Był już
wieczór. Właśnie zjadłem kolację i miałem zamiar zrobić sobie długą relaksującą
kąpiel w pachnących olejkach. Cały dzień spędziłem z Mistrzem Dornem. Ma facet
kondycję, nie mogę się z nim równać. Biegaliśmy po całym zamku od tygodnia.
Widziałem na własne oczy każde, najmniejsze nawet pomieszczenie, od dachu po
piwnice. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę jak ogromny jest zamek, którym
przyjdzie mi zarządzać. Jak wiele pracy mnie czeka. Dostrzegłem wiele
niedociągnięć, które trzeba będzie poprawić. Zacząłem tworzyć w głowie plan co
i jak usprawnię, kiedy ktoś zapukał do drzwi i zobaczyłem kłaniającego się mi
lokaja jego wysokości. Nie lubiłem go, był ogromnie dumny i sztywny. Patrzył na
mnie zawsze z dezaprobatą i skrywaną pogardą w oczach. Z pewnością uważał mnie
za jedną, wielką, kłopotliwą pomyłkę swojego ukochanego władcy.
- Jego
cesarska wysokość prosi pana do małego saloniku.
- Zaraz
przyjdę- rzuciłem chłodno nawet nie patrząc w jego stronę. No i koniec mojego
przyjemnego wieczoru z książką w ręce, jak wcześniej zaplanowałem. Co też ten
mój zboczony małżonek znowu wymyślił? Mam nadzieję że nie będzie niczego
próbował. Nie odzywaliśmy się do siebie od pamiętnej kolacji. Wymienialiśmy
uwagi tylko w sprawach oficjalnych. Poszedłem więc we wskazane miejsce
bynajmniej się nie spiesząc. Kiedy wszedłem do pokoju cesarz siedział na
kanapie, przed płonącym wesoło kominkiem, z lampką wina w smukłej dłoni. Głęboko
zamyślony, wpatrzony w trzaskające płomienie, nawet mnie nie zauważył. Miał
bardzo smutną i zmęczoną twarz. Jasne ,platynowe włosy spływały mu jedwabistą
kaskadą wzdłuż ramienia. Ubrany w ciemne spodnie i przylegającą do zgrabnego
ciała, białą koszulę wyglądał ogromnie pociągająco. Zrobiło mi się go trochę
żal. Gdyby nie to wydarzyło się między nami wcześniej, pewnie próbowałbym go
jakoś pocieszyć. A tak, siadłem dokładnie na drugim końcu kanapy, cicho
krząkając dla zwrócenia na siebie uwagi.
-A to ty
Andre?- chłodne błękitne oczy spoczęły
na mnie, jak zwykle bacznie mnie lustrując.
- A
spodziewałeś się kogoś jeszcze? Może tym razem planujesz trójkącik?- nie mogłem
się powstrzymać i rzuciłem nieco złośliwie, ale natychmiast tego pożałowałem.
Widziałem, że go to dotknęło ,choć próbował to skrzętnie przede mną ukryć
zagryzając pełne czerwone usta. Wyglądał tak jakoś bezbronnie i samotnie. To
nie był ten sam dumny i zarozumiały mężczyzna, którego poznałem. Może on jednak
ma jakieś uczucia tylko nauczył się je tłumić przez lata przebywania w centrum
uwagi. Miał bardzo niewdzięczną i trudną rolę do odegrania. Nie chciałbym być
na jego miejscu. Małe dzieci zawsze marzą by być królewiczami i księżniczkami,
ale uwierzcie mi, nie chcielibyście tego robić na codzień. To bardzo nużące,
ciężkie i nudne zadanie. Widziałem jak mierzy odległość między nami i lekko się
uśmiecha.
- Czyżbyś
się mnie bał Andre? A ja miałem nadzieję, że dzisiaj zawrzemy rozejm. Ta
sytuacja jest dla nas obydwu niezbyt komfortowa. Cały dwór aż huczy od domysłów
i plotek. I możesz mi uwierzyć najbardziej niekorzystnie odbije się to na
tobie.
-
Zauważyłem. Twoi dworacy już patrzą na mnie lekceważąco. Myślą, że jestem w
niełasce choć jest dokładnie odwrotnie
- Skarbie,
nikt ci tutaj w to nie uwierzy. To ja jestem tutaj słońcem w cieple którego oni
się grzeją. Nie rozmawiamy ze sobą, a to znaczy że czymś mi podpadłeś. Co za
tym idzie nie masz na mnie żadnego wpływu, więc nie muszą się z tobą liczyć. Ot
taka dworska gra o przywileje i prestiż. Lepiej się pogódźmy. Wtedy
rzeczywiście mnie poniosło. Nie wiem dlaczego, ale tylko ty tak na mnie
wpływasz. Wzbudzasz we mnie dawno zapomniane emocje. Ekscytuje mnie wszystko co
robisz i mówisz. Jesteś jedyną osobą w tym pałacu, która nieświadomie, małym
drobnym gestem potrafi mnie wyprowadzić z równowagi. Zawsze byłem chłodnym
człowiekiem, nieskłonnym do uniesień. Moje życie było z góry drobiazgowo
zaplanowane. A tu zjawia się ktoś taki i burzy wszystkie moje wcześniejsze
ustalenia. W twojej obecności zachowuję się jak nadpobudliwy nastolatek i
popełniam głupstwa, o które nigdy bym się nie podejrzewał. Zacznijmy więc może
od nowa?- uśmiechnął się do mnie, łagodnie jak nigdy dotąd, i wyciągnął do mnie
dłoń. Takiemu zaproszeniu nie potrafiłem się oprzeć. Może źle robię, ale
przysunąłem się do niego bliżej i podałem mu rękę na zgodę. Ujął ją, podniósł
nieco do góry i złożył na niej czuły pocałunek. Potem odwrócił dłonią na
zewnątrz i zaczął muskać ją delikatnie ustami. Jego wargi posuwały się powoli,
w kierunku nadgarstka w zniewalającej pieszczocie. Patrzył mi prosto w oczy
dosłownie hipnotyzując mnie tymi błękitnymi kawałkami nieba. Nie potrafiłem się
poruszyć. Dosłownie mnie zamurowało. Nie spodziewałem się czegoś takiego.
Zapomniałem nawet chyba oddychać z wrażenia. Cała rzeczywistość skurczyła się
do tych zniewalających ust uwodzących mnie z taką słodyczą. Zrobiło mi się
gorąco. Zdradzieckie rumieńce wpełzły mi na twarz. Zacząłem szybciej oddychać.-
O mój Boże Andre co ty robisz? Ten facet zaraz cię uwiedzie, sprytna z niego
bestia! Wymyślił bardzo przekonywującą strategię. Może nawet sam nie zdaje
sobie sprawy jak bardzo skuteczną. Jeszcze trochę, a sam wpełznę mu na kolana.
Jak można podniecać się zwykłymi pocałunkami w rękę? Jestem idiotą, niczego się
nie nauczyłem.-Spanikowany, zaskoczony swoją reakcją zerwałem się gwałtownie z
miejsca wyrywając dłoń schowałem ją w dziecinnym geście za plecami.
- To ja już
pójdę. Myślę, że wszystko sobie wyjaśniliśmy- powiedziałem unikając jego
wzroku.
- Dobranoc
skarbie- powiedział nieco ochrypłym głosem Karel. Nie próbował mnie siłą
zatrzymać czego się obawiałem.- I nie bój się, już nigdy nie użyję w stosunku
do ciebie siły-usłyszałem- nie będę musiał. Myślę, że wkrótce sam do mnie
przyjdziesz. Miłych snów maleńki. Hihi..-dobiegł mnie jego cichy śmiech.- A to drań. To tak teraz chce pogrywać. A
niedoczekanie jego. Nigdy się nie poddam-odwróciłem się i pokazałem mu
język w całej okazałości, po czym wybiegłem z pokoju ścigany jego chichotem.
Biegłem do swoich komnat jakby mnie ktoś gonił. Czułem jak pieką mnie policzki.-
Cholerny cwaniak przecież on zwyczajnie
próbuje mną manipulować. A jak głupi
lgnę do niego jak pszczoła do miodu. Mam ochotę sam siebie kopnąć w tyłek.
Andre jesteś durnym, niedopieszczonym wieśniakiem z buzującymi jak u małolata hormonami………
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz