodze. Teraz staram się ogólne zarysy fabuły mieć zawsze ustalone i zapisane. Jesteś pierwszą osobą, która zauważyła nieścisłość w tym opie.
UsuńSzczerze mówiąc to widać. Niedawno cię znalazłam i część opo mam już za sobą. Tych nowszych i starszych. I zdecydowanie widzę różnicę. Twój styl i dbałość się zdecydowanie poprawiły. Staram się zwracać uwagę na takie szczegóły, bo sama zaczynam pisać (pół prologu xd ) i w ten sposób sama też się uczę.
UsuńJednak twoje nowe opowiadania są wspaniałe! Pisz tak dalej ;)
~Strzyga