piątek, 11 maja 2012

Rozdział 8


Był już wieczór. Właśnie zjadłem kolację i miałem zamiar zrobić sobie długą relaksującą kąpiel w pachnących olejkach. Cały dzień spędziłem z Mistrzem Dornem. Ma facet kondycję, nie mogę się z nim równać. Biegaliśmy po całym zamku od tygodnia. Widziałem na własne oczy każde, najmniejsze nawet pomieszczenie, od dachu po piwnice. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę jak ogromny jest zamek, którym przyjdzie mi zarządzać. Jak wiele pracy mnie czeka. Dostrzegłem wiele niedociągnięć, które trzeba będzie poprawić. Zacząłem tworzyć w głowie plan co i jak usprawnię, kiedy ktoś zapukał do drzwi i zobaczyłem kłaniającego się mi lokaja jego wysokości. Nie lubiłem go, był ogromnie dumny i sztywny. Patrzył na mnie zawsze z dezaprobatą i skrywaną pogardą w oczach. Z pewnością uważał mnie za jedną, wielką, kłopotliwą pomyłkę swojego ukochanego władcy.
- Jego cesarska wysokość prosi pana do małego saloniku.
- Zaraz przyjdę- rzuciłem chłodno nawet nie patrząc w jego stronę. No i koniec mojego przyjemnego wieczoru z książką w ręce, jak wcześniej zaplanowałem. Co też ten mój zboczony małżonek znowu wymyślił? Mam nadzieję że nie będzie niczego próbował. Nie odzywaliśmy się do siebie od pamiętnej kolacji. Wymienialiśmy uwagi tylko w sprawach oficjalnych. Poszedłem więc we wskazane miejsce bynajmniej się nie spiesząc. Kiedy wszedłem do pokoju cesarz siedział na kanapie, przed płonącym wesoło kominkiem, z lampką wina w smukłej dłoni. Głęboko zamyślony, wpatrzony w trzaskające płomienie, nawet mnie nie zauważył. Miał bardzo smutną i zmęczoną twarz. Jasne ,platynowe włosy spływały mu jedwabistą kaskadą wzdłuż ramienia. Ubrany w ciemne spodnie i przylegającą do zgrabnego ciała, białą koszulę wyglądał ogromnie pociągająco. Zrobiło mi się go trochę żal. Gdyby nie to wydarzyło się między nami wcześniej, pewnie próbowałbym go jakoś pocieszyć. A tak, siadłem dokładnie na drugim końcu kanapy, cicho krząkając dla zwrócenia na siebie uwagi.
-A to ty Andre?- chłodne błękitne oczy  spoczęły na mnie, jak zwykle bacznie mnie lustrując.
- A spodziewałeś się kogoś jeszcze? Może tym razem planujesz trójkącik?- nie mogłem się powstrzymać i rzuciłem nieco złośliwie, ale natychmiast tego pożałowałem. Widziałem, że go to dotknęło ,choć próbował to skrzętnie przede mną ukryć zagryzając pełne czerwone usta. Wyglądał tak jakoś bezbronnie i samotnie. To nie był ten sam dumny i zarozumiały mężczyzna, którego poznałem. Może on jednak ma jakieś uczucia tylko nauczył się je tłumić przez lata przebywania w centrum uwagi. Miał bardzo niewdzięczną i trudną rolę do odegrania. Nie chciałbym być na jego miejscu. Małe dzieci zawsze marzą by być królewiczami i księżniczkami, ale uwierzcie mi, nie chcielibyście tego robić na codzień. To bardzo nużące, ciężkie i nudne zadanie. Widziałem jak mierzy odległość między nami i lekko się uśmiecha.
- Czyżbyś się mnie bał Andre? A ja miałem nadzieję, że dzisiaj zawrzemy rozejm. Ta sytuacja jest dla nas obydwu niezbyt komfortowa. Cały dwór aż huczy od domysłów i plotek. I możesz mi uwierzyć najbardziej niekorzystnie odbije się to na tobie.
- Zauważyłem. Twoi dworacy już patrzą na mnie lekceważąco. Myślą, że jestem w niełasce choć jest dokładnie odwrotnie
- Skarbie, nikt ci tutaj w to nie uwierzy. To ja jestem tutaj słońcem w cieple którego oni się grzeją. Nie rozmawiamy ze sobą, a to znaczy że czymś mi podpadłeś. Co za tym idzie nie masz na mnie żadnego wpływu, więc nie muszą się z tobą liczyć. Ot taka dworska gra o przywileje i prestiż. Lepiej się pogódźmy. Wtedy rzeczywiście mnie poniosło. Nie wiem dlaczego, ale tylko ty tak na mnie wpływasz. Wzbudzasz we mnie dawno zapomniane emocje. Ekscytuje mnie wszystko co robisz i mówisz. Jesteś jedyną osobą w tym pałacu, która nieświadomie, małym drobnym gestem potrafi mnie wyprowadzić z równowagi. Zawsze byłem chłodnym człowiekiem, nieskłonnym do uniesień. Moje życie było z góry drobiazgowo zaplanowane. A tu zjawia się ktoś taki i burzy wszystkie moje wcześniejsze ustalenia. W twojej obecności zachowuję się jak nadpobudliwy nastolatek i popełniam głupstwa, o które nigdy bym się nie podejrzewał. Zacznijmy więc może od nowa?- uśmiechnął się do mnie, łagodnie jak nigdy dotąd, i wyciągnął do mnie dłoń. Takiemu zaproszeniu nie potrafiłem się oprzeć. Może źle robię, ale przysunąłem się do niego bliżej i podałem mu rękę na zgodę. Ujął ją, podniósł nieco do góry i złożył na niej czuły pocałunek. Potem odwrócił dłonią na zewnątrz i zaczął muskać ją delikatnie ustami. Jego wargi posuwały się powoli, w kierunku nadgarstka w zniewalającej pieszczocie. Patrzył mi prosto w oczy dosłownie hipnotyzując mnie tymi błękitnymi kawałkami nieba. Nie potrafiłem się poruszyć. Dosłownie mnie zamurowało. Nie spodziewałem się czegoś takiego. Zapomniałem nawet chyba oddychać z wrażenia. Cała rzeczywistość skurczyła się do tych zniewalających ust uwodzących mnie z taką słodyczą. Zrobiło mi się gorąco. Zdradzieckie rumieńce wpełzły mi na twarz. Zacząłem szybciej oddychać.- O mój Boże Andre co ty robisz? Ten facet zaraz cię uwiedzie, sprytna z niego bestia! Wymyślił bardzo przekonywującą strategię. Może nawet sam nie zdaje sobie sprawy jak bardzo skuteczną. Jeszcze trochę, a sam wpełznę mu na kolana. Jak można podniecać się zwykłymi pocałunkami w rękę? Jestem idiotą, niczego się nie nauczyłem.-Spanikowany, zaskoczony swoją reakcją zerwałem się gwałtownie z miejsca wyrywając dłoń schowałem ją w dziecinnym geście za plecami.
- To ja już pójdę. Myślę, że wszystko sobie wyjaśniliśmy- powiedziałem unikając jego wzroku.
- Dobranoc skarbie- powiedział nieco ochrypłym głosem Karel. Nie próbował mnie siłą zatrzymać czego się obawiałem.- I nie bój się, już nigdy nie użyję w stosunku do ciebie siły-usłyszałem- nie będę musiał. Myślę, że wkrótce sam do mnie przyjdziesz. Miłych snów maleńki. Hihi..-dobiegł mnie jego cichy śmiech.- A to drań. To tak teraz chce pogrywać. A niedoczekanie jego. Nigdy się nie poddam-odwróciłem się i pokazałem mu język w całej okazałości, po czym wybiegłem z pokoju ścigany jego chichotem. Biegłem do swoich komnat jakby mnie ktoś gonił. Czułem jak pieką mnie policzki.- Cholerny cwaniak przecież on zwyczajnie próbuje mną manipulować. A jak  głupi lgnę do niego jak pszczoła do miodu. Mam ochotę sam siebie kopnąć w tyłek. Andre jesteś durnym, niedopieszczonym wieśniakiem  z buzującymi jak u małolata hormonami………

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz