Nie mogłem
się powstrzymać. Nieoczekiwanie dla mnie, ale i dla niego odwróciłem głowę i
złączyłem nasze usta w pełnym pasji pocałunku. Poczułem jak jego ramiona
mocniej obejmują mnie w tali przyciskając mocno do gorącego torsu. Polizał
delikatnie moje usta prosząc w ten delikatny sposób o ich otwarcie. Jęknąłem i
rozchyliłem niecierpliwe wargi. Natychmiast wdarł się do środka pieszcząc mój
język i podniebienie. Szukając najwrażliwszych punktów i wzniecając w moich
żyłach prawdziwą pożogę. Jedna z jego dłoni zaczęła gładzić moje napięte plecy,
a druga wpełzła pod koszulę czule dotykając skóry samymi opuszkami palców.
Zatraciliśmy się w tym pocałunku oboje. Żaden z nas nie słyszał, że ścieżką
ktoś się zbliża. Dopiero sugestywne chrząknięcia oderwały nas od siebie.
Odwróciłem głowę i zobaczyłem siedzące za nami na koniach trzy konkubiny mojego
męża z wielce niezadowolonymi minami przyglądające się naszym wyczynom. Nigdy
nikt mnie nie przyłapał w takiej intymnej sytuacji. Byłem ogromnie zażenowany i
miałem ochotę zapaść się pod ziemię. Zaczerwieniłem się po same uszy i ukryłem
twarz na piersi Karela.
-Spokojnie
Andre. Nie chowaj tego słodkiego pyszczka- roześmiał się cesarz. Niestety mamy
towarzystwo. Panie przodem- ustąpił miejsca kobietom tak, aby mogły przejechać
obok nas. Posuwaliśmy się tak gęsiego jeden za drugim przez kilka minut.
Wkrótce dotarliśmy do niewielkiej polany z bijący na jej środku niewielkim
źródełkiem kryształowo czystej wody. Kobiety pozsiadały z koni i rozpostarły na
trawie kolorowe koce. Rozsiadły się wygodnie i zaczęły wyciągać swoje zapasy, a
było tego naprawdę sporo. Głód nam z pewnością nie groził, oczywiście jeśli się
z nami podzielą. Zeskoczyłem na ziemię. Tak naprawdę nie miałem najmniejszej
ochoty tutaj zostać wydany na pastwę tych małych jędz. Widać było, że są złe i
zaskoczone tym co zobaczyły. Z pewnością nie spodziewały się tego, że jesteśmy
z mężem w dość zażyłych stosunkach. Po tej kłótni na kolacji sądziły pewnie, że
stanowię dla nich słabą konkurencję. A tu spotkała ich taka niespodzianka.
Czułem jak atmosfera na polanie robi się coraz bardziej napięta. Powietrze
zaczęło iskrzyć od tłumionych emocji. Wiedziałem że mi tego nie darują. Prędzej
czy później się zemszczą, a nie ma nic gorszego jak zazdrosna kobieta, a w tym
przypadku była ich cała gromadka. Zacząłem się bać co też za pomysł powstanie w
tych ufryzowanych główkach.
Karel
oczywiście nic sobie nie robił z ich gniewnych pomruków. Umościł się wygodnie
na jednym z pledów i ze smakiem pałaszował leżące wokół przysmaki.
- No sroczki
przestańcie się dąsać i siadajcie-poklepał miejsce obok siebie. Oczywiście całe
stadko natychmiast ulokowało się wokół niego nie zostawiając zupełnie miejsca
dla mnie. Ze słodkimi uśmiechami szczebiotały do mężczyzny wdzięcząc się do
niego i kokietując go z całych sił. Wyszukiwały co lepsze kąski i wkładały mu
wprost do ust. Nachylały się tak, aby dobrze widział ich dorodne piersi.
Kręciły zachęcająco zgrabnymi tyłeczkami. Mogliby wszyscy pozować do obrazka
pt. ’’Władca i jego harem”. Stałem na uboczu i zrobiło mi się smutno. Byłem tu
po prostu zbędny. Widziałem jak cesarz się odpręża. Uśmiechnięty i zupełnie
rozluźniony żartuje z garnącymi się do niego kobietami. Nigdy go takiego nie
widziałem. Ta scenka spowodowała, że nareszcie zaczął wracać mi przepędzony
słodkimi pocałunkami rozsądek.- Jestem tu
po to, by być ozdobą i zarządzać dworem.
Nie powinienem o tym nigdy zapominać, jeśli nie chcę mieć złamanego serca.
Andre jesteś głupcem. Uspokój się natychmiast. Co z tego, że boli? Już
zapomniałeś jak głęboko potrafią ranić ci najbliżsi? Już raz o mało nie
umarłeś, chcesz się rozsypać ponownie? Dość tego!- Nikt na mnie nie zwracał
uwagi. Postanowiłem z tego skorzystać. Zacząłem ostrożnie wycofywać się do
tyłu. Jak tylko udało mi się dojść do pierwszej linii drzew odwróciłem się i z całych sił pognałem w
kierunku pałacu. Nie czułem jak z oczu płyną mi gorzkie łzy zostawiając mokre
ślady na moich policzkach. Kiedy dotarłem do sypialni z trudem łapałem
powietrze. Osunąłem się na dywan zupełnie pozbawiony sił.-Muszę się pozbierać, aby nikt się nie zorientował jak bardzo cierpię.
Już nigdy więcej nie pozwolę się zbliżyć do siebie mojemu mężowi. To koniec.
Nie mam mowy, abym został jedną z jego
wielu zdobyczy. Nie będę lalką, którą on wykorzysta by za chwilę wyrzucić do
kąta natychmiast o niej zapominając. Muszę się chronić, bo inaczej źle się to
dla mnie skończy -Zamknąłem piekące oczy. Muszę chwilę odpocząć i się jakoś
ogarnąć. Wstałem i poczłapałem do łazienki. Spojrzałem w wiszące na ścianie
lustro i posłałem swojemu odbiciu nieprzyjazne spojrzenie. Ze szklanej tafli
patrzyła na mnie prawdziwa kupka nieszczęścia. Widziałem drżące usta,
załzawione oczy, blade jak śnieg policzki. Rozczochrane od szaleńczego biegu
włosy stały mi na wszystkie strony.
- Och Andre
– rzuciłem do siebie-gdzie się podziała twoja duma, siła? Co się z tobą
ostatnio dzieje? Jesteś prawdziwym durniem, jeśli odrobina okazanego ci
zainteresowania tak namieszała ci w głowie!- ciężko wzdychając zacząłem
doprowadzać się do porządku. Umyłem się i uczesałem. Zmieniłem wybrudzone trawą
i ziemią ubranie. Odetchnąłem kilka razy głęboko.-No jestem już gotowy. Mogę jechać do leśniczówki i stawić im czoła.
Poszedłem do
stajni i zaczepiłem parobka by osiodłał mi jakiegoś spokojnego wierzchowca.
Łagodna, leciwa kobyła ruszyła powoli przed siebie. Po drodze udało mi się
opanować i ogarnąć swoje myśli. Bez dalszych przygód przybyłem na miejsce. Słońce chyliło się już
ku zachodowi. Przed dużym drewnianym budynkiem zebrał się już prawie cały dwór.
Panowała przyjemna luźna atmosfera. Ludzie uśmiechali się do siebie i
dyskutowali z ożywieniem. Płonęły wesoło liczne ogniska. Pachniało smakowicie
piekące się na rożnach, doprawione ziołami mięso. Wszędzie uwijała się służba.
Wszystko przebiegało bez przeszkód. Organizacja pierwsza klasa. To wszystko
moja ,nie chwaląc się zasługa. Nagle podbiegł do mnie zdyszany lokaj mojego
męża.
- Panie,
cesarz szuka cię od dłuższego czasu. Był bardzo zaniepokojony- powiedział z
wyraźną naganą w głosie. Odprawiłem go lekceważącym ruchem ręki nawet się do
niego nie odzywając. W pobliżu drzwi budynku zobaczyłem cesarza wraz z
konkubinami. Ruszyłem w jego kierunku wzdychając z irytacją. Na mój widok
kobiety natychmiast się nadąsały, a cesarz popatrzył na mnie groźnie.
- Gdzie
byłeś? Właśnie miałem wysłać kilku ludzi na poszukiwania. Bałem się że zabłądziłeś w lesie-rzucił
gniewnie.
- Nie
chciałem wam przeszkadzać, tak dobrze się bawiliście. Nie zapominaj panie, że
mam sporo obowiązków. Musiałem dopilnować by cała impreza sprawnie przebiegała.
Pozwól że się oddalę. Mam jeszcze parę spraw do załatwienia- powiedziałem chłodno patrząc w jego oczy. Moja postawa i
dystans w głosie musiał go nieco zaskoczyć. Zlustrował mnie dokładnie i złapał
za ramię. Poprowadził na bok z dala o ciekawskich uszu.
-Andre, co
się stało? Jesteś o nie zazdrosny i dlatego uciekłeś? –rzucił przyglądając mi
się uważnie. Ten mężczyzna zdecydowanie nie był głupcem. Dobrze wiedział co w
trawie piszczy. Ale ja zdecydowany byłem za wszelką cenę postawić na swoim.
- Wybacz,
wasza wysokość. Zapomniałem, gdzie moje miejsce, ale ty mi o tym łaskawie przypomniałeś.
To się już nigdy nie powtórzy- ukłoniłem się nisko zgodnie z ceremoniałem i
chciałem odejść, ale jego ręka zdecydowanie zacisnęła się na moim ramieniu.
- Andre,
przestań zgrywać nieprzystępną panienkę. Wiesz dobrze, że nie mogę ich
traktować inaczej, są teraz moją rodziną. Tara za kilka miesięcy urodzi moje
dziecko.
-Wszystkiego
najlepszego, panie. Nic nie wiedziałem. Mam nadzieję, że to będzie syn- złożyłem
mu zimno oficjalne gratulacje cofając się do tyłu i usiłując bez powodzenia
wyswobodzić swoje ramię.
-Przestań
mnie denerwować, bo zaraz mnie tu szlag trafi!- warknął rozgniewany nie na
żarty mężczyzna.
-Zupełnie
nie rozumiem o co waszej wysokości chodzi- popatrzyłem na niego niewinnie.
- Nie
rozumiesz, tak?! No to ja ci pokaże o co mi chodzi!- ryknął cesarz zupełnie
tracąc nad sobą panowanie. Złapał mnie w talii i przerzucił sobie przez ramię.
Wisiałem głową w dół i z wypiętym tyłkiem przed całym dworem.-Czego się gapicie!-
wrzasnął w kierunku zahipnotyzowanych tym niezwykłym widokiem ludzi. Trzeba
przyznać, że daliśmy im niezłe przedstawienie. Wreszcie będą mieli o czym
plotkować. Zacząłem się wiercić starając się uwolnić. Zarobiłem mocnego klapsa
w pupę i pisnąłem zaskoczony.
-Nawet nie
próbuj uciekać. Wracamy do domu i tam się z tobą rozprawię. A jak będziesz tak
zachęcająco kręcić tą zgrabną dupcią to zobaczysz co ci zrobię jak tylko
dojdziemy na miejsce-zagroził mi uderzając powtórnie. Krzyknąłem bo zabolało.
Niechętnie ułożyłem się wygodniej.- Co
miałem robić?- Grzecznie sobie wisiałem nie odzywając się już ani słowem.- Lepiej nie będę go drażnić. Nie wiadomo
co mu jeszcze przyjdzie do głowy…….
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz