piątek, 11 maja 2012

Rozdział 10


Nie mogłem się powstrzymać. Nieoczekiwanie dla mnie, ale i dla niego odwróciłem głowę i złączyłem nasze usta w pełnym pasji pocałunku. Poczułem jak jego ramiona mocniej obejmują mnie w tali przyciskając mocno do gorącego torsu. Polizał delikatnie moje usta prosząc w ten delikatny sposób o ich otwarcie. Jęknąłem i rozchyliłem niecierpliwe wargi. Natychmiast wdarł się do środka pieszcząc mój język i podniebienie. Szukając najwrażliwszych punktów i wzniecając w moich żyłach prawdziwą pożogę. Jedna z jego dłoni zaczęła gładzić moje napięte plecy, a druga wpełzła pod koszulę czule dotykając skóry samymi opuszkami palców. Zatraciliśmy się w tym pocałunku oboje. Żaden z nas nie słyszał, że ścieżką ktoś się zbliża. Dopiero sugestywne chrząknięcia oderwały nas od siebie. Odwróciłem głowę i zobaczyłem siedzące za nami na koniach trzy konkubiny mojego męża z wielce niezadowolonymi minami przyglądające się naszym wyczynom. Nigdy nikt mnie nie przyłapał w takiej intymnej sytuacji. Byłem ogromnie zażenowany i miałem ochotę zapaść się pod ziemię. Zaczerwieniłem się po same uszy i ukryłem twarz na piersi Karela.
-Spokojnie Andre. Nie chowaj tego słodkiego pyszczka- roześmiał się cesarz. Niestety mamy towarzystwo. Panie przodem- ustąpił miejsca kobietom tak, aby mogły przejechać obok nas. Posuwaliśmy się tak gęsiego jeden za drugim przez kilka minut. Wkrótce dotarliśmy do niewielkiej polany z bijący na jej środku niewielkim źródełkiem kryształowo czystej wody. Kobiety pozsiadały z koni i rozpostarły na trawie kolorowe koce. Rozsiadły się wygodnie i zaczęły wyciągać swoje zapasy, a było tego naprawdę sporo. Głód nam z pewnością nie groził, oczywiście jeśli się z nami podzielą. Zeskoczyłem na ziemię. Tak naprawdę nie miałem najmniejszej ochoty tutaj zostać wydany na pastwę tych małych jędz. Widać było, że są złe i zaskoczone tym co zobaczyły. Z pewnością nie spodziewały się tego, że jesteśmy z mężem w dość zażyłych stosunkach. Po tej kłótni na kolacji sądziły pewnie, że stanowię dla nich słabą konkurencję. A tu spotkała ich taka niespodzianka. Czułem jak atmosfera na polanie robi się coraz bardziej napięta. Powietrze zaczęło iskrzyć od tłumionych emocji. Wiedziałem że mi tego nie darują. Prędzej czy później się zemszczą, a nie ma nic gorszego jak zazdrosna kobieta, a w tym przypadku była ich cała gromadka. Zacząłem się bać co też za pomysł powstanie w tych ufryzowanych główkach.
Karel oczywiście nic sobie nie robił z ich gniewnych pomruków. Umościł się wygodnie na jednym z pledów i ze smakiem pałaszował leżące wokół przysmaki.
- No sroczki przestańcie się dąsać i siadajcie-poklepał miejsce obok siebie. Oczywiście całe stadko natychmiast ulokowało się wokół niego nie zostawiając zupełnie miejsca dla mnie. Ze słodkimi uśmiechami szczebiotały do mężczyzny wdzięcząc się do niego i kokietując go z całych sił. Wyszukiwały co lepsze kąski i wkładały mu wprost do ust. Nachylały się tak, aby dobrze widział ich dorodne piersi. Kręciły zachęcająco zgrabnymi tyłeczkami. Mogliby wszyscy pozować do obrazka pt. ’’Władca i jego harem”. Stałem na uboczu i zrobiło mi się smutno. Byłem tu po prostu zbędny. Widziałem jak cesarz się odpręża. Uśmiechnięty i zupełnie rozluźniony żartuje z garnącymi się do niego kobietami. Nigdy go takiego nie widziałem. Ta scenka spowodowała, że nareszcie zaczął wracać mi przepędzony słodkimi pocałunkami rozsądek.- Jestem tu po to, by być ozdobą i zarządzać  dworem. Nie powinienem o tym nigdy zapominać, jeśli nie chcę mieć złamanego serca. Andre jesteś głupcem. Uspokój się natychmiast. Co z tego, że boli? Już zapomniałeś jak głęboko potrafią ranić ci najbliżsi? Już raz o mało nie umarłeś, chcesz się rozsypać ponownie? Dość tego!- Nikt na mnie nie zwracał uwagi. Postanowiłem z tego skorzystać. Zacząłem ostrożnie wycofywać się do tyłu. Jak tylko udało mi się dojść do pierwszej linii drzew  odwróciłem się i z całych sił pognałem w kierunku pałacu. Nie czułem jak z oczu płyną mi gorzkie łzy zostawiając mokre ślady na moich policzkach. Kiedy dotarłem do sypialni z trudem łapałem powietrze. Osunąłem się na dywan zupełnie pozbawiony sił.-Muszę się pozbierać, aby nikt się nie zorientował jak bardzo cierpię. Już nigdy więcej nie pozwolę się zbliżyć do siebie mojemu mężowi. To koniec. Nie mam mowy, abym został jedną z jego wielu zdobyczy. Nie będę lalką, którą on wykorzysta by za chwilę wyrzucić do kąta natychmiast o niej zapominając. Muszę się chronić, bo inaczej źle się to dla mnie skończy -Zamknąłem piekące oczy. Muszę chwilę odpocząć i się jakoś ogarnąć. Wstałem i poczłapałem do łazienki. Spojrzałem w wiszące na ścianie lustro i posłałem swojemu odbiciu nieprzyjazne spojrzenie. Ze szklanej tafli patrzyła na mnie prawdziwa kupka nieszczęścia. Widziałem drżące usta, załzawione oczy, blade jak śnieg policzki. Rozczochrane od szaleńczego biegu włosy stały mi na wszystkie strony.
- Och Andre – rzuciłem do siebie-gdzie się podziała twoja duma, siła? Co się z tobą ostatnio dzieje? Jesteś prawdziwym durniem, jeśli odrobina okazanego ci zainteresowania tak namieszała ci w głowie!- ciężko wzdychając zacząłem doprowadzać się do porządku. Umyłem się i uczesałem. Zmieniłem wybrudzone trawą i ziemią ubranie. Odetchnąłem kilka razy głęboko.-No jestem już gotowy. Mogę jechać do leśniczówki i stawić im czoła.
Poszedłem do stajni i zaczepiłem parobka by osiodłał mi jakiegoś spokojnego wierzchowca. Łagodna, leciwa kobyła ruszyła powoli przed siebie. Po drodze udało mi się opanować i ogarnąć swoje myśli. Bez dalszych przygód  przybyłem na miejsce. Słońce chyliło się już ku zachodowi. Przed dużym drewnianym budynkiem zebrał się już prawie cały dwór. Panowała przyjemna luźna atmosfera. Ludzie uśmiechali się do siebie i dyskutowali z ożywieniem. Płonęły wesoło liczne ogniska. Pachniało smakowicie piekące się na rożnach, doprawione ziołami mięso. Wszędzie uwijała się służba. Wszystko przebiegało bez przeszkód. Organizacja pierwsza klasa. To wszystko moja ,nie chwaląc się zasługa. Nagle podbiegł do mnie zdyszany lokaj mojego męża.
- Panie, cesarz szuka cię od dłuższego czasu. Był bardzo zaniepokojony- powiedział z wyraźną naganą w głosie. Odprawiłem go lekceważącym ruchem ręki nawet się do niego nie odzywając. W pobliżu drzwi budynku zobaczyłem cesarza wraz z konkubinami. Ruszyłem w jego kierunku wzdychając z irytacją. Na mój widok kobiety natychmiast się nadąsały, a cesarz popatrzył na mnie groźnie.
- Gdzie byłeś? Właśnie miałem wysłać kilku ludzi na poszukiwania.  Bałem się że zabłądziłeś w lesie-rzucił gniewnie.
- Nie chciałem wam przeszkadzać, tak dobrze się bawiliście. Nie zapominaj panie, że mam sporo obowiązków. Musiałem dopilnować by cała impreza sprawnie przebiegała. Pozwól że się oddalę. Mam jeszcze parę spraw do załatwienia- powiedziałem  chłodno patrząc w jego oczy. Moja postawa i dystans w głosie musiał go nieco zaskoczyć. Zlustrował mnie dokładnie i złapał za ramię. Poprowadził na bok z dala o ciekawskich uszu.
-Andre, co się stało? Jesteś o nie zazdrosny i dlatego uciekłeś? –rzucił przyglądając mi się uważnie. Ten mężczyzna zdecydowanie nie był głupcem. Dobrze wiedział co w trawie piszczy. Ale ja zdecydowany byłem za wszelką cenę postawić na swoim.
- Wybacz, wasza wysokość. Zapomniałem, gdzie moje miejsce, ale ty mi o tym łaskawie przypomniałeś. To się już nigdy nie powtórzy- ukłoniłem się nisko zgodnie z ceremoniałem i chciałem odejść, ale jego ręka zdecydowanie zacisnęła się na moim ramieniu.
- Andre, przestań zgrywać nieprzystępną panienkę. Wiesz dobrze, że nie mogę ich traktować inaczej, są teraz moją rodziną. Tara za kilka miesięcy urodzi moje dziecko.
-Wszystkiego najlepszego, panie. Nic nie wiedziałem. Mam nadzieję, że to będzie syn- złożyłem mu zimno oficjalne gratulacje cofając się do tyłu i usiłując bez powodzenia wyswobodzić swoje ramię.
-Przestań mnie denerwować, bo zaraz mnie tu szlag trafi!- warknął rozgniewany nie na żarty mężczyzna.
-Zupełnie nie rozumiem o co waszej wysokości chodzi- popatrzyłem na niego niewinnie.
- Nie rozumiesz, tak?! No to ja ci pokaże o co mi chodzi!- ryknął cesarz zupełnie tracąc nad sobą panowanie. Złapał mnie w talii i przerzucił sobie przez ramię. Wisiałem głową w dół i z wypiętym tyłkiem przed całym dworem.-Czego się gapicie!- wrzasnął w kierunku zahipnotyzowanych tym niezwykłym widokiem ludzi. Trzeba przyznać, że daliśmy im niezłe przedstawienie. Wreszcie będą mieli o czym plotkować. Zacząłem się wiercić starając się uwolnić. Zarobiłem mocnego klapsa w pupę i pisnąłem zaskoczony.
-Nawet nie próbuj uciekać. Wracamy do domu i tam się z tobą rozprawię. A jak będziesz tak zachęcająco kręcić tą zgrabną dupcią to zobaczysz co ci zrobię jak tylko dojdziemy na miejsce-zagroził mi uderzając powtórnie. Krzyknąłem bo zabolało. Niechętnie ułożyłem się wygodniej.- Co miałem robić?- Grzecznie sobie wisiałem nie odzywając się już ani słowem.- Lepiej nie będę go drażnić. Nie wiadomo co mu jeszcze przyjdzie do głowy…….

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz