piątek, 11 maja 2012

Rozdział 11


W ten nieco ubliżający mojej godności sposób zostałem przytaszczony do pałacu. Karel postawił mnie dopiero na ziemi, gdy dotarliśmy do jego sypialni. Był naprawdę wściekły. Widziałem jak jego oczy iskrzą się z tłumionej złości. Panował nad sobą z trudem resztką sił. Chciałem jakoś załagodzić sprawę i dotknąłem delikatnie jego policzka. Bałem się tego, do czego może być zdolny w gniewie.
 Wtedy jeszcze nie wiedziałem co szykuje dla mnie przyszłość. Jak drogo przyjdzie mi zapłacić za moją dumę i słabość, jaką do niego czuję. Byłem wtedy jeszcze niewinnym dzieckiem  i myślałem, że doświadczyłem już całego zła tego świata. Nic bardziej mylnego. Miałem się dopiero przekonać jak podli bywają ludzie. Do czego są zdolni, aby zdobyć to, czego pragną. Wkrótce dowiedziałem się, że miłość i nienawiść to siostry. Dwie strony tej samej monety. Wtedy jeszcze miałem gorące, pragnące uczuć serce.
Miałem nadzieję, że istnieje niewielka szansa na jakieś uczucie między nami. Wydawało mi się, że nie jestem mu tak zupełnie obojętny. Bardzo tego pragnąłem i jednocześnie bałem się, że to tylko moje przywidzenia. Kiedy tak stał przede mną i patrzył prosto w moje oczy miękły mi kolana. Czułem jak drżenie ogarnia całe moje ciało. Przestraszyłem się gwałtowności swoich uczuć i zacząłem się od niego odsuwać.
-Co robisz Andre? Nigdzie cię nie puszczę! Mam zamiar się z tobą kochać moje słońce- chwycił mnie silnie w pasie przyciągając do siebie. Złapał palcami za mój podbródek i wpił się mocno w moje usta. Powoli traciłem kontrolę nad swoim ciałem. Jego gorące wargi działały jak narkotyk. Upajały jak najlepsze wino. Zamruczałem zachwycony  ogarniającą mnie przyjemnością. Nie mogąc się już dłużej opierać przylgnąłem do niego z całych sił i……
-Wa..wasza wy… wysokość proszę wybaczyć, ale przyszły bardzo niepokojące wieści z granicy-jąkał się bardzo zmieszany  sytuacją, w której nas zastał, czerwony jak burak gwardzista. Zgięty w ukłonie nie śmiał podnieść do góry oczu.
-Cholera, zawsze się coś dzieje w nieodpowiednim momencie! Andre idź do siebie, jeśli to Karsyci to wrócę dopiero jutro. Śpij dobrze i śnij o mnie- bardzo zirytowany Karel pocałował mnie jeszcze raz i w pośpiechu wyszedł z sypialni. Zostawił mnie samego na trzęsących się jeszcze z emocji nogach. Zrobiłem jak kazał. Był dopiero wczesny wieczór. Usiadłem w fotelu przed  kominkiem i zamyśliłem się głęboko. Nie miałem ochoty kłaść się do łóżka. Rozbudzona wyobraźnia podsyłała mi coraz bardziej namiętne obrazy ze mną i cesarzem w roli głównej. Zupełnie straciłem głowę.- Czy to możliwe żebym coś czuł do tego drania ?Zakochałem się? Andre przepadłeś. Mało brakowało, żebyś mu się przed chwilą oddał z własnej woli.
W pokoju zaczęło się robić coraz ciemniej. Wszedł lokaj cesarza zapalając światła.
-Panie, może coś zjesz? Nie jadłeś dzisiaj kolacji?- trochę zdziwiła mnie ta jego nagła troska. Rzeczywiście byłem bardzo głodny.
- Przynieś mi coś lekkiego i lampkę słodkiego wina- ukłonił się i wyszedł by za chwilę powrócić z zamówieniem. Stanął za moim krzesłem jakby miał zamiar mi usługiwać. Zacząłem jeść, ale jego obecność trochę mnie drażniła. Nigdy nie okazywał mi najmniejszej życzliwości. Ciekawe co go dzisiaj napadło?
- Możesz odejść, poradzę sobie sam- spojrzał na mnie jakby był z czegoś ogromnie zadowolony, skinął mi grzecznie głową i wyszedł. Nie zdążyłem nawet zjeść połowy sałatki jak zrobiłem się strasznie śpiący. Tyle się dzisiaj wydarzyło stąd pewnie to zmęczenie. Z trudem dowlokłem się do łóżka i zwaliłem się na niego nawet się nie rozbierając. Zapadłem w ciężki, pozbawiony marzeń sen. Zupełnie jakby ktoś wrzucił mnie w czarną dziurę. A kiedy się obudziłem nic już nigdy nie było takie samo, mój świat przestał istnieć........................
…………………………………………………………………………………………
Budziłem się powoli, ktoś krzyczał i szarpał mnie za ramię. Nie mogłem pozbierać myśli. Otworzyłem oczy. To była moja sypialnia, moje łóżko, ale dlaczego do cholery byłem kompletnie nagi. Spróbowałem usiąść, ale zakręciło mi się w głowie. I poczułem coś jeszcze, co ogromnie mnie zaskoczyło. Tyłek piekł mnie niemiłosiernie. Jak to możliwe, przecież do niczego wczoraj nie doszło? Co się tutaj dzieje? Odwróciłem głowę. Obok łóżka stał mój lokaj z bardzo przestraszoną miną. Miał w oczach łzy.
- Co się dzieje, możesz mi powiedzieć? – ale on wskazał tylko na drzwi, które  w tym momencie otwarły się z łoskotem i do pokoju wpadł jak prawdziwy tajfun ogarnięty furią Karel. Bez słowa podszedł do mnie i odkrył moje nagie ciało nie bacząc na przyglądającemu się nam przerażonego chłopaka. Krzyknąłem oburzony i chciałem schować się pod kołdrą, ale mi nie pozwolił. Unieruchomił mnie zaklęciem i obrócił na plecy i przemocą rozwarł moje uda. Wsunął brutalnie palec w obolałe wejście i ryknął z wściekłości.
-Nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem, ale tutaj jest dowód- podetkną mi ociekającą spermą dłoń przed nos.-Myślałeś, że nie wrócę na noc i wziąłeś sobie kochanka ty zdziro!! Przede mną zgrywasz niewinnego, a za moimi plecami bzykasz się z kim popadnie! Jak pomyślę  że miałem cię za kogoś wyjątkowego to robi mi się niedobrze!- zawarczał.-Jeśli myślisz, że twój ojciec był potworem to ja ci udowodnię, że nie masz racji! To ja nim jestem i od dzisiaj nauczysz się żyć w prawdziwym piekle!- nie dopuścił mnie do głosu. Nie chciał słuchać żadnych tłumaczeń. Ściągnął ze ściany pejcz i zaczął smagać nim z całej siły moje nagie uda, pośladki, brzuch. Trysnęła krew. Krzyczałem z całych sił. Nie mogłem się zasłonić, ani bronić. Po policzkach strumieniem ciekły mi łzy. Bił tak mocno, że za każdym uderzeniem  na moim ciele powstawały głębokie rany. Nie minęło wiele czasu  i nie mogłem już dobyć z siebie żadnego dźwięku. Kwiliłem tylko bezsilnie jak okaleczone zwierzątko. Stojący w pobliżu lokaj osunął się zemdlony na ziemię. Nie wiem jak długo trwała moja męka.  Wykrzywiona w nieludzkim grymasie twarz mojego męża zaczęła zacierać się przed moimi oczyma. Gdybym miał kiedyś opisać demona to miałby on jego rysy. Była straszna, zupełnie pozbawiona człowieczeństwa. Poczułem jak zaczynają pękać kolejne kości. Zwymiotowałem.
-Nie pozwolę ci stracić świadomości! Masz cierpieć tak samo jak ja!- oblał mnie strumieniem lodowatej wody, który na chwilę rozjaśnił moje myśli.
-Przestań, błagam cię, zabij mnie, ale nie torturuj- skamlałem o jego litość.-Zrobię wszystko co zechcesz-wyjęczałem resztką sił. Nie zwracał na mnie zupełnie uwagi na moje słowa jakby był pogrążony w jakimś transie. Odwróciłem na bok głowę, aby nie widzieć jego pustych, okrutnych, szalonych oczu i lodowatego uśmiechu, który wpełznął mu na usta. Z przerażeniem stwierdziłem, że w otwartych drzwiach sypialni ktoś stoi. Mały, może ośmioletni jasnowłosy chłopczyk stał jak skamieniały wpatrując się w nas z szeroko rozwartymi z szoku zielonymi oczkami. Taki niewinny, delikatny i śliczny, w tej strasznej chwili zdał mi się być aniołem zesłanym mi na pomoc. Wszystka krew odpłynęła z jego twarzyczki. Otwierał i zamykał usteczka nie mogąc wydusić ani słowa.
-Papo…. zabijesz go! Przestań!- rzucił się do przodu próbując wyrwać z rąk mojego oprawcy zakrwawiony pejcz. Mężczyzna jednym ruchem ręki odrzucił go od siebie tak silnie, że malec przeleciał przez cały pokój, uderzył czołem o ścianę i osunął się po niej bez przytomności na ziemię. Tego już było zbyt wiele dla mojego zmaltretowanego ciała. Zacząłem zapadać się w ciemność. Przestałem czuć fizyczny ból. Przez chwilę słyszałem jeszcze odgłosy uderzeń. Chwilę później straciłem całkowicie świadomość.
Chcecie wiedzieć co było dalej? Kiedy po długiej chorobie doszedłem do siebie wielokrotnie błagałem bogów o śmierć. Karel dotrzymał słowa. Zamienił moje życie w piekło. Nie pomagały tłumaczenia, błagania. Nigdy już mnie nie uderzył. Znalazł przemyślniejszą i bardziej wyrafinowaną  karę. Każdego dnia odwiedzał moją sypialnię i brutalnie mnie gwałcił. Zrywał na mnie ubranie i wdzierał się we mnie siłą. Nie zwracał wtedy uwagi czy ktoś był w pobliżu czy nie. Wielokrotnie mieliśmy świadków jego sadystycznych zabaw i miałem wrażenie że to jeszcze bardziej go podniecało. Robił to nie tylko w naszych apartamentach. Rzucał się na mnie gdziekolwiek, jak tylko naszła go ochota. Po kilku miesiącach takiego traktowania udało mu się zabić moją duszę. Upodlił mnie w najbardziej okrutny sposób. Przestałem czuć cokolwiek. Byłem już tylko piękną lalką, której on używał wedle swojej woli. Nie buntowałem się, nie płakałem. Moje serce zamieniło się w ponury głaz. Z początku przez wiele miesięcy próbowałem na własną rękę  odnaleźć sprawców tej podłej intrygi, ale mi się nie udało. Domyślałem się kto za tym stoi, ale nie miałem żadnych dowodów. Nikt nie chciał mi pomóc. Wszyscy się ode mnie odwrócili. Udawali, że nie widzą co wyprawia ich władca. Potem przestało mi już zależeć na dowiedzeniu mojej niewinności. Każdego wieczora modliłem się, abym już nigdy się nie obudził, ale bogowie też mnie opuścili. Czasami widywałem swojego małego anioła. Tak go w myślach nazywałem. Wpatrywał się we mnie niejednokrotnie z litością tymi swoimi pięknymi, szmaragdowymi oczyma. Ale kiedy dowiedziałem się, że jest najstarszym synem Karela, zgasła jedyna cieplejsza iskierka w moim życiu. Wszystko co dotyczyło tego człowieka wydało mi się być przeklęte. Potem wysłano go do szkół i zupełnie o nim zapomniałem.
Upłynęło kilka lat i przypadek spowodował, że w końcu odzyskałem wolność. Mój kat po któreś z kolejnych bolesnych dla mnie sesji, wpadł w taką złość, że pragnąc nieco ochłonąć, wybiegł z pałacu, wsiadł na konia i pogalopował w las. I to był ostatni raz kiedy widziałem go żywego. Podobno jego wierzchowiec nieszczęśliwie potknął się na stromej ścieżce i zrzucił go z siodła. Spadł prosto w przepaść ginąc na miejscu. I jak myślicie kogo uznano za winnego wypadku? Podobno to wszystko moja wina, ponieważ tak wyprowadziłem biedaka z równowagi, że przeze mnie nie zauważył niebezpieczeństwa i spadł z urwiska. Wygnano mnie z pałacu jak wściekłego psa bez grosza przy duszy. Długo błąkałem się jak żebrak po różnych miastach i wsiach przymierając często głodem, ale moja sława wszędzie mnie wyprzedzała. Nie znalazła się ani jedna osoba, która podała by mi rękę. Na szczęście nie trwało to zbyt długo. Moja matka będąc na łożu śmierci przypomniała sobie o mnie. Chyba wyrzuty sumienia nie pozwoliły jej spokojnie umrzeć. O dziwo ojciec nie sprzeciwił się jej ostatniej woli. Kiedy jej ludzie odszukali mnie i przyprowadzili do niej, jej duch odszedł już do wieczności. Umarła zanim zdołała ze mną porozmawiać. Nie zdążyliśmy nawet się pożegnać. Moje serce było jednak już tak skamieniałe, że nie uroniłem ani jednej łzy. Nie czułem żadnej więzi z tą kobietą dla której byłem zawsze tylko tarczą chroniącą ją przed gniewem męża i źródłem bogactwa i prestiżu, gdy zostałem zabawką w rękach cesarza. Po pogrzebie  ojciec zawołał mnie do gabinetu i nic nie mówiąc wręczył mi list od niej. Poklepał mnie po ramieniu i wyszedł zostawiając mnie zupełnie samego. Przez długi czas siedziałem nie mając odwagi go otworzyć.
I przyszedł czas zemsty. Nie miałem nic do stracenia. Sami bogowie dali mi do rąk narzędzie do jej wykonania. Zapłacą, zapłacą za wszystko co mi uczynili. Niech cierpią. W mojej piersi zamiast serca pozostała już tylko wypalona, czarna dziura. Wokół mnie jest tylko pustka. Nic nigdy nie zdoła jej zapełnić.
…………………………………………………………………………………………

3 komentarze:

  1. Zapowiadało się bardzo fajnie. Zaciekawiło mnie jak każde twoje opowiadanie, ale...
    Po tym rozdziale to się skończyło.
    Nie żeby coś, ale jak dla mnie to po prostu to zepsułaś.
    Niestety nie mam zamiaru doczytać tego do końca, bo jak dla mnie to opowiadanie skończyło się w tym miejscu.
    Będę czytała dalej twoje nowsze historie, ale do tej już nigdy nie wrócę.
    To nie żaden hejt, ani nic, bo ten blog na serio bardzo dobrze się zapowiadał, tylko teraz czuję się jakbyś miała pomysł, ale on ci się skończył, więc zmieniłaś fabułę i tyle.
    Do następnego
    ~Strzyga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie do końca masz rację, ale niewątpliwe spaprałam ten pomysł. Jest to jedno z pierwszych opowiadań, więc jest tutaj mnóstwo niedoskonałości. Zachowałam je jednak w oryginalnej wersji, być może ku przestrodze. Teraz staram się ogólne zarysy fabuły mieć zawsze ustalone i zapisane. Jesteś pierwszą osobą, która zauważyła nieścisłość w tym opie.

      Usuń
    2. Szczerze mówiąc to widać. Niedawno cię znalazłam i część opo mam już za sobą. Tych nowszych i starszych. I zdecydowanie widzę różnicę. Twój styl i dbałość się zdecydowanie poprawiły. Staram się zwracać uwagę na takie szczegóły, bo sama zaczynam pisać (pół prologu xd ) i w ten sposób sama też się uczę.
      Jednak twoje nowe opowiadania są wspaniałe! Pisz tak dalej ;)
      ~Strzyga

      Usuń